Czas na Power Metal

Kolejne zlecenie i kolejny totalnie nieznany mi band. Szybki risercz i się dowiaduję, co następuje:

– z Łodzi,

– „In Embers” jest ich debiutem,

– grają melodyjny death metal.

W kontekście ostatniego faktu, jaki został wyżej wymieniony, nabrałem stosunku nieco bardziej sceptycznego niż na ogół, a to z tego względu, że nie należę do fanów łączenia death metalowej sztuki z melodyjnością. Niemniej cóż, trza robić, tj. recenzować. Odsłuch nr 1…. Stwierdzam jednoznacznie, że zaszufladkowanie Aether jako melodyjny death jest tyle niewłaściwe, co krzywdzące obie strony. Aether gra bowiem, moi drodzy, po prostu power metal. Odmawiam ich twórczości jakiegokolwiek pierwiastka death metalu! Power metal i ja….  Ciekawie….

Nigdy nie ukrywałem faktu, że power metalu nie trawię i swojego stosunku do ww. gatunku nie zmienię. Cóż tak mam i tyle. Czy Aether cokolwiek w tej materii zmieni? Nie. Ale…

Po pierwszych odsłuchach „In Embers” złorzeczyłem nieszczęściu, jakie mnie spotkało. Niemniej każdy kolejny styk z twórczością Aether coraz bardziej zmusił mnie do docenienia innej, aniżeli gatunkowej, warstwy materiału. Bowiem mimo faktu, że opakowane jest to w formie mnie odpychającej, to nie mogę nie docenić poszczególnych elementów tej debiutanckiej płyty. Choćby na przykład doskonałych wokali. Nie są to typowo dla power wysokie rejestry nagrane podczas gniecenia moszny, lecz drapieżne, hmmm, skrzeki (?), bardziej charakterystyczne dla sceny black. Nadają one muzyce drapieżności oraz dramaturgii. Nadto, w kotle zwanym power metal,  wyróżnia się to dość istotnie. Dodatkowym atutem jest ich czytelność, czego jestem zawsze wielkim fanem. Fakt, czasem przeszkodzi w odbiorze ten słowiański akcent w języku angielskim, niemniej ogółem wielki plus.

Dalej, sola. Może „In Embers” nie jest nimi napchana,  niemniej tam, gdzie są, są więcej niż zauważalne. Świetne technicznie, wirtuozerskie…. Szacunek.

Produkcja. K-A-P-I-T-A-L-N-A. Klarowna, czysta, przy tym zachowująca odpowiedni pazur tam, gdzie takowy pokazać należy… Gitary brzmią soczyście i dynamicznie, perkusja wybija tempa i nadaje ton muzyce Aether. Trudno wręcz uwierzyć, że mam do czynienia z debiutanckim materiałem.

Co więcej, zacząłem również doceniać kunszt kompozytorski. Dostrzegam w nim bowiem dużą dojrzałość i świadomość muzyków. Oczywiście fanem Aether się nie stanę, niemniej powyższe musi zostać odnotowane, nawet jeśli oznacza bezpowrotną rysę na moim wizerunku. Istotnym elementem albumu również są symfoniczne wkręty, które podbijają wyniosły charakter poszczególnych kompozycji.

Podsumowując odnotować należy, że warsztatowo materiał wymiata. Zarówno od strony produkcji, jak również umiejętności technicznych – klasa. Fani power metalu i wszelakich epickich form wkomponowanych w ciężkie granie, powinni być zachwyceni. Ponadto trudno oprzeć się wrażeniu, że to doskonały materiał dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z metalem jako takim. Płyta jest łatwo przyswajalna i dostępna dla ciekawskich. Dla mnie osobiście? Niespecjalnie. Koszulek nie kupię, płyt nie nabędę, profili śledzić nie zamierzam. Wracam do swoich smolistych wyziewów, żeby zachować nieco równowagi psychicznej.

6/10

Paweł „Kostek” Kostk

Music Wolves - Odstęp

Arunka- „Arunka”-recenzja

Gdy nutami magiczny pył głowę pokrywa… Piękno natury w swej delikatności i zmysłowości, niczym motyle skrzydła, muska łagodnie wrażliwą, słowiańską duszę. Każdy z nas potrzebuje…

Więcej ==>

Runika – Pradawna Moc

Odrobina folkowej magii Z Runiką pierwszy raz miałem do czynienia jeszcze zanim stali się rozpoznawalni. Było to przed wydaniem bohaterki niniejszego artykułu, debiutanckiej płyty „Pradawna…

Więcej ==>

SETHEIST – Tre Colori – EP recenzja

Muzyka spod znaku włoskiego kina grozy Kiedy członkowie zespołu Setheist, którego najnowsze wydawnictwo wpada w moje ręce deklarują, iż ich twórczość inspirowana jest kinem grozy…

Więcej ==>