Ku Chwale Eternii

No i stało się, Thomas „Tom” Winkler, z niewiadomych przyczyn został ,,zwolniony” z roli wokalisty w zespole GloryHammer, tylko drogą mailową, od tego czasu mineły prawie dwa lata. Angus Mcsix zdążył założyć własny zespół nazwany po prostu ANGUS McSIX, do składu zaprosił Manu Lotter, byłego perkusistę Rhapsody of Fire dając mu pseudonim Skaw!, byłą gitarzystkę Frozen Crown Thalia-ę Bellazecca, czyli Amazon Queen Thalestris oraz Sebastian „Seeb” Levermann (członek Orden Ogan), który nadał sobie pseudonim Arch Demon Seebulon. Napalm Records 21 kwietnia 2023 roku, wydało debiutancki album grupy ANGUS McSIX, zatytułowany ,,Angus Mcsix and the Sword of Power”. Jako fan power metalu, zespołu Orden Organ i wokalu Thomasa mam naprawdę wysokie oczekiwania.

Album otwiera ,,Master of the Universe”, czyli pierwszy singiel promujący. Chór i elektronika, dynamiczna perkusja, gitary, czyli epickie wejście zaliczone. Czysty i wyraźny wokal, jaki znałem, pomaga mu też czasem Arch Demon Seebulon, płynne przejścia, wszystko idzie płynnie, a te wysokie partie wokalne nadal robią wrażenie. Solówka gitarowa Amazon Queen Thalestris z keybordem, a potem build up robi swoje. Antagonista wchodzi do gry! Jeśli chodzi o tekst, to tu mam wrażenie iż fragment ,,I have drowned in the fires/But haven’t lost my soul/Fallen hero, a legend now I’m reborn/Glory left my hammer/But now I wield the sword” to delikatnie mówiąc pstryczek w nos Christopher-owi Bowes-owi, czyli Zargothrax. Muzycznie i lirycznie jest to spójne, no i przebojowe. Dobry start.

Nie ,,zwalnia” tempa opowieści utwór ,,Sixcalibur”, będący drugim singlem, który promował album, przed jego wydaniem. Energetyczne wejście na wysokich rejestrach głosowych. Tu ewidentnie słychać fascynację legendami arturiańskimi, podobieństwo jest aż nadto słyszalne, ale to dobrze. Niezłomny bohater ma miecz, zwalcza nim gobliny, ale, ANGUS McSIX wygnał przy pomocy tego miecza demona Arch Demon Seebulona. Pomalutku kawałki opowieści zaczynają przypominać całość, choć nadal wiele niewiadomych, co , akurat uważam za atut. Muzycznie, nadal dużo ,przejść, trochę inne riffy gitar,a potem znowu powraca dynamika i moc. Tu akurat solówka gitarowa Arch-a jest bardziej rozbudowane. Moment skandowania ,,Hail, hail, hail, all hail!” daje pewien ,,oddech”, a refren wchodzi do głowy. Headbanging wchodzi samoistnie. Jest coraz lepiej. Do tego jeszcze pod koniec druga solówka Arch-a. Wow!

,,Laser-Shooting Dinosaur” to poza zmodyfikowanym głosem w deklamacji Agnus-a, elektronika rodem z gier video, to wszystko zapowiada, ,,ciszę przed burzą”. Skoczna perkusja, z blastami, chwytliwy riff gitar, do tego chór, po wstępie do historii o ,,uroczym” rumaku, a raczej DINO, z laserami, wiem, że, ANGUS, to jest ,,gość”. Breakdown jest dla mnie nostalgiczny, dlaczego Arch Demon Seebulona, tworząc tu stemple, inspirował, się intrem z gier, przy której nadal spędzam, delikatnie mówiąc godziny, mam tu na myśli MORTAL KOMBAT. Brnąc dalej, motyw Tokio, miejsca stworzenia tej bestii, od razu przywodzi mi na myśl, inny zespół Beast In Black i ich utwór „One Night in Tokyo” , jeden z singli z ich najnowszego albumu, tak na marginesie, czekam na ich nowe wydawnictwo. Tyle emocji się skumulowało naraz! Ta kompozycja też potrafi wejść i nie wyjść przez długi czas.

,,Amazons of Caledonia” to znowu nawiązanie do gry planszowej, ,,Clans of Caledonia”, która opowiada trochę o historii Szkocji. Hmm, czyżby Angus nawiązywał znowu do twórczości pewnego zespołu? Tak się zastanawiam. Mniejsza, wnioski na samym końcu, sama kompozycja jest spokojniejsza, dużo bardziej subtelne są tu stemple, czy tam partie keyboardu jak kto woli. Wokalnie nie tylko popisuje się tu Angus. Solówka Arch-a nie tylko na gitarze, ale też na keybordzie i to budowanie napięcia. Jest dobrze. Sam refren też jest podświadomie przeze mnie nucony.

,,Ride to Hell” to trochę ponowne nawiązanie do charakteru ,,Laser-Shooting Dinosaur”, mam tu na myśli klimat gry video, wkrada się, już monotonia i przewidywalność. Kolejna kultowa dla mnie gra ,,Street Fighter 2” , jak się w nią grało na automatach. Poza tym, bez rewelacji, jest ok, znowu trochę bardziej ,,intensywniej”. Zaczynam wyczuwać ,,spadek mocy”. ,,Starlord of the Sixtus Stellar System” to riff i perkusja ,,zainspirowana” pewnym ,,kultowym” numerem od AC/DCt. Tak samo, jeśli chodzi o chór, taki kawałek o piorunie. Na pewno kojarzycie. Tu zaczyna się ,,rysować” wątek Amazon Queen Thalestris mam wrażenie. Te nawiązania do Star Lorda, wybacz Angus-ie, ale Star Lord to jest tylko jeden. Wreszcie Arch Demon Seebulona przemówił! Dobrze, bo już zaczynałem pomału tracić pełne zainteresowanie. Dobra solówka gitarowa na koniec.

,,The Vision in the Fires (Intro)”to instrumentalne wprowadzenie, do mam nadzieję, ,,drugiej” części tej całej opowieści. Partie orkiestry są tu dobrze podkreślone. Po samej końcówce płynnie przechodzimy do utworu ,,Eternal Warrior”, tu stemple znowu bardzo zbliżyły się do stylu ORDEN OGAN i Best In Black. Tak się akurat złożyło, iż, lubię obie kapele, tu też drugi wokal pokazuje więcej. Sam tekst nie jest odbierany nad wyrost i faktycznie wciąga, tu nawiązań do twórczości Antona Kabanena jest więcej, ale trzeba przyznać, iż fraza: ,,Eternal Warrior,with a heart as pure as steel/Eternal Warrior, fight for all that’s real/Eternal Warrior, claim forever victory/Eternal Warrior,
in me! Na ,,The Key to Eternity” poszukuje ,,tytułowego” klucza do wieczności, kolejna porcja stempli, gitar i perkusji. Inny wokal, mniej gardłowy. Jedna zmiana tempa i oczekiwana przeze mnie deklamacja Arch Demon Seebulona. ,,In a Past Reality” to pikseloza, elektronika, gitary i podwójna stopa, no i tunel gitarowy. Dużo tego na start, potem jest nieco spokojniej. Znowu wątek kobiety (zapewne chodzi o Amazon Queen Thalestris , którą Angus ratuje z opresji) kolejna wyprawa i zwycięstwo. Solówki gitarowe średnie. Przedostatni ,, Fireflies of Doom” kolejny elektroniczny wstęp i pojawiają się świetliki, tak to one pomagają Angusowi. Pod koniec faktycznie solówka gitarowa jest jedną z lepszych, ale to tyle. Płytę zamyka ,,Just a Fool Will Play Tricks on Angus Mcsix”. Jakby jakimś cudem ,,słuchacz” nie skupiał się na tekście, tylko samej muzyce, Angus chce o Sobie przypomnieć.

Angus Mcsix and the Sword of Power, po przesłuchaniu tego ,,debiutu”, nie jednokrotnym, przyznaje się, mam w głowie nadal galimatias. Dlaczego? Po pierwsze autorzy muzyki, tekstów i samej produkcji, czyli Thomas „Tom” Winkler i Sesybastian „Seeb” Levermann, to może nie weterani, ale mają już swój dorobek. Muzycznie sama płyta nie jest zła, przywołała kilka wspomnień i skojarzeń z innym i zespołami (Beast In Black), ale podobieństw, do ,,starego” Gloryhammer-a się nie wyprze. Tu przestaje być ,,kolorowo”, rozumiem, dodanie kilku ,,nowych” wątków, ale bez przesady. Czy album mi się podobał mimo wszystko? W pewnym sensie. Czy da się do niego wracać? Jak ma ,,coś” lecieć w tle przy grze lub sprzątaniu, jasne. Czy polecam ten album na początek przygody z power/heavy/symphonic metalem? Są lepsze. Chętnie poczekam też i usłyszę, co ,,nowy” Gloryhammer zaprezentuje na swoim nowym albumie, który ma premierę już niedługo. Jeszcze rada ode mnie za ,,darmo” dla Thomas-a „Tom” Winkler-a, mniej podkreślania ,,wyjątkowości” Angus-a McSix, bo do pewnego czasu było to znośne, ale to bezczelne ,,podsumowanie”, przelało czarę goryczy. Okładka albumu też z kategorii ,,przeciętnych”.

Kacper Sikora ,,Relevart”

7,5/10

Music Wolves - Odstęp

In Aphelion’s „Moribund”-recenzja

Nie tylko Ikea Szwedom wyszła Przez ostatnie tygodnie w moich słuchawkach gościły głównie zespoły polecane przez Only Black Metal, co oznacza niewielkie, krótkotrwałe kapele, nagrywające…

Więcej ==>

Tortuga – Dieties

Bóstwa na chillu .  Zarówno rodzima scena muzyczna, jaki i nasz Naczelny nie przestają mnie zaskakiwać. Jak mówi mądrość ludowa, człowiek całe życie się uczy,…

Więcej ==>