Surowizna jak za starych czasów.

Oldskulowe granie wraca do łask co raz mocniej. I to nie tylko w Polsce ale w ogóle na świecie. W sercach nowo powstałych zespołów cały czas zaszczytne miejsca mają grupy święcące triumfy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych a czasy gdzie czytało się ziny, nagrywało w piwnicach czy garażach kasety demo i odręcznie tworzyło do nich okładki są wieczne dla mnóstwa współczesnych muzyków. Te czasy przywołuje znakomicie debiutancki duży album grupy Atonement zatytułowany jakże klasycznie – „Where The Light is Devouring by Darkness”.

Jest to moje pierwsze spotkanie z grupą, która na swym koncie ma wydaną dwa lata wcześniej EP-kę „Genesis of Blasphemy”. Ale zaznaczam, że jest to spotkanie jak najbardziej udane. Pierwszy album Atonement to jazda w starym stylu. Chwilę ponad trzydzieści minut klasycznego, totalnie oldskulowego śmierć metalu z siermiężnymi, grubo ciosanymi riffami i pierwotnym, jaskiniowym growlem. Z dziewięciu utworów na płycie wylewają się takie inspiracje takimi mistrzami jak Bolt Thrower, wczesne Immolation, Entombed czy At The Gates. Dodatkowo za surowością albumu przemawia czarno biała okładka z wkurwionym demonem, czaszkami i płomieniami. Po krótkim intrze „The Beginning of Ritual” zaczyna się konkretna jazda. Utwór „Midrautas Vras” wprowadza słuchacza w otchłań bez dna skąd wylewa się kanonada piekielnych dźwięków. To, co mi się bardzo podoba w tej muzyce to świetna selektywność gitarowych riffów i dudniącego basu. W duecie tworzą kruszącą kości mieszankę wybuchową. Muzyka Atonement w każdym utworze skłania do intensywnego headbangu i unoszenia rąk w geście „rogów”.

Bezapelacyjnie stwierdzam, że wszystkie dziewięć utworów na płycie to dziewięć niezwykle spójnych ogniw łańcucha wykutego w starej kuźni metalu. Nie sposób wyodrębnić tu pojedynczego utworu ponieważ wszystkie stanowią integralną całość przekazu. Album jest dzięki temu niezwykle zbity i konsekwentny niczym buldożer na gruzowisku. Dobrą sprawą jest również to, że spina się dwiema instrumentalnymi klamrami które zostawiają słuchacza w delikatnej konsternacji aby następnie odpalić płytę raz jeszcze.

Jeśli jesteście fanami ekstremalnego metalu według „starej szkoły” to debiutancki długograj Atonement przypadnie Wam do gustu w stu procentach. Natomiast jeśli pobieżnie słuchacie klasyków death/black metalu to również spróbujcie a na pewno znajdziecie w słuchaniu tej muzyki dużo przyjemności.

9/10 Michał D.

Music Wolves - Odstęp

Ols – Pustkowia – recenzja

Pogańska pieśń o pustce i śmierci Ols to jednoosobowy dark neo folkowy twór na polskiej scenie muzycznej. Nie można go nazwać objawieniem , gdyż z…

Więcej ==>