Historia mrokiem pisana
Od dawna powtarzam, że warto monitorować polską scenę ekstremalną, gdyż bardzo często można natknąć się na rzeczy wyjątkowe. Owszem, są one zawarte w konwencji ciężkiego grania, ale mają w sobie to, co (nomen omen) nazywamy często „iskrą bożą”. Nie będę tu niepotrzebnie jojczył na małą różnorodność muzyki, bo nie o to chodzi. Chodzi o jakość i konsekwencję w działaniu. A jeśli mamy do czynienia z debiutem na tak wysokim poziomie, to dopiero prawdziwa bomba. Przed Wami grupa Baalzagoth i ich pierwsza płyta „Morbid Persecutions”.
Baalzagoth jest świeżym tworem na polskiej scenie. Trzy lata działalności, cała machina dopiero się rozpędza i wygląda to naprawdę obiecująco. Po EP-ce „God Delusion” przyszedł czas na słusznych rozmiarów, trwający prawie czterdzieści minut długograj. A co z treścią? Dziewięć utworów stworzonych zgodnie z tradycją surowego, pierwotnego death metalu. Zespół uderza w klasyczne, niskie tony sunąc niczym opancerzona kolumna zostawiająca po sobie krajobraz śmierci i zniszczenia. Rozkręcający całą płytę utwór „Unholy War” to wysokiej klasy ekstrema której nie trzeba wirtuozerii ani silenia się na nie wiadomo co. Ważny jest dobry riff i stworzenie charakterystycznego dla „śmierć metalu” klimatu. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj fakt, że perkusja napędzająca cały kolektyw jest obsługiwana przez PIĘTNASTOLATKA! Jeśli ten młody chłopak jest w stanie już teraz zapewnić tak dobry serwis perkusyjny, to nie mogę się doczekać jak jego rozwój potoczy się dalej. Pozostali muzycy oczywiście hardo dotrzymują kroku bębniarzowi wyrzucając z siebie mocarne brzmienie basu, gęste i ciężkie riffy oraz brudny i demonicznie brzmiący głos frontmana. Kolejne części płyty takie jak „Aborted” czy „Revenge” to napędzane wściekłością i mrokiem death metalowe hymny nawiązujące do takich klasyków gatunku jak Bloodbath czy Incantation.
Mówi się, że sukces ma wielu osób i w tym wypadku nie jest inaczej. Poza zespołem niski pokłon dla Heinrich House Studio gdzie materiał został nagrany i brzmi na bardzo wysokim poziomie. W końcu jak pracować to z najlepszymi :).
Ogromnie się cieszę, że należę do grona odbiorców debiutanckiego albumu Baalzagoth. Grupa otwiera przed sobą bramy piekieł z których (mam taką nadzieję) będzie co kilka lat wydobywać dla słuchaczy iście diabelskie rozwiązania muzyczne. Gratuluję udanego i ciekawego debiutu, który na pewno nie przejdzie bez echa a ze swojej strony życzę zespołowi kariery na poziomie chociażby Christ Agony czy Azarath.
Jeśli lubicie wymienione w tym tekście zespoły, to Baalzagoth siądzie wam niesamowicie!
8/10 Michał D.