Oto hipopotam [Behemot], którego stworzyłem, jak i ciebie, żywi się trawą jak wół.Lecz patrz, jaka siła w jego biodrach i jaka moc w mięśniach jego cielska!Swój ogon wypręża jak cedr, ścięgna ud jego są mocno splecione,Jego kości niby rury miedziane,jego członki jak drągi żelazne.Jest on przedniejszym z dzieł Bożych; jego Stwórca zaopatrzył go w miecz. Góry, gdzie igrają wszystkie dzikie zwierzęta, dostarczają mu paszy. Wyleguje się pod krzewami lotosu, w ukryciu trzciny i bagna. Krzewy lotosu osłaniają go cieniem, otaczają go wierzby nad potokiem. Oto, gdy rzeka wzbiera, nie płoszy się; jest spokojny, choćby Jordan wpadł do jego paszczy.Czy można go wyciągnąć hakami albo przekłuć kołkiem jego nozdrza?" . Księga Joba 40.15-24
Wracam do Polski. Albowiem wszystkim znany (czy lubiany to już kwestia indywidualna), pomorski Behemoth, z ,,Nergalem” Adamem Darskim na czele, 16 września 2022 roku wydał swój dwunasty album zatytułowany ,,Opvs Contra Natvram”. Album został wydany dzięki Mystic Production, Nuclear Blast oraz Victor Entertainment. Jestem tej płyty tym bardziej ciekaw, ponieważ ostatnia płyta – ,,I Loved You at Your Darkest” bardzo mi się spodobała, jej recenzja jest na stronie. Chętnie się przekonam, czy pomorska bestia jest w formie. Zwłaszcza, że opinie były skrajne, więc dałem sobie trochę czasu, aby własną wyrazić ,,na chłodno”.
Album otwiera kompozycja „Post-God Nirvana”. Sam początek jest odpowiednio mroczny i tajemniczy. Ducha mistycyzmu dopełniają instrumenty perkusyjne, za które odpowiedzialny jest Einar Selvik, znany z zespołu Wardruna. Oliwy do ognia dolewa pierwsza aranżacja orkiestrowa, potem rozpoczyna się deklamacja Nergala. Motyw mentalnego wyzwolenia i zachęta do wielbienia diabła? Intrygujące połączenie. Riffy gitar trafione są w punkt. Gardłowa inkantacja też robi wrażenie. Fraza ,,In hoc signo vinces” to starogrecka sentecja, która ma historyczne pochodzenie. Słowa te miał usłyszeć Konstantyn Wielki pod świecącym krzyżem na niebie, w czasie swojego marszu na Rzym, przed stoczeniem bitwy z Maksencjuszem, tzw. bitwy przy moście Mulwijskim w 312 roku. Widnieją też one w herbie czeskiego miasta Pilzna. Samo otwarcie muzycznie i lirycznie jest dobrze zgrane, ale zespół zastosował znany mi patent z kompozycji ,,Chwała Mordercom Wojciecha”. Z jednej strony mają ku temu pełne prawo, ale z drugiej nie wiem, czy to aby na pewno dobry pomysł? Chociaż skoro nadal to działa…
,,Malaria Vvlgata” to intensywny start perkusji, gitar, basu i wokalu Nergala naraz. Czułem się jakbym po zapowiedzi kojącego snu w poprzednim utworze nie dość, że spadł z wygodnego łóżka na gołe kamienie, to jeszcze dostał w formie pobudki kilka ciosów w twarz i parę kopniaków. Niemiłe uczucie. Choć przeglądając tekst z motywem kodeksu Hammurabiego i ewidentnych odniesień do wojny i zemsty nie powinienem być zdziwiony. Inferno tutaj ostro pracuje, tak samo Seth swoją solówką i Orion basem, jednak nawet za którymś już odsłuchem utwór niestety wpada jednym, a wypada drugim uchem. ,,The Deathless Sun” to trzeci singiel promujący ten album. Jest tu zachowany moim zdaniem balans między epickością, podkreślaną przez chór i partie instrumentów dętych, a intensywnością, tekst też jest świetny. Wraca trochę ,,przebojowość”, ale dalej nie ma wielkiego zaskoczenia z mojej strony, co pozostawia mnie z pewnego rodzaju uczuciem niedosytu. Pierwszy wydany singiel, czyli „Ov My Herculean Exile” ma nie dość, że profesjonalnie nakręcony teledysk, to jego klimat jest utrzymany w formacie horroru. Muzycznie preludium jest ponownie nieco znajome. Zmodyfikowany riff, trochę rodem z płyty ,,The Satanist”, uderzenia w bas z „Blow Your Trumpets Gabriel”. Mocno blackowy. Ekspresyjna deklamacja Adama, w tle blasty i podwójna stopa. Źle nie jest, tu huśtawka temp jest świetna. Końcowa solówka Setha też daje radę, ale nadal ,,nie jestem na kolanach”, a bardzo bym chciał.
„Neo-Spartacvs” kontynuuje motyw wyzwolenia jednostki człowieka z okowów jakiegokolwiek Boga. Porównania do mitycznego Spartakusa nie padają tu przypadkiem, tak samo jak ponownie starogreckie fazy, odniesienia do Troi zniszczonej podstępem przez Greków. Znowu zmasowany atak wszystkich instrumentów i agresywny wokal Nergala, a następnie zmiana tempa i popisy Oriona, Nergala i Setha. Motyw marszówki na samym końcu, okraszony dziką solówką Setha lub Nergala, do końca pewny nie jestem. Jednak nadal nie jestem oszołomiony, co nie do końca mi się podoba! Na „Disinheritance” linia melodyczna jest bardziej skoncentrowana na basie, jednak mimo wszystko nie słyszę tu muzycznie nic nowego, kontynuowane są natomiast motywy z poprzedniej kompozycji. ,,Off To the War” to drugi w kolejności singiel promujący tę płytę. Wracam do epickości związanej mocniej z black metalem. Zwłaszcza chodzi mi tu o wprowadzenie. Tu motyw wojny miesza się skutecznie z eterycznością i mistycyzmem. Jeszcze do tego instrumenty dęte na koniec z dynamicznym riffem. Z bardzo bliskiej odległości od chmur na Ziemię sporowadza mnie „Once upon a Pale Horse”. Niby spokojny początek, gdzie to bas ma więcej do powiedzenia, ale po pojawieniu się wokalu i perkusji pojawia się konstrukcja znana mi bardziej z nurtów ,,corowych”, a nie blackowych. Coś innego, ale z większą ilością znanych elementów, chociażby ponownie z albumu ,,The Satanist”. Przedostatni „Thy Becoming Eternal” ma mocne wejście, ale ma ono fundamenty eteryczne, tym bardziej, że słychać tam chór. Bije z tego utworu też swego rodzaju nastrojowość, dowodem jest, chociażby odpowiednio dopasowana deklamacja Nergala z przyciszonymi instrumentami, a potem iście blackowy breakdown. Album kończy „Versvs Christvs” – intrygujące wprowadzenie to partie pianina autorstwa Michała Łapaja i kolejne oblicze głosowe Nergala, na pograniczu szeptu. Potem wraca znana intensywność, kolejny nieśmiały flirt z amtospheric black metalem, jak na moje ucho.
Powiem w ten sposób: dwunasty album pomorskiej grupy Behemoth zły nie jest. Gościnny udział Einara Selvika mnie zaskoczył, pomocnicze wokale Zofii Fraś w przedostatnim i ostatnim utworze były ciekawe, aranżacje skomponowane przez Jana Stokłosę uratowały „Post-God Nirvana”, „The Deathless Sun”, „Off to War!” oraz „Thy Becoming Eternal”. Okładka autorstwa Antona Pavsyuka w wersji białej i czarnej jest tylko dobra, ale przewidywalna. Lirycznie Nergal mam wrażenie, iż nieco kontynuuje wątki rozpoczęte na ILYAYD, ale muzycznie spójność z tekstem nie raz się gryzie, a dla mnie wcześniejszy album był monolitem, ten natomiast jest nierówny. Rozumiem zamysł odrobiny innowacji w postaci niespodziewanego panina, czy ,,rytualnych” brzmień, za które odpowiedzialny był Einar i bardziej progresywnych gitar, ale efekt końcowy jest taki, że rozmywa to większość kompozycji. Cztery utwory są na dobrym poziomie: „Post-God Nirvana”, „The Deathless Sun”, „Off to War!” oraz „Thy Becoming Eternal”. Ja osobiście po genialnym ,,ILYAYD” miałem nadzieję na kolejny szok i padnięcie na kolana, jednak nic takiego nie nastąpiło. Behemoth nagrał jak dla mnie zbyt bezpieczny album, czym mnie trochę rozczarował jako fana i moim zdaniem zaliczył pewien regres. Stanął na tak zwanym rozstaju dróg. Szkoda. Jestem ciekaw, jaki kierunek zespół wybierze, liczę, że znacznie mniej bezpieczny i bardziej innowacyjny.
Kacper Revelart
7,5/10