Pogańskie pląsy w lesie!

W ostatnią sobotę, 26 września, w chorzowskiej leśniczówce odbył się koncert będący częścią trasy Velesara pod tytułem „Bratnia Krew”. Klub muzyczny na Śląsku został dobrany perfekcyjnie do klimatu muzycznego wydarzenia – znajduje się bowiem wewnątrz chorzowskiego parku, w otoczeniu drzew. Sam wygląd klubu i jego położenie przywodzi nam na myśl starą karczmę, czekającą na wędrowców w sercu lasu. Tak więc zapraszam do środka strudzony wędrowcze, usiądź, rozprostuj nogi, napij się piwa i wsłuchaj się w dźwięk muzyki.

Pierwszy na scenie pojawił się Forbidden Omen – zespół z Krakowa grający death metal, który opiera swoje teksty na mitologii słowiańskiej. Na zewnątrz zawierucha jesienna, a w środku Leśniczówki buchnął ogień. Chłopaki nie pierdzielą się w tańcu. To jakby na przystawkę karczmarz podał wam deskę papryczek jalapeno. Przede wszystkim brawa i ukłony dla wokalisty. Gdzie w tym ciele mieści się taki wokal? Nie mam bladego pojęcia, ale po prostu wgniótł mnie w fotel. Kolejnym elementem, który należy docenić, jest przede wszystkim kunszt muzyczny młodego składu z Krakowa. Technicznie to po prostu miód dla uszu. No ale ok, nie może tak być, że nie powiem nic o tym, czego mi w tym występie brakowało, bo chłopaki urosną w piórka. No i robi się problem, bo muzycznie naprawdę jest bardzo dobrze, a cover Amon Amarth rozwalił mi umysł. Przyczepię się więc do czegoś innego – a mianowicie do wizerunku scenicznego chłopaków, który jest po prostu słaby. Z jednej strony mamy tutaj pogańskie teksty, odwołujące się do naszych wierzeń i solidną dawkę death metalu, a z drugiej chłopaków w bojówkach z delikatnym makijażem naśladującym nieco Turisasa?  Serio panowie? Wdziewać mi tam zaraz słowiańskie łachy, robić karwasze ze swargą, przytknąć róg do pasa i będzie idealnie!

Ogień opadł, nastąpiła chwila spokoju, czas na ogrzanie się dobrym trunkiem i przegryzieniem kiełbasy z grilla. Ta chwila ciszy była zapowiedzią magii, która miała się wydarzyć już za chwilę. Na scenie bowiem zamontowała się Adrianna Aminae Janusz wraz z jej projektem o nazwie Runika. Pierwszy utwór od razu rozruszał całą salę, bowiem powitał nas „Wiking”. Charyzmatyczny wokal Aminae oraz jej osobowość sceniczna potrafią porwać całą salę do zabawy. Niektórzy dosłownie próbowali wyrwać barierki przed sceną – z taką energią przy nich skakali. Nie oszukujmy się, występy Runiki to zawsze magiczne wydarzenie. Nie wiem właściwie co więcej mógłbym napisać, ponieważ jak zauroczony chłonąłem każdy takt muzyczny tego wystąpienia.  Może to wynikać z faktu, że z lokalnej sceny folk metalowej z kobietą na wokalu to wokal Aminae zawsze najbardziej ceniłem – przywodził mi na myśl śpiewny głos Pani Jeziora.

No i nastąpił czas na występ głównej gwiazdy wieczoru – Velesara. Myślę, że przedstawianie wokalisty jest dla fanów całkowicie zbyteczne. Projekt bowiem założył były wokalista formacji Radogost, będącej prekursorem muzyki folk metalowej w Polsce – Marcin Velesar Wieczorek. Jeśli więc za sterami kapeli staje ktoś, kto jest wręcz legendą sceny folk metalowej w kraju, to wiadomo, że możemy spodziewać się muzyki na najwyższym poziomie. Dla mnie osobiście debiutancka płyta kapeli o nazwie „Dziwadła” była najlepszą płytą folk metalową w 2019 roku. Grupa przywitała nas jednym z najbardziej skocznych utworów na albumie pod tytułem „Taniec Diaboła”. I właściwie tekst tej piosenki idealnie obrazuje to, co wydarzyło się podczas całego koncertu Velesara:

 

„Spójrz, mój wędrowcze,

Tam karczma stoi

Koń twój okulał,

Wilków się boi

W karczmie tej diaboł

Tańczy na stole

Wokół utopce

Skaczą po kole”

Leśniczówka bowiem zamieniła się w karczmę, Velesar w diaboła, a publiczność w tańczące utopce. Panie Velesar, chylę czoła tym koncertem. Skradłeś mą duszę.

Słowem podsumowania – to najlepszy gig, na jakim ostatnio byłem. Dziękuję serdecznie wszystkim zespołom oraz pozdrawiam!

Music Wolves - Odstęp

Miałam wrażenie, że właśnie dla takich chwil warto to wszystko robić, nawet jeśli momentami jest trudno. – wywiad z Shagreen

Jest to ten moment, w którym dźwięk przejmuje kontrolę, a człowiek ją traci – w obszernym wywiadzie dla Music Wolves o nowej płycie „Radiance of a Thousand Suns” industrial-metalowego Whalesong, pasji, inspiracjach twórczych, koncertach oraz swojej pracy opowiada multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor – Michał Neithan Kiełbasa.

Więcej ==>

Żmij – wywiad

Zespół Żmij to całkiem ciekawa załoga, niepozbawiona poczucia humoru, ale i potrafiąca opowiadać swoje historie o słowiańskich poczwarach. Poczytajcie i koniecznie posłuchajcie! DB: – Dlaczego…

Więcej ==>