Krótko i na temat (uwaga, grozi zaczadzeniem!)

Lubię poznawać zespoły, o których nigdy wcześniej nie słyszałem. Często trafiają się perełki, ale równie często zespoły, których muzyka jednym uchem wleci, a drugim wyleci. Tymczasem gdzieś pomiędzy odnajduję właśnie bohaterów dzisiejszej recenzji, czyli polsko-włoską kolaborację o nazwie Camera Obscura Two (lub, jak kto woli, CO2).

Materiał zawarty na debiutanckim albumie grupy to, najkrócej mówiąc, mieszanka death i grindu. Utwory są agresywne, konkretne i niezostawiające cienia wątpliwości co do przekazu. Grupa nie tylko hołduje takim gigantom jak Napalm Death czy Terrorizer, ale dzięki brzmieniu riffów i perkusyjnych zagrywek wprowadza do swoich kawałków wyraźne elementy klasycznego rocka. To bardzo ciekawie ubogaca całą muzykę CO2 i może stanowić furtkę, dzięki której dotrze ona do szerszego grona odbiorców (co jest bardzo prawdopodobne). Ciekawostką jest również to, że w zespole mamy dwie gitary basowe, co dodaje jeszcze większego ciężaru muzyce. Powiem szczerze, że nie jestem fanem takich zabiegów jak podwójny bas, ale tutaj sprawdza się to bardzo zacnie. Jedna gitara nie przeszkadza drugiej i do tego dobrze się uzupełniają. Pomysł na plus.

Na debiutanckim albumie zespół postanowił również zabawić się długością utworów. Mamy tutaj trwający poniżej minuty „She’s The Enemy”, a także (tu zaskoczenie) ambientową wstawkę w postaci „Ghost Track”, która brzmi, jakby ktoś eksperymentował z gitarą basową właśnie. Transowy bas jednak znika i z mocą bomby uderza w nas „Swamp Angel”, po którym nastaje kończący płytę „Deathstress”, wchodzący z buta klasycznym, heavymetalowym riffem (good job, panowie). Dziewięć numerów tak różnorodnych, pomimo wspólnego rdzenia, że na sto procent ta płyta będzie dobrym kąskiem dla wybrednych słuchaczy, którzy oczekują nie tylko hałasu i wpierdolu, ale również dobrego groove’u i balansu.

Jeśli szczęście i konsekwencja w działaniu dopiszą, grupa CO2 stanie się jasnym punktem na mapie nowatorskiego, ciężkiego grania. Ze mną ten album nie zostanie na zawsze, ale życzę ekipie wszystkiego najlepszego i powodzenia. Solidnie wykonana praca.

6/10

Michał Drab

Music Wolves - Odstęp

Fatigue/Kontagion – recenzja

Kolaboracja wagi ciężkiej Z kolaboracji artystów mogą wyjść dwie rzeczy. Albo coś naprawdę zajebistego albo coś czego nie da się słuchać (patrz Metallica i Lou…

Więcej ==>