Krakowski Smok !

Jednak co nasze to nasze. Dziś ponownie wracam do Krakowa. Powodem powrotu jest zespół Cursebinger, który dzięki Avangarde Music, wydał 7 kwietnia 2023 roku, swój debiutancki album, zatytułowany Drifting. Dużo o tym zespole słyszałem i mam nadzieję, się nie zawieść.

Album otwiera ,,Affected By Panic”. Już od pierwszych dźwięków, słychać i czuć ten psychodeczniczny niepokój. Partie perkusji, wsparte basem go umacniają, gitary są mocno minimalistyczne, genialnie brzmi natomiast podwójna stopa, jeśli chodzi o bębny. Wokal od samego początku bardzo wyraźny, riff prowadzący też się ujawnia. Oprócz screamu, w tle pojawia się deklamacja, wykonana w sposób łączący niby szef, niby czysty, choć ,,plugawy” śpiew. Szczerze to popisów gry na gitarze się nie spodziewałem, a solówka można określić mianem atmospheric-doomowej. Stemple też robią swoją robotę, a paradoksalnie niby intensywny breakdown, jest całkowicie nieodczuwalny i kolejna solówka gitary. Czy poczułem się ,,zarażony” tytułową paniką? Zdecydowanie nie, jestem wręcz podekscytowany, tym co będzie dalej, ot taki paradoks poznawczy.

,,Drifting” to neoklasyczną gitarą z kolejnym kosmiczno- psychodecznicznym wstępem. Tu wokalista prezentuje nieco bardziej agresywny scream, ewidentnie też słychać ,,noisowe” wstawki, bardzo dobrze, zwłaszcza jak oddają klimat, bo tak jest. Faktycznie dryfuję między wymiarami mroku. Ten efekt ,,transowego odlotu” wzmaga dźwięk zbliżony do pozytywki, przy kolejnej dawce stempli i wolniejsza perkusja. Niech ten stan trwa w nieskończoność! Blackowy breakdown ponownie trafiony na 666 procent. Gitary naostrzone porządnie, a w tle ,,odgłosy” otchłani. ,,Drifting!”. Jeszcze te kosmiczne organy. Nieskończona kreatywność tego zespołu nadal trwa, co mnie akurat cieszy. ,,Shred By Shred” to lekkie zwolnienie tempa na chwilę, ale przy utrzymaniu, zbudowanego wcześniej nastroju. Następuje potem mocniejszy breakdown, wokalnie niby ,,tylko” scream, ale z odpowiednimi modyfikacjami. ,,Becoming” to znowu bardziej blackowo/slugde-owe otwarcie. Zwłaszcza jeśli chodzi o gitary. Oprócz tego powracają ,,genialne” organy, a nawet, pojawia się ,,tunel” gitar. Jednak ponownie jestem zaskoczony. ,,Dłuższego gradu meteorytów” się nie spodziewałem.

,,Can They Hear Me” to intrygujący ,,przerywnik”. Skutecznie skupiający na sobie uwagę i dający, jednak potrzebny ,,oddech”. ,,No Dreams” to kolejne stemple i ,,cosmo-eternal” black, w najlepszym wydaniu. Bas znacznie lepiej tu słychać. Solówka gitarowa jest naprawdę dobra. Jednak znowu jeden z zabiegów głosowych wokalisty, udowodnił, że, grupa nie pokazała jeszcze wszystkich swoich możliwości. ,,Every Tree A Sanctruary” to znowu obranie kierunku na atmospheric. Jeśli chodzi o gitary to ,,echa” norweskiej szkoły jak najbardziej są słyszalne, jeśli chodzi o progresję. Inne, ale równie trafione breakdowny. Płytę zamyka ,,Permeating The Undergrowth”,ostatnia porcja ,,eteryczności” jeśli chodzi o stemple. Minimalistyczna perkusja, to samo dotyczy gitar. Breakdown rozkręca to wszystko. Wokalista też nie próżnuje. Pojawia się też ponownie odrobina melodii. Szepty i ,,efekt echa” wraz z wirtuozerią gitar oraz perkusji to doskonale stopniowane ,,wybudzenie” , czy też ,,pożegnanie, jak kto woli, które uzupełniają stemple.

Debiut krakowskiego zespołu Cursebinger jest fenomenalny. Album ,,Drifting” to praktycznie połączenie progresji, black-u, także od post do atmospheric, elektrycznego ,,eteru”, gdyż prawie każda partia stempli jest inna. Wirtuozeria instrumentów w ,,odpowiednich” momentach, danych kompozycji, czyli gitara basowa – Łukasz Sojka, gitary – Hubert Fudała, perkusja – Marek Koszycki, a jeszcze do tego mamy wokal Macieja Proficza, który potrafi oddać ekspresją to, co muzyka, a no i na pozór proste, aczkolwiek refleksyjne teksty, do tego to On odpowiada za stemple. Oczywiście, żeby, to też było jasne, tego albumu nie odczuje się w pełni zawsze, mimo wszystko ,,pewne” emocje, lub odczucia muszą być w odbiorcy skumulowane, akurat w moim przypadku tak było. Polecam ten album jak najbardziej, tu monotonii nie ma, albo dosłownie pojawia się i znika. Kolejny mocny kandydat do ,,debiutu roku 2023″ oraz ,,ciekawe fuzje muzyczne”. Szkoda, że nie wiem kto wykonał okładkę, bo ona też robi dobre wrażenie. Wyczekuje informacji o trasie tej grupy oraz jestem ciekaw następnych wydawnictw. Mają naprawdę potencjał!

9,75/10

Kacper Sikora ,,Relevart”

Music Wolves - Odstęp

Mondocane-Dvala -recenzja

Muzyczny syndrom sztokholmski Okładka niedawno wydanej (sierpień 2021), pierwszej płyty szwedzkiego Mondocane jest hipnotyzująca. Z nieprzeniknionej czerni tła spoglądają na nas przeraźliwie żółte oczy sowy.…

Więcej ==>