Black metal po rosyjsku

Rosja to kraj budzący skrajnie różne emocje. Dla niektórych stan umysłu, dla innych istna „terra incognita”. Jednak pomimo osobliwych i często złośliwych skojarzeń jest to kraj niezwykle bogaty kulturowo, o czym świadczy chociażby mnogość ciekawej muzyki pochodzącej stamtąd. Oczywiście nie jest tak, że wszystko co pochodzi z Rosji jest dziesięć na dziesięć, ale każdemu zjawisku muzycznemu warto się przyjrzeć. Ja dziś przyglądam się najnowszej płycie projektu Devilgroth – „Svyatogor”.

Jest to moje pierwsze spotkanie z muzyką Devilgroth, któremu od początku przewodzi Rusłan Ismailov tworzący pod pseudonimem Aarsland. Jak wynika z historii, jest on muzykiem niezwykle płodnym, ponieważ w ciągu dwunastu lat istnienia Devilgroth stworzył osiem albumów studyjnych. Treść muzyczna na najnowszym albumie to, najkrócej mówiąc, zimny, posępny black metal, który hołduje przodownikom gatunku ze Skandynawii. Siedem utworów trwających prawie godzinę przenosi nas na śnieżno-lodową pustynię, gdzie stajemy naprzeciw niepohamowanego żywiołu. W surowości gitar, perkusji oraz histerycznym krzyku Aarslanda jest silnie dominująca pierwotność i potrzeba uwolnienia dzikiego, niespokojnego ducha. Utwory brzmią jak rytualne hymny, zdające się przyzywać starych bogów, o których ludzkość dawno zapomniała, a sam lider projektu wydaje się być kapłanem pośredniczącym między tajemniczymi, wyższymi siłami a słuchaczem. W numerach takich jak „Dream of The Ancient Land”, „The Living Mountain” czy „Paths of Wisdom” zimno i klimat są wręcz namacalne, jak byśmy trafili w środek syberyjskiej śnieżycy, a towarzysząca muzyka prowadziła nas uparcie naprzód.

Z wartością muzyczną bardzo dobrze koresponduje również okładka wyglądająca na malowaną (czy też rysowaną) w sposób tradycyjny. Nie dostrzegam tu Photoshopa czy innych cyfrowych zabiegów mających „udoskonalić” obrazek. Na dobrą sprawę ciekawym zabiegiem byłoby patrzenie na okładkę w trakcie słuchania płyty, ale obawiam się, że można by się zapętlić i popaść w swego rodzaju obłęd (szczególnie gdy dojdziemy do utworu „Ancestor” oraz kończącego krążek „Through Time, Death and Cold”, będącymi wariacją na temat muzyki elektronicznej w stylu Jean-Michela Jarre’a czy Tangerine Dream). Megaciekawy zabieg ubarwiający płytę.

Wydaje mi się, że siłą najnowszego albumu Devilgroth jest tajemniczość. Płyta jest skomplikowana i nie dla każdego. Wydaje mi się, że często nawet fanom ekstremalnego metalu nie wszystko może tu podejść. Dla mnie najnowszy krążek Devilgroth jest jak najbardziej OK, ale obawiam się, że nie zostanie ze mną na długo. Chociaż może w przyszłości moje nastawienie do tej płyty się zmieni. Black metal z Rosji w wydaniu na „Svyatogor” jest w porządku, ale głowy nie urywa.

Być może do czasu.

6/10 Michał Drab

Music Wolves - Odstęp
sarang

Sarang – 2-Two

Chorzowski nu-metal na światowym poziomie. Linkin Park święcił triumfy mniej więcej wtedy, gdy chodziłem do gimnazjum. Początek roku dwutysięcznego był naprawdę łaskawy dla takich kapel,…

Więcej ==>

Recenzja Halucynogen „Zaraza”

Trup i psychoza Halucynogen – zespół, który nie da się tak łatwo zaszufladkować, w końcu, po kilku latach ciszy nagrał pełny album. Wstrzelili się swoją…

Więcej ==>