Giganci ze szczytu świata

Są zespoły, które cieszą się w naszym kraju szczególnym szacunkiem. Zespoły, które zbudowały sobie ogromną bazę fanów przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat bytowania w świadomości słuchacza i których znak jakości jest oczywisty. Kiedy taki zespół przyjedzie do Polski to można być pewnym, że spotka się z ogromnym zainteresowaniem. Do takich grup bez wątpienia zaliczają się giganci progresywnego metalu z Dream Theater, którzy zagrali pod koniec stycznia na warszawskim Torwarze dając tym samym osiemnasty koncert w swojej karierze nad Wisłą.

Muzyka „Teatru Marzeń” nie należy do łatwych i przystępnych. Długie, często kilkunastominutowe utwory, zmiany klimatu jak w kalejdoskopie, wirtuozeria i perfekcja na najwyższym poziomie nie będą czymś co przypasuje każdemu słuchaczowi. Jednak moim zdaniem nawet jak nie słucha się takiej muzyki na co dzień to warto przynajmniej raz w życiu wybrać na koncert Dream Theater aby zobaczyć i poczuć tą wyjątkową sztukę. Bo nacechowana tyloma emocjami i kompozycyjną fantazją muzyka nie zdarza się często, a Dream Theater absolutnie przodują w swoim gatunku. Dlatego jako wielki fan zespołu zdecydowałem się po raz kolejny wybrać na ich koncert.

Pod Torwarem znalazłem się dłuższą chwilę przed otwarciem bramek i mimo zimnej, niesprzyjającej pogody spotkałem pierwsze setki sympatyków kwintetu z Nowego Jorku. Po delikatnym zamieszaniu z odnalezieniem odpowiedniej bramki zainstalowałem się na płycie hali i zająłem dogodne miejsce pod samymi barierkami. Pierwszą rzeczą, która zaskoczyła mnie pozytywnie była duża ilość młodych ludzi (młodych w przedziale 25-30 lat) ponieważ kiedy wcześniej oglądałem Dream Theater raczej dominowało starsze pokolenie. To dobry znak, że trudna i wymagająca muzyka zyskuje nowych sympatyków.

W końcu nadszedł czas na support, którym był fiński zespół Arion. Nie znałem wcześniej tej grupy, pod kątem nagrań studyjnych nie bardzo mi się spodobali, ale muszę przyznać, że rozpoczynając punktualnie swój set zrobili co do nich należało. Energiczna mieszanka power i heavy metalu kojarzącym mi się odrobinę z twórczością Edguy czy Helloween rozgrzewała fanów z piosenki na piosenkę. Muzycy dawali z siebie sto procent, skakali po scenie a wokalista co chwilę zachęcał fanów do wspólnego skandowania refrenów. Wiadomo, support czas ma ograniczony, ale Arion wykorzystał każdą sekundę swojej obecności na scenie. Niby tylko pół godzinny set ale w zupełności wystarczający. Ciekawostką jest to, że Dream Theater nie zawsze ma w zwyczaju zabrać na trasę jakikolwiek support ale tutaj melodyjny metal młodych Finów bardzo sympatycznie spełnił swoje zadanie. Muzyka Arion trzyma się sztywno wyznaczonych konwencji gatunkowych, ale na żywo brzmi naprawdę przyjemnie. Dodatkowo akustyka Torwaru na którą często się narzeka była również jak najbardziej do przyjęcia.

Po zejściu supportu ze sceny nastąpiło półgodzinne oczekiwanie podczas którego techniczni Dream Theater sprawdzali sprzęt i krzątali się tam i z powrotem. Dało wyczuć się, że fanom dłuży się ten czas i najchętniej poszliby po piwo albo coś do jedzenia jednak nikt nie chciał opuszczać wcześniej obsadzonego i dogodnego stanowiska.

W końcu wybiła godzina ósma i zaczął się spektakl. Dream Theater po pompatycznym intro weszli na scenę i rozpoczęli swój koncert od utworu „The Alien” który pochodzi z najnowszej płyty zespołu „A View From The Top of The World”. Od pierwszych sekund uderzyła we mnie perfekcja do jakiej Dream Theater przyzwyczaiło swoich fanów. Czwórka instrumentalistów z niezrównanym i bardzo brodatym gitarzystą Johnem Petruccim na czele wydobywała ze swoich instrumentów przecudowne dźwięki. Wielu fanów przed koncertem w mediach społecznościowych miało obawy co do formy wokalnej Jamesa LaBrie, ale gdy pojawił się on na scenie czułem, że będzie dobrze. I było dobrze. Może nie perfekcyjnie, bo LaBrie swoje najlepsze lata wokalne ma już za sobą (w tym roku muzyk obchodzi sześćdziesiąte urodziny) ale dalej potrafi solidnie zahipnotyzować słuchaczy swoją manierą wokalną i sceniczną. Świetne było również obserwowanie jak rozpiera go energia na scenie. James biegał od jednego krańca sceny do drugiego, nawiązywał znakomity kontakt z publicznością i czuć było, że świetnie się bawi (co nie zawsze jest takie oczywiste).

Na tej trasie koncertowej Dream Theater postawili głównie na kompozycje z ostatniej płyty, ale nie zabrakło również klasyków takich jak „6:00”, „Bridges in The Sky” czy kultowy utwór „Pull Me Under”. Mniej więcej w połowie koncertu zespół postanowił zrobić dłuższą przerwę między piosenkami zapraszając na scenę swoją kierowniczkę produkcji która tego dnia obchodziła urodziny więc kilka tysięcy fanów razem z zespołem odśpiewało dla niej radosne „Happy Birthday”. Piękny gest.

Jak wspomniałem wyżej Dream Theater jest jednym z tych zespołów które ze względu na długość swoich piosenek grają również bardzo długie koncerty. Występ w 2014 roku w Spodku na którym byłem trwał trzy godziny. Tym razem było troszkę krócej, bo 2 godziny i dziesięć minut a jego zwieńczeniem były dwie kompozycje trwające łącznie….czterdzieści minut. Dwa utwory o długości większości współczesnych płyt metalowych. Takie rzeczy tylko w Dream Theater. Jednak tej długości nigdy nie czuć podczas słuchania ich muzyki ze względu na to jak ona płynie. Dream Theater nigdy nie popadali w dłużyzny, nudne momenty tylko cały czas dolewając oliwy do ognia utrzymują uwagę słuchacza. Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków grupa długo żegnała się z polską publicznością zapewniając, że jeszcze nieraz do nas wrócą po czym z uśmiechami na twarzach zeszli ze sceny. To, że powrócą jest więcej niż pewne, bo uwielbiają u nas grać. Dlatego jeśli kiedykolwiek będziecie zastanawiać się nad tym czy wybrać się na koncert Dream Theater – nie zastanawiajcie się ani chwilę. To zespół jedyny w swoim rodzaju, wręcz z innej planety i naprawdę warto ich zobaczyć. Ja wyszedłem z Torwaru bardzo szczęśliwy i przy kolejnej okazji wybiorę się na ten jeden z moich ulubionych zespołów.

Fotki by : Ewelina Wójcik @ewelinaeris

 

Music Wolves - Odstęp
Czarna Wigilia Photo 1

Relacje – Czarna Wigilia

Czarna Wigilia 21 stycznia miałam przyjemność gościć na cyklicznej imprezie „Czarna Wigilia” organizowanej przez klub muzyczny Faust w Katowicach. Na scenie zagrały kapele: Mordhellblack –…

Więcej ==>

Castle Party 2022 – relacja

Najpiękniejszy festiwal w Polsce? Dokładnie tydzień temu rozpoczynała się kolejna edycja największego festiwalu muzyki gotyckiej i alternatywnej w naszym kraju a mianowicie Castle Party. Oczywiście…

Więcej ==>
Castle Party 2019 - Photo 1

Relacje – Castle Party 2019

Castle Party 2019 Relacja 26 edycja (a moja piąta) festiwalu już za nami, ale wiele osób jeszcze jakiś czas będzie żyło wrażeniami, które towarzyszyły nam…

Więcej ==>

Abbath/1349/Vltimas/Nuclear

9.02.2019, Progresja – Abbath/1349/Vltimas/Nuclear Jako, że zasmakowałem w obu albumach wydanych przez gwiazdę wieczoru, specjalnie się nie zastanawiałem, czy wybrać się na ten gig. Tym…

Więcej ==>