Belgijska szkoła thrashu i głos ,,nowego pokolenia”.

Uwielbiam festiwale za to, że, dzięki nim, odkrywam nowe zespoły. Jadąc na festiwal In to The Grave, nie spodziewałem się, niczego co mnie zaskoczy. Dokładnie belgijski zespół Evil Invaders, który 1 kwietnia 2022 roku, dzięki Napalm Records, wydał swój trzeci album, zatytułowany Shattering Reflections, po ich występie, postanowiłem na ,,chłodno”, ale nadal z ciekawością, przesłuchać ową płytę. Jakie wrażenie na mnie wywarła? Znacie sposób, aby się o tym przekonać.

Album otwiera Hissing in Crescendo, jest to mocne wejście obu gitar, jeśli chodzi o riffy, wraz z domieszką wirtuozerskich popisów. Perkusja natomiast, też nadaje dynamiczne tempo od samego początku. Wokal Joe, to wysokie partie, których szczerze się nie spodziewałem, potem barwa zmienia się nieco, pod scream/growl. Mieszanka thrashu i heavy. Breakdown też jest dobry a sam Joe, okrzykami nadaje mu już wręcz ,,koncertowy” charakter. Solówka gitarowa tylko ,,podkręca” tempo i stworzony klimat, stoi naprawdę na wysokim poziomie. Płyta rozpoczęta od wysokiego C. Lirycznie utwór, moim zdaniem, jest o osobie, cierpiącej z nieznanego powodu, przez to nie potrafiącej zasnąć każdej nocy.

Die for Me, to kolejny dobry wstęp gitarowy, wokal też utrzymuje poziom. Dwaj gitarzyści wchodzą na jeszcze wyższy poziom, swych umiejętności, duża ilość blastów i podwójna stopa, dają zamierzony efekt, zabójczego tempa. Bas też ma swój czas. Solówka gitarowa jest świetna. To już ewidentny speed metal. W tekście powraca motyw, ran i cierpienia. Pytanie: Kto dl kogo umiera? Nie jestem do końca pewien. Intrygujące. In Deepest Black ma spokojniejszy start. Jest to genialna ballada, bo wątek, niespokojnej duszy, osoby, przeżywającej, własne ,,piekło”, się rozwija. Czy owy ,,bohater” znajdzie spokój? Jestem tego bardzo ciekaw. Muzycznie wszystko się ,,zgrywa” w całość, w odpowiednich momentach zwolnienia, zmiany temp, zmiany wokalu. Jako singiel, dobrze promuje płytę, której wcześniej nie znałem. Sledgehammer Justice to thrashowo/speedowy powrót, do tego chwytliwy, inne riffy, zmienne wokale. Jak dotąd wszystko, co najlepsze. Tekst dotyczy buntu jednostki wobec systemu, czy też nawet Boga, co mi się bardzo podoba. Breakdown genialny z ponownym podkreśleniem basu. Headbanging się mi uruchomił, co jest pozytywnym efektem. Solówka na ,,lekkie” rozluźnienie, a następnie kolejna za to ,,szybsza”. Efektu monotonni, w ogóle nie czuję. Forgotten Memories jest nieco bardziej heavy metalowy, ponownie ze spokojniejszym tempem, Joe ponownie zaskakuje swoimi wokalnymi możliwościami. Wracamy też do tytułowego ,,bohatera” , który wraca do swych wspomnień, ale wola walki w nim narasta, pomimo porzucenia przez innych. Gitarowych solówek tu nie brak, nie jest to ballada, ale też nietypowy speed/trashowy utwór. Na swój sposób jest unikalny. Instrumentalny Realm of Shadows dale mi jako słuchaczowi nieco wytchnienia, ale utwierdza, w przekonaniu, że, Joeri (basista), jedynie wraz z perkusistą Senne Jacob-sem, potrafią utrzymać stworzony wcześniej klimat. Eternal Darkness, kolejne połączenie gitar, gdzie to bas jest ważniejszy, a perkusja jest równie intensywna, przez blasty, dopiero potem jest gitarowe solo, to wszystko dobrze buduje napięcie, następnie thrashowo/speedowy breakdown. Wszystkiego dopełnia ekspresyjny wokal. Natomiast akustyczno/neoklasycznych akcentów się nie spodziewałem. Tekst jest o ,,wiecznej” ciemności, która może spotkać każdego z Nas. Na My World jest przedstawiony dalszy los głównego ,,bohatera”, który dalej walczy ze swoimi problemami. Tunel gitarowy robi wrażenia, tak sam zmiana wokalisty na Max-a, bazującego na mieszance screamu i growlu, ale też z wysokimi partiami. Kolejne zaskoczenia. Muzycznie jest znowu bardziej thrashowo, z lekki akcentem heavy/corowym. Wokal brzmi tu znacznie bardziej, jak czarnego charakteru, takie mam wrażenie. Aeon to dłuższy, ale ponowny popis kunsztu bębniarza i neoklasycznego grania gitarzystów. Urzymujący swego rodzaju eteryczność. Płytę zamyka The Circle, zaczyna się, jak Sweet Child O’ Mine, ktoś tu ewidentnie lubi Slasha (Saul-a Hudson-a), jednak jest autorski akcent. Wokal jest ,,mocno” diabelski. Motyw kręgu, jest o tyle ciekawy, że, wielowątkowy, choć nie mam pewności, czy też dotyczy głownego bohatera. Muzycznie jest równie intensywnie, speed metalowo, także, zamknięcie płyty jest równie udane jak jej początek. Jeszcze kolejny neoklasyczny akcent, jako uspokojenie, a potem jazda bez trzymanki.

Płyta Shattering Reflection, jest doskonała z wielu powodów. Pierwszy mz nich jest ewidentna spójność, muzyczna, jak i liryczna. Instrumentarium na naprawdę najwyższym poziomie, od razu przywołujace skojarzenia z zespołami takimi jak Judas Priest, Kreator, Megadeath, wokalista Joe, to połączenie ekspresji Rob-a Halforda, Axl-a Rose-a, Miland-a „Mille” Petrozz-y a wokal Max-a, odrobinę Dave-a Mustaine-na, co ważne, nie jest to kopiowanie, tylko godna inspiracja. Lirycznie też nie jest źle, choć zostałem pozostawiony z lekkim niedosytem. Do tego okładka też ukazuje, czego można się spodziewać. Muzyczne łączenie speed, heavy, thrash, a nawet rock’n’rollowych riffów jest świetne, do tego refleksyjna ballada In Deepest Black. Tu nie ma nawet ,,przeciętnego utworu, a ich występ na In to The Grave, był jednym z lepszych, przy ich nasepnej trasie, zamierzam się, wybrać na ich koncert w Polsce. Mocny kandydat na płytę 2022 roku w kategorii heavy/thrash/speed metal.

10/10

Kacper Sikora ,,Relevart”

Music Wolves - Odstęp

Kazik „Zaraza” – recenzja

Kolejna platynowa płyta Kazik Staszewski to bez wątpienia postać polskiej sceny muzycznej, której nie trzeba przedstawiać. Wokalista klasyki polskiej sceny muzycznej, czyli Kultu i żywa…

Więcej ==>