Oko otwarte na Furię.
Panowie z Furii długo kazali na siebie czekać, oj długo. Jeden z najbardziej intrygujących i enigmatycznych zespołów na naszym rynku muzycznym po wydaniu w 2016 roku płyty „Księżyc milczy luty” sporo jak na siebie koncertował w kraju (trasa z Licho, Sacrilegium, Thaw) oraz za granicą (koncerty w Europie oraz sympatyczny wypad do Japonii). Dodatkowo członkowie zespołu mieli mnóstwo innych aktywności. Nihil, wokalista, gitarzysta oraz wizjoner formacji, przyjął propozycję dołączenia do trójmiejskiego Blindead i nagrania z nimi płyty
„Niewiosna”, a Artur Rumiński, gitarzysta, pracował m.in. z grupami ARRM oraz Mentor. Dodatkowo twórczość Furii wpadła w oko (a raczej ucho) reżyserowi teatralnemu Janowi Klacie, który zaangażował zespół do udźwiękowienia spektaklu „Wesele” w Teatrze Starym w Krakowie. Pracy dużo, terminy gonią i perspektywa stworzenia nowego albumu zeszła na trochę dalszy plan.
I nagle jest trailer! Dziwny, niepokojący, dodatkowo z głosem Krystyny Czubówny. Furia wjechała z buta i zapowiedziała na luty album studyjny. Jednak… czy to na pewno dobre określenie na najnowszy twór górnośląskiej formacji? Dzieło zatytułowane „w Śnialni” zawiera dwa utwory (a właściwie dwie części) trwające łącznie niespełna trzydzieści minut. Furia po raz kolejny ostro skręciła w rejony do tej pory niezbadane. Rezygnacja z nagrywania w studiu na rzecz pracowni malarskiej w Katowicach, zaangażowanie aktorów wyżej wspomnianego Teatru Starego oraz orkiestry górniczej – wydawałoby się, że zmiksowanie tego wszystkiego to szaleństwo, a jednak jest w tym metoda. Zamiast klasycznego albumu otrzymaliśmy fuzję słuchowiska, musicalu i niepokojącego dźwiękowego spektaklu, w którym można się zatracić i popaść w obłęd. Dźwięki i słowa docierają do najskrytszych zakamarków naszej wrażliwości i przedstawiają nam galerię obrazów, o jakiej do tej pory nam się nie śniło.
Płyta płynie wolno niczym kra na rzece, a Nihil, jak prawdziwy mistrz ceremonii, okrasza ją swym dostojnym głosem oraz brzmieniem gitary. Słuchając zarówno pierwszej części płyty „Wesele w Śnialni”, jak i drugiej „Tańcowały chochoły Wyjawienie”, mam wrażenie obcowania ze sztuką, w której spotyka się antyczny teatr, surrealistyczne malarstwo, młodopolska ezoteryka oraz zimny, norweski black metal. Wszystkie te przejawy sztuki tworzą na „w Śnialni” spójny krąg toczący się w nicość.
Zdaję sobie sprawę, że wielu fanów dawnej twórczości Furii będzie miało problem z tym albumem albo nawet spisze zespół Nihila na straty. Jestem jednak przekonany, że Nihil w najmniejszym stopniu się tym nie przejmuje i będzie robił z muzyką, co mu się żywnie podoba. Płyta „w Śnialni” już jest środkowym palcem dla opinii publicznej, która zjawisko Furii najchętniej chciałaby ugłaskać i wsadzić do złotej klatki. Jednak nie z nią takie numery. Furia jest wolna. Furia robi swoje.
Bo przecież apokalipsa już trwa.
9/10 Michał Drab