Black Metal z Chille
PutridCult ma chyba dział scoutingu niemniej rozwinięty od największych potęg piłkarskich. Tym razem bowiem label sięgnął fest daleko, bo aż do Chile, żeby wydać debiut tamtejszego Gates of Tyrant. Jako się rzekło, kapela z Chile, trudniąca się blackmetalem. Zespół powstał w roku 2012, po czym kolejno, w roku 2014 wydali demo, w roku 2016 singiel (!) „Servant of the Black Flame”, by w końcu, w roku 2020 zaatakować glob, wespół z wiadomym choróbskiem, swoim debiutanckim „Vortex Towards Death”.
Oczywiście, okładka monochromatyczna, to już niemal konwenans, bo oczywiście temat trafia do mnie. I kurde, po raz kolejny jestem bardziej niż zadowolony z takiego obrotu sprawy, bo Gates of Tyrant serwują naprawdę porządny black metal, który wszedł wcale przyjemnie.
Chilijczycy proponują black metal w klasycznej, norweskiej postaci, oczywiście bez bzdur w postaci klawiszy, sampli czy komputerowo generowanej perkusji. Jest, Kuźwa, oldschool, są dawno niemyte naczynia i nieprzyjemny zapach wielokrotnie używanej bielizny, czekającej cierpliwie na swoją kolej do pralki.
„Vortex Towards Death” zawiera w sobie 6 utworów, co łącznie daje nieco ponad 34 minut muzyki. Muzyki, jak wskazałem powyżej, wiernej tradycjom sceny norweskiej, zatem wszystko, co słyszymy, jest bardzo tradycyjne, wręcz reakcyjne (nie, bynajmniej to nie zapluty karzeł reakcji!). Ciężko uwierzyć, że to debiut, bowiem wszystko, naprawdę wszystko jest tu dopasowane i poukładane. Fakt, dojrzałość zawartości albumu tłumaczy staż muzyków pod szyldem Gates of Tyrant, ale i tak konkretne wrażenia pozostały.
Czy coś się w twórczości Gates of Tyrant wyróżnia na tle innych blackowych kapel? Nie. Czy Gates of Tyrant zapewnia niezapomniane przeżycia, rollercoaster odczuć towarzyszących słuchanej muzyce? Nie. Więc co?! Nic. „Vortex Towards Death” jest płytą żywą, organiczną i szczerą. Po prostu. Po raz kolejny PutridCult patronuje zespołowi, który nic nie musi. Robi, bo chce i ma wywalone na to, jak to zostanie odebrane. I to poczucie słychać w każdej mikrosekundzie „Vortex Towards Death”. Ten album naprawdę trzeba przesłuchać, żeby wyrobić sobie zdanie na temat twórczości Chilijczyków; mnie osobiście kojarzy się ich muzyka z Mayhem.
I teraz napiszę nieco wywrotowo. Bo to, co zachwyca i imponuje, stanowi jednocześnie słabość krążka. Dojrzałość, świadomość, wszystko super. Ale… brakuje mi tutaj odrobiny szaleństwa i po prostu chamstwa. Muzyka Gates of Tyrantw 100% odpowiada kanonom black metalu, jest wręcz w tym zakresie dogmatyczna. Czyni ją przez to nieco przewidywalną.
Lecz i tak, sumaryczny odbiór debiutu jest bardzo pozytywny, przez co z czystym sumieniem polecam krążek każdemu miłośnikowi klasycznych odmian metalu, nie bawiąc się w szufladkowanie. Bardzo mocna siódemka, na tyle mocna, że poparta do tego połówką!
7,5/10
Paweł „Kostek” Kostka