Z miłości do przodków
Człek współczesny, zagubiony w tłumie
w ahedonii brodząc, radości odczuwać nie umie…
W myślach swych tonąc, zapada się, znika,
Remedium jedno jest jeno… muzyka…
Graj zatem, graj!
Aurą tajemniczości dźwięki okryte, budując napięcie, oczekiwanie i ciekawość podsycają. Nawoływania przyciągają Cię niczym magnes, a zapowiedzią są przygody, obietnicą wzruszeń i uniesień, które już budzą się, by Cię dotknąć, obezwładnić, pochłonąć…
Subtelnością fletu, miarowym uderzeniem bębnów pieśń wody się rozpoczyna. Skromna, delikatna i łagodna niczym szemrzący strumyk, zapowiedź to jest jedynie wstępem do burzliwej toni dźwięków, jakiej za chwilę doświadczysz. Gdy do melodyjnego fletu dołączają ostre, zdecydowane riffy, a do melancholijnego, nawołującego, niczym głos rusałki wokalu przyłącza się growl, kontrast pełen ekspresji obrazuje nam jęk wiatrów, jak i echa starożytnych lasów, z których wchodzimy wprost w ciemność przenikającą na wskroś. Niepokój jakiś we współbrzmieniu bębnów, strun gitar i dźwięków drumli czai się. Jękiem fletu i growlem w przestrzeń rzuconym, dzikością szarpanych strun, ciemność ponurej dostrzec możesz głębiny. Nostalgią podszyty damski wokal, któremu melodia fletu i ciężkość gitar wtóruje, oddaje atmosferę tajemniczości czającej się w mroku studni. Kolejny, poruszający utwór, chłodnymi barwami malowany za sprawą strun niczym czarodziejską mocą ekspresyjnego wokalu rozedrganych. ,,Darkness with Me”, sensoryczne doznanie, nieporównywalne z żadnym innym, jakiego wcześniej doświadczyłeś. By dopełnić dzieła, naciesz oczy wykreowanymi obrazami, by przekaz całą mocą mógł opleść Cię metafizycznie. Zatrzymaj się na chwilę… Ile razy tak właśnie się czułeś?
Z nostalgii wyrwą Cię rytmiczne, energetyczne, typowe dla formacji brzmienia oplatające uroczy, barwny wokal. Zakończenie zdaje się być nieco przydługie i monotonne. Szczęśliwie, z senności, jaką wywołał utwór ,,Donya” pomoże Ci się ocknąć kolejny kawałek. Ciężkimi brzmieniami, z wtórującym im growlem i jakże lekkim, damskim wokalem, dzikością szarpanych strun, stopniowo pojawia się wizja… Serce wśród usiłujących wyszarpać je pazurów, trzepot skrzydeł śmierci… Gonitwą dźwięków, eufonią brzmienia, zdecydowanym, burzliwym mariażem barw ,,Tread of winter” zagnieździ się na dobre w Twym umyśle… Lecz to nie koniec dynamicznej, burzącej krew w żyłach ekspresji. Gwałtownie napierając wkracza ,,Shade”, bombardując mocnymi, zdecydowanymi szarpnięciami strun oraz konkretnym w talerze uderzeniem. Growlem ciężkim niczym opadająca mgła, cieniem mroku podszyta, gęsta, bogata w ciekawe przejścia, jak i dźwięki przeszywające świadomość… Zestawienie łagodności kobiecego wokalu kontrastującym z agresywnością gitar subtelnym brzmieniem fletu, tworzy obraz, którego wspomnienie zachowasz na długo.
Zrównoważenie po przeżytych dotychczas emocjach niesie ,,Ashes”. Niewątpliwie relaksujący, refleksjom sprzyjający kawałek. Ballada, w której tłem brzmienie gitary, a zmysłowy wokal tworzy aurę spokoju, ciszy, jaka opiewa las po zapadnięciu zmroku. Kojącym zdaje się być również utwór ,,Fortess”, stonowany, lekki, mimo ostrzejszych wstawek. Szczerze mówiąc, kompozycja, choć poprawna i ciekawa w brzmieniu, do mnie nie przemawia, choć nie ukrywam, że każdy potrzebuje czasem wyciszenia. Podobnie rzecz ma się z utworem ,,Farewell”. Przyjemny, kołyszący, usypiający… Choć płyta zapowiadała się srogo, zakończenie dość monotonne, acz refleksyjne. Powieki robią się ciężkie, powoli opadają…
Ale zaraz, zaraz… Ze stanu czuwania gwałtownie wyrwie Cię ,,Pir threondai”- jakże udany cover Rotting Christ. Świetnym pomysłem okazało się zakończenie dzieła tymże właśnie kawałkiem. Oryginalne, mocne, świetnie brzmiące wykonanie rozbudza i podnosi wibracje.
I tęskniąc sobie zadaję pytanie, czy wolę oryginał, czy Grai’a granie?
Pełna kontrastów, choć harmonijna, przed oczyma maluje wyraziste obrazy. Świadoma, dojrzała, emocjonalna i wzruszająca. Jedno jest pewne – nie przejdziesz obok niej obojętnie.
Wiolka/Wiedźma