Mrocze uderzenie zza wschodniej granicy
Mara obrała kierunek wschodni w poszukiwaniu nowych wydawnictw. Coraz bardziej mi się to podoba, bo, wstyd przyznać, ale nie znam za dobrze tej sceny. Tym razem miałem przyjemność wysłuchać pełnowymiarowego debiutanckiego albumu pochodzącego z Ukrainy Hellfire.
Zespół ma na swoim koncie epkę „Goat Revenge” wydaną w 2017 roku, która, jak zapewne wiele innych wydawnictw, gdzieś mi umknęła w natłoku. Przede wszystkim Hellfire to mocny, solidny metal. Nie odkrywa nowego lądu w graniu metalu, ale nie tego szukam i oczekuję. Zawsze szukam wydawnictw, które zostają ze mną dłużej niż do czasu napisania recenzji. Oczekuję, że do płyty będę wracał, że będzie miała w sobie coś, co przyciągnie moją uwagę, coś sprawiającego, że będę się dobrze bawił przy słuchaniu. Hellfire dobrze porusza się w granicach ekstremalnego metalu. Mamy tu swoistą mieszankę death/black metalu z mocną domieszką thrashu, a nawet momentami starego dobrego heavy. „Lobotomized by holy crucifix” jest pełna mocnych, wpadających w ucho i zapamiętywalnych riffów. Utrzymana jest raczej w średnich tempach z pojawiającymi się przyspieszeniami. Kompozycyjnie nie można się nudzić podczas słuchania. Nie ma tu napierdalania od początku do końca. Właśnie to zróżnicowanie i melodyjność materiału to duże plusy. Melodyjności nie mylić z jakimiś ckliwymi melodyjkami. Każdy z utworów na płycie wpada w ucho od pierwszego taktu, riffu. Wokal to blackmetalowy krzyk (na szczęście nie jest czymś, co nazywam wykastrowanym kaczorem Donaldem) połączony z deathmetalowym growlem. Robi to również wyśmienitą robotę. Do tego dochodzi brzmienie albumu – mocne, czytelne z wyraźnie słyszalnym każdym instrumentem. Są moc i ciężar wraz z tak charakterystycznym brudem. Wszystko wydaje się na tej płycie dokładnie przemyślane i nagrane. Całości dopełnia bluźniercza grafika.
Nie miałem żadnych oczekiwań, co do debiutu Hellfire. Mara Production przyzwyczaiła mnie jednak, że słabych wydawnictw z jej logiem nie ma. Kolejna mocna pozycja w katalogu wytwórni. Mam nadzieję, że to się nie zmieni. Czy warto się zainteresować „Lobotomized by holy crucifix”? Sprawdźcie sami, ja polecam. Solidny, mocny debiut!
7/10
Arkadio Hose Morales