Śmierć przed życiem

Nasi południowi sąsiedzi nigdy nie byli ogromnymi przodownikami w graniu metalu. Nie można im za to odmówić świetnej organizacji koncertów i festiwali jak chociażby Brutal Assault czy Masters of Rock. A jeśli chodzi o samo granie ciężkich tematów to myśląc o Czechach moim (i zapewne nie tylko moim) pierwszym skojarzeniem jest grupa Hypnos. I to właśnie oni są bohaterami poniższej recenzji gdyż właśnie ukazała się ich najnowsza EP-ka zatytułowana „Deathbirth”.

Prowadzony od 1999 roku przez Bronislava Kovarika zespół Hypnos to absolutni oldskulowcy gatunku. Kroczący cały czas swoją death metalową ścieżką nigdy tak naprawdę nie wypłynęli na szerokie wody jak zespoły death metalowe chociażby z USA. Co nie znaczy, że Hypnos to zespół który zaszył się w absolutnej piwnicy. Co to, to nie. Dla wielu fanów w Europie to formacja absolutnie kultowa i stanowiąca integralny element dla całego gatunku. A sam zespół zdaje się nie być spragniony ogromnej atencji odbiorców tylko po prostu niezwykle konsekwentnie robi swoje. W 2023 roku wiele osób spodziewało się od Hypnos nowego albumu studyjnego. Jednak dostaliśmy nieco mniejsze wydanie, bo EP-kę o sugestywnym tytule „Deathbirth”. Sugerując po tytule zastanawiałem się czy koncepcja narodzin i śmierci na krótką, dwudziestominutową EP-kę nie jest zbyt rozległa. Ale Hypnos dosyć zmyślnie poradził sobie z daniem nam swoich przemyśleń w pigułce. Szybkie, półminutowe i klimatyczne intro „The Conception” otwiera bramy do dyptyku piosekowego „Deathbirth”. Brzmienie jest bardzo selektywne, wszystkie instrumenty brzmią wyraziście a głos lidera zespołu brzmi tak jakby lata dziewięćdziesiąte czy przełom wieków wcale nie minęły. Hypnos pomimo grania ekstremalnego metalu nie przygniata nas ścianą dźwięku i w żaden sposób nie próbuje zagadać. Porównałbym to do pięknego, dojrzałego wilczura który nie musi ujadać jak te mikro pieski tylko jak szczeknie to oszczędnie ale na pełnej kurwie. Sama długość utworów również jest standardowa i wystarczająca aby przykuć uwagę odbiorcy i poczęstować go kawałem dobrego, metalowego tortu. W utworze „International” podoba mi się zmiana powtarzanych w zasadzie non stop dwóch riffów które nachodzą na siebie jak dobrze dobrane koła zębate. Jeśli już miałbym wybierać swojego faworyta spośród tej skromnej liczby utworów to postawiłbym na „Short Report on The Ritual Carnage” który kojarzy mi się trochę ze wczesnymi czasami Cannibal Corpse czy Suffocation.

Nowe wydawnictwo Hypnos to nie potężna uczta dla uszu ale znakomita w swoim rodzaju przystawka do posiłku czy też dodatek. Być może zespół chciał odpocząć od wydawania całego dużego albumu bądź nie opłacało im się to w tym momencie. Natomiast mądrym ruchem było chociaż wypuszczenie tej zacnej EP-ki ze względu na fanów którzy co kilka lat chcieliby dostać od zespołu coś nowego. A dostają w tej małej skali bardzo wiele. Na „Deathbirth” jest samo „gęste” a Hypnos dowodzi, że pomimo prawie ćwierć wieku w branży z tak niepozornego metalowo kraju jak Czechy dalej może wydać coś co nie jest przykryte rdzą. Nasi południowi sąsiedzi potrafią w bardzo dobry i rasowy death metal chociażby w przypadku właśnie Hypnos. I oby tak było jeszcze długie lata.

7/10 Michał D.

Music Wolves - Odstęp