Masa, energia i konsekwencja.

Lubię obserwować rozwój zespołu z płyty na płytę, szczególnie w początkowej fazie począwszy od debiutu przez kolejne wydawnictwa. Zazwyczaj na początku jest swoiste badanie gruntu, docieranie się, próby szukania brzmienia. Później następuje weryfikacja materiału na koncertach i pójście za ciosem podczas przygotowania nowego wydawnictwa, co zabiera czasem nawet kilka lat. Najważniejsze aby z tego etapu podróży wyciągnąć wiele wniosków, uczyć się i wykorzystywać doświadczenie. A bohaterowie tego tekstu na pewno odrobili solidnie kilkuletnie zadanie domowe i stają się istotnym graczem w polskim światku metalowym. Mowa o pochodzącym z Jastrzębia-Zdroju zespole Imperial Sin i ich drugim albumie – „Reality Denied”.

Już swoim debiutanckim wydawnictwem, „Ritual Murder” zespół zostawił solidny ślad w umysłach wielu słuchaczy i po pięcioletniej przerwie serwuje istny prawy sierpowy prosto w ryj. Imperial Sin skrupulatnie przygotowało nową płytę pod kątem kompozycji, aranżacji, produkcji kończąc na uroczej okładce przedstawiającej osobliwego anioła. Już przy pierwszym utworze „Who Am I” otrzymujemy rasowej djenty, ekstremalny klimat oraz świetnie podkreślający całość groove. Jest tu nawet dość black metalowo w pewnych momentach, na co zareagowałem miłym zaskoczeniem. Jak okazało się później, mnogość wpływów na całej płycie jest niemała, jednak są one naprawdę zmyślnie wkomponowane w całość. Djent przenika się z death metalem, deathcore z black metalem co daje w konkluzji bardzo przyjemny kalejdoskop doświadczeń muzycznych. Utwory takie jak „High Pressure” czy „Killing Shot” to dobre przykłady pozornie różnych od siebie utworów, jednak pełnych wspólnych mianowników. Widać, że Imperial Sin stał się jeszcze bardziej świadomym muzycznie zespołem i jednym organizmem, który oferuje wysoką jakość prezentowanej przez siebie sztuki. Na szczególną uwagę zasługuje tu również szerokie spektrum umiejętności wokalisty, Mateusza Sibili. Scream, growl, szepty to tylko niektóre ze stylów jakie usłyszymy na albumie. Wokal razem z gitarami oraz perkusją tworzą potężną siłę ognia.

Jednak jeśli ktoś niesłuchający jeszcze nowego wydawnictwa zespołu Imperial Sin myśli, że dostanie tutaj zlewającą się w tsunami ścianą dźwięku, to nic bardziej mylnego. Selektywność instrumentów jest wręcz namacalna, jedno nie przeszkadza drugiemu i jest naprawdę dobrze rozmieszczone w miksie. Oczywiście wyżej wymieniona selektywność nie ujmuje ciężarowi, który dostajemy przez długość wszystkich ośmiu utworów. I tu kolejny plus. Zespół potrafił zawrzeć w ponad trzydziestu minutach energię godną bomby atomowej i olbrzymi ładunek emocjonalny, gdyż wczytując się w książeczkę z tekstami doszedłem do wniosku, że jest to pewnego rodzaju diagnoza człowieka jako jednostki oraz całokształtu społeczeństwa. Nawet byłbym w stanie wybrać swojego ulubieńca pod kątem słów, a byłby to utwór „Path of Negation”, który kilkakrotnie zdarzało mi się podśpiewywać pod nosem wraz z Mateuszem ;). A to już o czymś świadczy.

Swoim najnowszym krążkiem „Reality Denied” grupa Imperial Sin niesie metalowej braci dużo dobrego ognia i energii, pomimo trudnej i czasem ciężkostrawnej treści lirycznej. Ale z cudzych spojrzeń na świat również można wyciągnąć często ciekawe lekcje. Szczerze gratuluję chłopakom bardzo udanej płyty, czekam na kolejne kroki wydawnicze a Was zachęcam gorąco do przesłuchania, bo warto po stokroć.

8/10 Michał D.

Music Wolves - Odstęp
Acid Drinkers – PEEP Show

Acid Drinkers – PEEP Show

50!? Don’t Slow Down Byłem nieźle zdziwiony, kiedy Naczelny wrzucił mi do recenzji płytę sprzed czterech lat. Kurcze, pomyślałem, przecież to Kwasożłopy, na pewno każdy…

Więcej ==>