Ryba po Grecku

Pochodzący z Torunia zespół Inanes gra, to jak sami określają, atmosferyczny black metal. Debiutancki krążek zatytułowany „Acedia” (gr. akēdía, akedeía – „brak troski o własny byt i istnienie, obojętność”) to już pewna wskazówka ( przynajmniej dla mnie), czego można się spodziewać. Na płycie jest pięć kompozycji, ponad 40 minut muzyki. Moim zdaniem bardzo dobre granie, chociaż „rasowy” black metal, według mnie,to nie jest, lecz raczej mistyczna i mroczna „mikstura” ciekawie „podana”.

Utwory:

  • 1. Apotheosis

  • The Underdark

  • 3. Deathcult

  • 4.New Heresy

  • 5. Lost

 

Całość brzmi jak grecka „herezja” . Jak ktoś lubi Rotting Christ, Necromantia,Yoth Iria, to polecam. Tak, chłopaki chyba popijali czarny gyros jogurtem greckim. I co ? I jest naprawdę super. „Apotheosis” zaczyna się spokojnymi, wręcz doomowymi riffami, czasami jakbym słyszał Paradise Lost czy Anathema z ich początków. Potem robi się „islandzko”, czyli nastrojowe blackowe granie. Na uwagę zasługuje perkusista, robi naprawdę super robotę ( o czym pewnie jeszcze wspomnę). „The Underdark” na początek zaśpiewy jak z ostatnich „produkcjach” Rotting Christ ( chyba intuicja mnie nie zawiodła). Bardzo dobry utwór, miejscami słychać nawet lekko progresywne granie. W „Deathcult” z początku perkusja wygrywa bardzo klasyczne rytmy (a już myślałem, że to Black Sabbath ” Children of the Grave”, no ja akurat lubię takie klimaty). Potem już jest inaczej, „powiewa” black metalem ( trochę to ten nordycki ale jednak z jogurtem greckim). Przez moment było „mroźnie”, po czym jakaś „Szwajcaria” ( mi to Samaelem „trąci”). W „New Heresy” wstęp mogła by zagrać obecna Katatonia lub nawet Marrilon. A potem moje ukochane dark-doomowe riffy i wokal fajnie „miałczy” (jakoś mi trochę Christ Agony się przypomniało, może przez wokal, nie wiem). Jest oczywiście przyśpieszenie ale wszystko w mrocznej konwencji . „Lost” to najbardziej black/deathowy utwór, chociaż po 4 minucie jest zwolnienie ( trochę jak w Satyricon „Nemesis Divina”). Generalnie, świetna muza. Dawno nie słuchałem tak dobrego albumu, dlatego, że jest różnorodność i nie ma nudy. Ja lubię takie granie i to jest moja subiektywna opinia. Całość dosyć dobrze wyprodukowana brzmieniowo, nie sterylnie ale fajnie, trochę „gruzu” jest, lecz bez przesady. Mi szczególnie podoba się gra perkusisty, chociaż wszyscy muzycy wiedzą jak się „używa” instrumenty i robią to nieźle. W 100 % polecam, ja na pewno kupię płytę.

 

No cóż, z bólem wątroby ( bo serca nie mam) daję 9/10.

Misza

Music Wolves - Odstęp

The Hu – The Gereg

Nadchodzi nowy Czyngis-chan Zawsze doceniam, gdy ktoś próbuje robić coś niekonwencjonalnego, wyjść poza schemat. Czteroosobowe kapele z perkusją, basem, dwoma gitarami i wokalem są w…

Więcej ==>

NITOA „Odium” -recenzja

POLSKI WALEC DUSZ Polscy Thrash metalowcy z Warszawy doskonale znają swoje możliwości, ponieważ wspólnie tworzyli i to z niemałym powodzeniem w innej kapeli, koncertowali i…

Więcej ==>