Dlaczego przypełzłeś demonie
Zło ma wiele imion i przybiera wiele kształtów. Zło od zawsze fascynuje i przeraża tych, którzy próbują zgłębić jego naturę i dotrzeć do korzeni (pozostałych tylko przeraża). Chociaż w efemerycznym świecie streamingu i cyfrowych wydań wszystkiego, zło stało się czymś trywialnym i codziennym, to jednak zło, które widzimy w mediach jest jak potwór spod łóżka. Baliśmy się go w czasach dziecięcych, ale teraz jest już oswojony i niczym nie może nas przestraszyć. W muzyce zło ma się natomiast całkiem dobrze i nie jest to uśmiechające się zaostrzonymi kłami stworzenie. Oczywiście nie mówimy o muzyce popularnej.
Młody zespół Infernal Legion wypełzł ze swojej jamy wydając demo Blessed by Satan w listopadzie ubiegłego roku (2021). Trzeba przyznać, że jest to dobre demo i współmieszkańcy tej samej jamy na czele z Hellhammer, Blasphemy i zespołu VON z pewnością nie wstydzą się swojego pomiotu ze Śląska. Tym bardziej należy ten fakt docenić, biorąc pod uwagę, że dokładnie w tym samym czasie czeluści wypluły EP In grave with maggots powiązanego z Infernal Legion zespołu Kryptik. Potencjał widać też w niezbyt chyba aktywnym wydawniczo od 2020 roku (dwa single) zespołu Vastness, który podobnie jak Kryptik stanowi deathmetalowy projekt niektórych z trójki twórców Infernal Legion.
Zespół postawił przede mną nie lada zadanie. Nowa płyta Beast reborn nie jest płytą równą. Baphomets blood, Archangel rape, Beast reborn oraz Rites in unholy darkness są tak podobne, że właściwie można je ze sobą pomylić. Pozostałe utwory wyróżniają się na tym tle, ale Cursed znamy już np. z Blessed by Satan, a jest to w mojej ocenie kompozycja na płycie najlepsza. Jak ocenić zespół, który głosi odrodzenie bestii i gra jak nomen omen bestie z Hellhammer i Venom w latach 80.? Panowie przywołują tamte demony. Tylko po co, skoro wcześniej grali lepiej? Wiem, skąd ten potwór do nas przypełzł, ale nie wiem dlaczego. O ile na Blessed by Satan muzycy zaserwowali nam ciekawe wstawki i rozwiązania kompozycyjne, o tyle na swoim pierwszym albumie długogrającym, chcieli chyba pokazać, że mogą być jak Tom G. Warrior. Hellhammer spotkał się jednak w swoich czasach z druzgocącą krytyką, a sam twórca zespołu założył Celtic Frost, chcąc niejako odciąć się od tego, co było. Szwajcarski band zyskał uznanie dopiero po wielu latach. Nie do końca rozumiem dlaczego Ślązacy odeszli od swojego pomysłu z demówki, na rzecz tego, żeby oddać hołd tamtym grupom.
Podobny styl zaoferowała nam w zeszłym roku niemiecka Baxaxaxa, ale utwory Bawarczyków są trzykrotnie czy wręcz czterokrotnie dłuższe niż te Infernal Legion, co u Niemców pozwala docenić monotonię riffów i surowość kompozycji. Infernal Legion daje nam osiem utworów, których średnia długość nie przekracza trzech minut. Płytę rozpoczynają dźwięki dzwonów, co przywołuje na myśl Antichrist Gorgoroth. Klimat ten zresztą powraca na trzech ostatnich utworach. Odrobina melancholii w Ancient Evil Rise i Demonic Supremacy każe sięgnąć na półkę po wspomniany Antichrist, żeby poczuć tego więcej i szkoda, że nie ma „tego” więcej w samym Beast reborn. Utwór Cursed więcej ma w sobie black thrashu i pewnie stąd utwór porywa swoją szorstkością i rytmem.
To, co widzę w Beast reborn to autentyzm i szczerość. Widzę zło, które przeraża i odrzuca, antymuzykę zabraną wprost z piekielnej otchłani i wehikuł czasu, który zabiera nas 40 lat wstecz. Panowie tworzą ze szczerością, której nie można im odmówić. Zło w ich wydaniu jest obrzydliwe i odrzucające, a teksty paskudne i skrajnie bluźniercze. Twórczość zawarta na płycie jest plugawa, obraźliwa, ohydna i chyba taka miała być. Nie chciałbym jednak, żeby zespół poszedł tą drogą. Dużo większy potencjał widzę w materiale z demo, niż przywoływaniu duchów z przeszłości posypanym wykrzykiwanymi inwektywami. Jeśli Infernal Legion chce tworzyć trybut dla swoich idoli, to jest to ten styl, ale ma on już swoich władców, którzy zazdrośnie strzegą swojej legendy i z pewnością jej nie oddadzą.
4/10
Łukasz F