Mocne uderzenie w sam raz na zarazę…

Poszukując nowych nut, które wypełnią czas pełen ograniczeń związanych z pandemią wirusa wpadła mi w łapki i wjechała na moje recenzenckie biurko ostatnia płyta kapeli InvertedMind – wydany w 2017 roku długograj „Broken Mirror”. Trio z Krakowa pod dowództwem Janka Słomskiego (co za zbieżność z moim nazwiskiem, kto wie, może daleki kuzyn) określa swoją twórczość jako mieszankę sludge, stonera, dooma i post metalu. Cóż, obszary, w których nie brylowałem zbyt często, ale mając umysł otwarty muzycznie, ochoczo zająłem się odsłuchiwaniem materiału.

Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę to świetnie zaprojektowana okładka, doskonale korespondująca przekazem z zawartością płyty. Rozbicie, niepewność, lęk, niepokój, paranoja – wszystko to można z krążka wyczytać, wysłuchać. Płytę otwiera klasyczny, powolny walec „ColdBreath”, gdzie monotonne, niespieszne riffy uzupełnia doskonała praca perkusji, a nad wszystkim dominują wywrzeszczane przez Janka teksty. Podobnie niespiesznie i depresyjnie (w dobrym znaczeniu) jest w tytułowym „Broken Mirror”, gdzie do głosu dochodzą jeszcze nadające aury niepokoju i tajemniczości szepty oraz jęki. Wszystko jest duszne, transowe, klaustrofobiczne.

Robotę robią obłędne riffy w „Slef-Portrait”, jednym z moich faworytów na tej płycie. Słychać w nim echa Black Sabbath, a przekaz mega wzmacniają niemal potępieńcze partie wokalne. Słuchając „Subconscoius”, od razu mam chęć znaleźć się pod sceną w obłędnym transie. Kawałek jest po prostu mega. Zmienne tempo, riffy, przy których głowa sama zaczyna się rytmicznie bujać, no i ta perkusja… Podobnie w dramatycznym „PerceptionChains”, gdzie muzycznie jest także różnorodnie, a pełen niepokoju i rozdarcia tekst pogłębia tę dramaturgię, urozmaiconą melodyjną gitarą w końcowej części.

W dalszej części tempo nieco zwalnia. „Fear”, „Deep Hole” i „Lost In My OwnFears” są dość równymi kawałkami. Wyróżniają się gitary w tym drugim utworze i fakt, że Janek przestaje na chwilę krzyczeć i można usłyszeć jego czysty wokal. Jest jeszcze kilka smaczków, tu jakiś przester, tam nieco sabbathowski riff, czy wreszcie zaskakujące zmiany rytmu w „Lost…”. W tym kawałku zawarta jest wściekłość, bardzo prawdziwa i przekonująca, wściekłość, która się udziela. Właśnie dlatego to dla mnie numer jeden z tej płyty. Całość doskonale spina i zamyka klimatyczny „Let Your Freedom Be Your Grave”. Ma on w sobie coś wyjątkowego, ale o tym przekonajcie się sami 😉

Czy rejs na nieznane wody zaliczę do udanych? Zdecydowanie tak. Pewnie są dziesiątki płyt lepszych od „Broken Mirror”, jednak dla mnie, laika klimatów sludge, album robi robotę. Może dlatego że klimatem jakoś wpisuje się w mój aktualny stan wewnętrzny, a może to ta potrzeba, która budzi się we mnie raz na jakiś czas, żeby nakarmić zmysły nowymi brzmieniami. Na pewno polecam dać szansę chłopakom z InvertedMind. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to może brakuje mi tu nieco urozmaicenia w kwestii wokalnej. Poza tym, jest moc!

Tomek S.

Music Wolves - Odstęp