"Iron Helloween" z krainy samby.

Zespół Ivoey Gates po chodzi z okolic San Paulo w Brazylii. Istnieje od 2000 roku i „na koncie” ma (wliczając w to recenzjowany album) wydanych 5 płyt (tzw. LP oraz) 2 single.

Muzyka zespołu jest określana jako „progressive metal”, z cym do końca sie nie zgadzam (ale o tym później).

Zespół tworzą:

Huge Mazzotti – bas / cello

Thiago Siqueia – bas

Matheus Armelin – gitara

Felipe Travaglini – wokal

Okładka albumu mi akurat się podoba, wprawdzie jest mało „metalowa”, dosyć oszczędna, lecz w prostocie często siła, chociaż widząc na półce w sklepie nigdy nie skojarzył bym, że zespół gra metal.

Tyle o sprawach wizualnych i przechodzę do sedna, czyli do muzyki (muza przecież jest najważniejsza)

Ponad 43 minuty muzyki łączącej heavy power metal z odrobiną progresywnego grania, tak wyczułem tej „progresji” tylko odrobinę, a szkoda.

„The Book of Live” – Helloween z klangującym basem jak u Steeva Harrisa, nic nowego, nic oryginalnego, jedynie ok. 4min. 30sek. „bity” i motyw gitarowy są ciekawsze (no i tutaj ciutka tej „progresji”). Poprawnie zagrane, wszystko „chwytliwe dla ucha” (oczywiście, jak ktoś lubi takie „klimaty” muzyczne”) ale jakby znajome.

„Prisoner of a Modern World” – początek to jakbym słyszał wspomniany już Helloween, potem ciekawsze rytmy i zagrywki gitarowe, jest nawet momentami progersywnie i po tym bardzo melodyjny refren, jak dla mnie zbyt melodyjny, ale potem znów ciekawie i progresywnie.Ciekawe i (co ważne) „nie przedobrzone”, krótkie solo gitarowe. Jeden z ciekawszych utworów, z płyty.

„Falls of Jericho” – sam wstęp bardzo fajny (szkoda, że tylko kilkanaście sekund, chociaż ten motyw pojawia się kilkakrotnie w dalszej części utworu), nawet „zahaczający o riffy” death metalowe a potem już „proza życia”, czyli „helołin”. Nic nowego, nic ciekawego, ot nieźle zagrane stare „patenty”.

„The Leaves of Winter” – no i mamy „balladkę”. Można zrobić „przytulańca” na „domówce” lub w dyskotece potańczyć (face to face & and body to body), większości Pań (nawet nie słuchających metalu) „podejdzie” (zależy od partnera, lub partnerki ( tolerancja level master) w tańcu). „Zgrabna” kompozycja, ale słyszałem setki lepszych „przytulańców”.

„Good Enough” – nihil novi (nic nowego), „helołinowe” zagrywki i tempa. Chyba najsłabszy utwór z płyty (wytrzymałem do połowy utworu, lepiej sobie posłuchać Helloween).

„Duality” – utwór instrumentalny i naprawdę niezły. Jest trochę „połamanych” rytmów w progresywnych tempach, naprawdę spoko. No i ciekawe wstawki z klasyczną gitarą , troszkę w stylu”flamenco” i fajne solówki girarowe. Na szacunek zasługują partie basowe, naprawdę momentami jest super. Naprawdę, to dobre granie.

„Yesterday’s News” – ciekawy i dobry heavy metalowy utwór. Sekcja rytmiczna daje radę. Wokalista, jakby się „odblokował” i nawet nieźle „wyciąga góry”. Podsumowując „przebojowy utwór”. Podoba mi się, panowie z zespołu czerpią z klasyki w dobrym stylu.

Tytułowy „Behind the Wall” – no i dalej „helołinowo-ajronowe” patenty, chociaż momentami nawet „agresywniej” zagrane a w pewnym momencie znowu słychać „czystą” gitarę (to na plus). Solo gitarowe, oszczędne, chociaż nawet fajne. Poza tym znów „nihil novi”.

Podsumowując, nic odkrywczego, podejrzewam, ż nawet takie być nie miało. Panowie z zespołu podążają ścieżką dawno już „spenetrowaną”. Jest nieźle ale mnie to nie „rzuca na kolana”. Poprawnie zagrane, chwilami nawet ciekawie.

Już niedługo sezon na „wykopki buraczane”, więc na ogrodzie sobie tej płyty z chęcią posłucham. Tyle i tylko tyle.Fanom heavy power metalu polecam, bo to nie jest złe ( momentami nawet fajne granie) , ja wolę Iron Maiden z Brucem Dickinsonem, czy Heloween „Keeper of the Seven Keys”.

Amen.

5/10 (za 3 utwory)

Misza

Music Wolves - Odstęp

KOUTA-Kaarnaköydet (2023)

Idzie Buka! Muminki uciekajcie! Dawno mnie nie było w Finlandii. Akurat tak się złożyło, iż, zespół KOUTA, który 21 kwietnia 2023 roku niezależnie wydaje swój…

Więcej ==>