Bo kobieta niejedno ma oblicze…

Kiedy los rzuca kłody pod nogi, zamiast się o nie potykać, zbuduj z nich schody, by móc sięgnąć marzeń. Zapewne pojawią się łzy, bo praca ta lekka nie będzie, ale efekt końcowy i satysfakcja będą nagrodą, dla której warto było cierpieć...

   

            Zanim debiutancki album Asi ujrzał światło dzienne, już było o nim głośno. Pojawiające się zapowiedzi budziły wiele kontrowersji, szczególnie wśród zwolenników ostrych brzmień, lubujących się w percivalowych klimatach za czasów, gdy to właśnie wokal Calinki przyprawiał o ciary. Jedyny słuszny mariaż folku i metalu? Otóż nie. Okazuje się, że można łamać stereotypy, urzeczywistniając to, co w duszy gra.

 

            Gdy tylko zanurzycie się w odgłosy lasu, usłyszycie pieśń roztaczającą aurę tajemniczości. Prosty, nienachalny rytm, będący doskonałym tłem dla zmysłowego wokalu. Subtelność, kobiecość, drzemiąca wewnątrz siła. Po takiej zapowiedzi serce rwie się po więcej… I tak też się dzieje.  Tęskny głos rozprzestrzenia się z prędkością światła docierając do każdej komórki nerwowej. Obraz niczym akwarelą malowany – dźwięki subtelnie rozmyte z wyraźnymi bębnami, melodyjne, o ciekawej barwie tworzą całość, która oddziałuje dość silnie na wyobraźnię wywołując wzruszenie

Chciała, nie chciała, Królowa namieszała… Elektronika z folkiem okazuje się być całkiem chwytliwym połączeniem. Współczesne brzmienie wraz z ludową nutą, prosty, wpadający w ucho rytm z ciekawymi efektami w tle, w połączeniu z brzmieniem charyzmatycznego wokalu spowoduje, że jeszcze do tego utworu powrócicie. Warto nim zainteresować szczególnie młode dziewczęta, gdyż i przesłanie głębokie niesie, i mądrość życiową przekazuje. Zanim to jednak nastąpi, zajrzyjcie do Ogródecka i zobaczcie, cóż w nim znajdziecie. Takiej wersji wspomniany w utworze kuń by się nie spodziewał. Interpretacja muzycznie dość powściągliwa, za to na pierwszym planie króluje wokal, za jakim niezaprzeczalnie tęskniliście – z pazurem, który swą ostrością kontrastuje ze stonowanym, melodyjnym tłem. Pozostając przy botanice… Róże potrafią zaskakiwać. Tak jak i traktujące o nich utwory. Po pierwszym zetknięciu, nie do końca potrafiłam ogarnąć emocje. Elektronika, której wielu z Was zapewne się obawiało, tutaj jawi się bardzo wyraźnie, ale dobór instrumentarium oraz przemyślany sposób połączenia dźwięków tworzy nietuzinkową kompozycję, o której ostatnią rzeczą, jaką można by było powiedzieć, to to, że jest nudna. Kawałek, który z powodzeniem mógłby być nadawany w niejednej radiostacji. Dziewczyna doskonale wie, czego chce. Brawo za odwagę!

 

 

            Choć zapewne większość z Was spodziewała się wszechobecnej zadziorności, okazuje się, że na płycie usłyszycie jednak kilka utworów melancholijnych, wręcz relaksacyjnych, wyciszających. Takowym jest ,,Celtic” oraz ,,Wodnik”, może nieco monotonny, ale za to z charakternym wokalem. Słonko zaś, choć wzruszające, senność jakąś na mych powiekach wymalowało. Zwolennicy wolniejszego tempa być może poczują się ukontentowani, ja osobiście, mimo że doceniam taką formę ekspresji, biegnę od razu pod bór, gdzie już wyraźnie tętent kopyt echem się niesie. Tutaj już na wskroś swojsko i folkowo, a i instrumenty znajome wybrzmiewają. Skoczny, energetyczny kawałek, podrasowany dość subtelnie, a co za tym idzie, przyjemny w odbiorze.

Dla tych, co im jeno metal w sercu gra, a w uszach wybrzmiewa wokal Joasi w wersji subtelnie agresywnej, znajdzie się smakowity kąsek – ,,Chąśba”. Urozmaicony kawałek, w którym  ostrzejsze brzmienie odnajdziecie, pozwala artystce wykazać się na wielu płaszczyznach. Kilka odsłon jej jakże bogatych możliwości wokalnych w tymże utworze usłyszymy. Kawał głosu ma ta dziewczyna, a sposób, w jaki sieje mak, z pewnością Was zaskoczy. Okazuje się bowiem, że ta dość monotonna czynność w tejże interpretacji, do stukania kopytkiem zachęcić może, o ile tego typu brzmienia Was porwać raczą. Wisienką na torcie jest niewątpliwie ,,Queen of the forest”, zaśpiewany w języku norweskim. Interesujący, nietuzinkowy, oryginalnie brzmiący, przywodzi na myśl dokonania Vardruny. Jakże melodyjny, tajemniczy i charyzmatyczny jednocześnie!

 

            Elektronika w połączeniu z folkowym brzmieniem okazuje się być udanym mariażem dźwięków z oryginalnym, bogatym wokalem Asi, co wybrzmiewa w wyobraźni w formie barwnych obrazów, składających się w spójną całość. Interpretacja pieśni ludowych, jak i utwory autorskie pokazały, że Królowa Lasu niejedno ma oblicze. Asia udowadnia, że warto podążać własną drogą, realizować marzenia, otaczając się ludźmi twórczymi, energetycznymi i lojalnymi. Jak Feniks z popiołów, zmotywowana, kreatywna, z nową energią, silniejsza i niewątpliwie bardziej dojrzała, wraca na scenę muzyczną,  by sięgać po swoje.

Zaiste, Królowa jest tylko jedna!

 

 

 

Wiolka/Wiedźma

 

Music Wolves - Odstęp

Neuroina – „Neuroina” Recenzja

Progresywny oldschool Nie znam malborskiej sceny rockowo-metalowej bardzo dokładnie, głównie ze względu na dzielącą mnie odległość, ale i bez tego słychać od pierwszego riffu, że Neuroina to…

Więcej ==>

Axe Crazy – „Hexbreaker”.

Nie wszystko złoto Nie. To się nie mogło udać. Przekazanie do oceny rzeczonego materiału mnie, zadeklarowanemu trollowi, nie mogło się skończyć dobrze dla Lędzinian. A…

Więcej ==>