Killsorrow – Killsorrow
W połowie listopada 2019 ekipa z Krakowa – grupa Killsorrow uraczyła nas drugim w swojej karierze longplayem zatytułowanym… Killsorrow. Dla nieobeznanych z tematem, formacja powstała w 2008 z inicjatywy Michała Sokoła. Do 2016 roku, kiedy wydany został pierwszy album „Little Something For You To Choke” grupa dużo koncertowała, jednak jej skład podlegał różnym zawirowaniom, co doprowadziło nawet do zawieszenia działalności. Mimo tego zespołowi udało się nagrać dwie płyty demo oraz singla. Dzięki dużemu doświadczeniu scenicznemu członków Killsorrow koncertował wspólnie z takimi sławami jak Vader, Kat, czy AcidDrinkers.
Najnowsze wydawnictwo znacznie różni się stylistycznie od albumu debiutanckiego, który ukazywał grupę jako grającą melodyjny death metal urozmaicony akcentami z okolic trashu, czy tradycyjnego heavy. Mocno przyczyniła się do tego zmiana wokalu. Serwujący mieszankę screamu i czystego żeńskiego śpiewu duet Aga Sokołowska i Marcin Parandyk został zastąpiony przez znanego z VooDoo Piotra Ogonowskiego. Zmiana ta w mojej ocenie wyszła zespołowi na plus. Dzięki szerokim możliwością wokalnym Piotra na płycie jest bardzo różnorodnie, czasem mocno, czasem klimatycznie, na pewno na wysokim poziomie godnym kapeli światowej klasy. Muzycznie materiał jest również bardzo urozmaicony. Kingsorrow podąża swoją ścieżką i muszę przyznać, nie biorą jeńców. Jest melodyjnie, ale nie cukierkowo, jest mocno, chwytliwie, dojrzale. Teksty są niebanalne i wciągające w historię, jaką chce nam opowiedzieć autor. Grupa pozostaje w stylistyce post apokaliptycznej i zabiera nas na blisko godzinną jazdę bez trzymanki rodem z Mad Maxa.
Płytę otwiera klimatyczne intro „Radiance”, by przejść w powalający, pełen energii „BurnHimAlive”, który należy uznać za kawałek z gatunku czepialskich. Energia płynąca ze świetnego „Animal” przechodzi w pędzący na złamanie karku tytułowy „Killsorrow”. Atmosferę uspokaja na chwilę instrumentalny „Only Dust Remains”, podobnie jak później czyni to „Alone”, czy „Desert In The Wind”, oraz balladowy, prezentujący wspaniałe możliwości wokalne Piotra, rozbudowany, różnorodny i przyprawiający mnie o gęsią skórkę „Hope In You”, mój ulubiony kawałek na płycie. Po drugiej stronie barykady, uderzający mocnymi gitarami i agresywnym wokalem jest chociażby „World Turned Off”. Album zamyka i doskonale spina w całość najdłuższy na płycie wciągający i rozbudowany, spływający wręcz na słuchacza postapokaliptycznym ciężarem „EternalSunset”.
Killsorrow to pozycja obowiązkowa w bibliotece każdego miłośnika ciężkich brzmień. Produkcja wyróżnia się nieszablonowością, mimo, wydawałoby się, podążania wbrew obecnie panującym trendom, nowoczesny, melodyjny metal krakowiaków broni się swoim zróżnicowaniem, nietuzinkowością i perfekcją wykonania.