Wrocław, 18-20 września 2020
Śmiało można rzec, że wrześniowa majówka mająca miejsce w przepięknych okolicznościach wrocławskiej Pergoli to największy popamnedmiczny event w Polsce. Tym bardziej należą się ogromne brawa dla organizatorów i wykonawców za odwagę i determinację, dla wykonawców za chęć uczestnictwa no i oczywiście dla publiczności, która niezwykle tłumnie stawiła się pod sceną.
Co do samych wykonawców, było lepiej niż dobrze. Piątek rozpoczął Paweł Domagała, by dość szybko ustąpić na scenie miejsca Łydce Grubasa. I tutaj zaczęły się pierwsze dzikie pląsy, bo jak powszechnie wiadomo ekipa Hipisa umie i w ostrą nutę i na wesoło a przede wszystkim ich muzyka w magiczny sposób oddziałuje na tzw. Miękkie biodro, powodując jego niekontrolowaną aktywność.
Kolejna na scenie pojawiła się Luxtorpeda. Panowie już nieco wiekowi, niektórzy zostali dziadkami, ale przyznać trzeba że energii im nie brakowało i rozgrzali publikę do białości wykonując oczywiście swoje sztandarowe kawałki, jak „Autystyczny”, „Wilki Dwa”, czy „Hymn”.
Około 20.20 na scenie pojawiła się królowa, ikoniczna Kasia Nosowska. Oczywiście wystąpiła w składzie poHeyowym, było sporo elektroniki, mocnych beatów a wszystko okraszone niesamowitym spektaklem świetlnym. Wokalistce towarzyszył jej syn a cały występ został przyjęty z ogromnym entuzjazmem.
Dzień zamknął totalnie pojechany występ ekipy nieustannie przebywającej pod wpływem zioła łąkowego i innych bliżej nieznanych grzybków. Były żuczki i koniki polne, oraz latające słonie. Wiadomo – Łąki Łan!
Dzień drugi był równie kontrastowy. Rozpoczęło go konkretnie łupnięcie Lipy z ekipą. Niemłodzi już panowie ani razu nie złapali zadyszki i ostro wywijali wiosłami. Udało im się mimo otwarcie zgromadzić pod sceną niezły tłum. Jednak prawdziwe szaleństwo zaczęło się kilkanaście minut później, kiedy na scenę wkroczyła pierwsza reprezentacja miasta Skarżysko-Kamienna. Krzysiek Sokołowski, Ojciec Arkadiusz i reszta wariatów jak wiadomo sprawiają że bielizna lata w powietrzu z nagie pośladki ciągną się po horyzont, zasnuty kurzem spod stóp obutych w glany, skaczących rytmicznie w takt „Minerału Fiutta”.
Po Kocahnkach nastąpiła totalna zmiana klimatu i po części wymiana publiczności. Scenę przejęli bracia Waglewscy, Daria Zawiiałow a dzień zamknęła grupa Happysad.
Całość śmiem nazwać ogromnym sukcesem. Publiność stawiła się tłumnie, wprawiając artystów w zachwyt. Organizatorzy wywiązali się na szóstkę z plusem. Obyło się bez żadnych incydentów. Dodatkową atrakcją było Silent Disco z trzema kanałami nadającymi non-stop zróżnicowaną muzę. Zaplecze piwne i kulinarne także wprawiało jedynie w zadowolenie a piękna okolica Hali Ludowej i Pergoli zachęcała do relaksu na trawie przy szumie multimedialnej fontanny. Jedynie wieczorami nieco dokuczał wrześniowy chłód.
Tomek S.