Cii... Licho nie śpi…
czyli o uzdrawiającej mocy dendroterapii...
Spacerując samotnie po lesie, otwierając się na energię zeń płynącą, doświadczyć można magii, natchnienia, swoistego energetycznego zespolenia z Naturą. Obejmując drzewo, dotykając bosymi stopami miękkiej ściółki doświadczysz oczyszczenia, oświecenia oraz głębokiego ukojenia bólu wszelakiego.
W lesie czai się moc istot magicznych, których oblicze ujrzą jeno Ci o otwartych umysłach i niczym nieskażonych sercach. Leśne Licho poprowadzi Cię przez stary las, odsłaniając przed Tobą sekrety, których odkrycie zmieni Twe postrzeganie rzeczywistości. Do wspólnej podróży zaprosi Cię urocza, magiczna postać czekająca na podróżnika siedząca pod drzewem oświetlonym blaskiem księżyca w nowiu, a może to dusza w drzewie zaklęta? Niech dzieje się magia…
Podróż zaczyna się melodyjnie, choć z lekkim pazurem. Instrumentalny utwór ,,Lothlórien” zdaje się być tęskną opowieścią naszego Elfa – przewodnika po Krainie Złotych Kwiatów. Kiedy już zaczyna udzielać Ci się melancholia, las zaczyna śpiewać. Początkowo odnieść można wrażenie, że do czynienia mamy z innym, popularnym zespołem folkmetalowym, choć to skojarzenie wydaje mi się być dość oczywiste… Utwór niezły zarówno instrumentalnie, jak i wokalnie. Nie zabraknie dobrych riffów współbrzmiących z perkusją. Takich opowieści można słuchać! Elf troszkę za bardzo się rozmarzył, aż tu z tego stanu wyrywa go Topielica… Konkretnie, z charakterem, melodyjnie choć z charyzmą, zupełnie jak głos wokalistki. ,,Droga ku Walhalli”, choć usłana dość pospolitym, poprawnym brzmieniem, okraszona ujmującym wokalem, zachęca by pójść dalej… Tam ujrzysz, a nawet usłyszysz ,,Króla Gór”. Charakterystyczne dla Leśnego Licha brzmienie, melodyjne wstawki, a jednak jakoś patetycznie się zrobiło, o to chyba chodziło? Refleksję wymusi również wizyta w ,,Świątyni”, jest dość spokojnie, miarowo i przewidywalnie, ale tekst i tęskny śpiew poruszą Twe słowiańskie serce… Otrząśnij się! Słyszysz ten piękny, kuszący śpiew? Tak, masz rację. To ,,Pani Jeziora”, rytmiczny, mocny kawałek, gdzie napięcie jest stopniowo budowane, z pewnością jest jedną z bliższych mi opowieści. A Ty? Pozwolisz się uwieść Pani Jeziora?
Kiedy się już otrząśniesz po dotychczasowych przeżyciach, Elf zaprosi Cię do gospody ,,Pod Rozbrykanym Kucykiem”. Od razu zorientujesz się, że nazwa jest zdecydowanie adekwatna do tego, co dzieje się w środku. Skocznie, radośnie, szybciej, wolniej, jak to w gospodzie w czasie suto zakrapianej biesiady z Krasnoludami. Niespodziewanie do gospody wkracza nie kto inny, jak rozśpiewane ,,Leśne Licho”, figlarne, skoczne, melodyjne, choć charakterne. Jak je odbieram? Lalalalalaj lalalaj lalalajlaj!
Po imprezie chcesz pójść dalej, ale zatrzyma Cię ,,Bijatyka”- tutaj i Ty dostaniesz srogi łomot. Ciężko, ostro, szybko, raz za razem, za razem raz, mocno, konkretnie, wryje Ci się w głowę. Podobnie jak historia Trolla, którego chcą potraktować mieczem. Rzeczony bohater, słychać wyraźnie, niewiele sobie z tego robi. Do tej pory zastanawiam się, czy naprawdę chciałam to usłyszeć… Zawsze znajdzie się historia, której braku nikt by nie zauważył, ot, co. (W sekrecie zdradzę Wam, że po głębszym przemyśleniu dochodzę jednak do wniosku, że w lasach różne dziwy zobaczyć i usłyszeć można, zatem nie, Troll jednak wzbudził moją sympatię, więc odkładam miecz…). Jak to? Już koniec wędrówki? Dziękuję Ci, Elfie, za tę magiczną podróż. Do zobaczenia…
Pierwszy leśny długograj zdecydowanie przypadł mi do gustu. Sympatyczny twór, doskonały antydepresant. Przyznam się, że z Elfem się zaprzyjaźniłam w czasie tej podróży, a teraz wybacz, idę napić się miodu z… Trollem.
Wiedźma