Tradycyjny black metal....ale nie do końca

Black metal to jeden z tych gatunków, który można rzec przechodzi swój renesans. Patrząc na nasz kraj sukcesy współczesnych zespołów takich jak Mgła inspirują kolejnych twórców do działalności w tej ekstremalnej muzyce. Nowym, bardzo obiecującym projektem na rodzimej scenie jest bez wątpienia krakowski Meresin, który zaprezentował światu swój studyjny debiut o nazwie „Black Messiah”.

Na wstępie warto zaznaczyć, że dużą popularnością jeśli chodzi o projekty metalowe cieszą się ostatnio okrojone składy, ograniczone do maksymalnie trzech osób. Standardem jest działanie w duecie i tak też postanowili działać krakowscy blackmetalowcy. Grupę Meresin tworzą: Seraphiel (bas, gitara, wokal) oraz Perun (perkusja, gitara, klawisze i wokal). Na temat personaliów muzyków nie wiadomo praktycznie nic, ale w tym przypadku muzyka mówi sama za siebie. Zatem co znajdziemy na debiucie Meresin?

Płyta „Black Messiah” to flirt tradycyjnego, zimnego black metalu z elektronicznymi wstawkami. Zapewne na projekcie wielu „trv black metalowców” powiesiło już psy, ale duet artystów nic sobie z tego nie robi. Dziewięć numerów i ponad czterdzieści minut muzyki to wystarczająca dawka żeby zaciekawić słuchacza i zabrać go w mroczną podróż przez niepokojące dźwięki. Otwierający utwór tytułowy to chwytliwy wstępniak gdzie blackmetalowe riffy w połączeniu z dark ambientem/industrialem idą ramię w ramię rozszerzając ponurą atmosferę. Surowość i chropowatość przekazu jasna jest od samego początku, dlatego wiemy na co liczyć. W utworach takich jak „Let it Burn!” czy singlowym „Irreligious Feelings” poza klimatem otrzymujemy bardzo chwytliwe przejścia między partiami melodyjnymi a dobrze dopełniającą całość elektroniką. W naporze blastów i gęstych motywów gitarowych elektroniczne tło sprawia jakbyśmy oglądali ruchomy obraz. Ten flirt wyszedł całej płycie na dobre, bo gdyby był tu sam surowy i (być może) czerstwy black metal to nie podobałoby mi się to tak bardzo, dlatego dobrze się stało. Nawet te klasyczne black metalowe zagrywki nie brzmią tu archaicznie moim zdaniem. Na szczególne wyróżnienie zasługuje utwór kończący album, czyli „Fanatic Slaves” gdzie transowe, elektroniczne info w pierwszej chwili kojarzyło mi się z dokonaniami Rammstein. Dopiero po chwili nachodzi na nie bezkompromisowe, ekstremalne instrumentarium. Świetny zabieg.

Co do warstwy lirycznej albumu, sami zainteresowani mówią o antyreligijności (z naciskiem na chrześcijaństwo), o zepsutych do kości strukturach kościelnych i wszelkich nienawistnych występkach tej organizacji. Niby nic nowego, a temat ujęty trochę bardziej szczegółowo.

Całościowo oceniam płytę „Black Messiah” jako kolejne, interesujące zjawisko na polskiej scenie. Ciekaw jestem czy projekt ze studyjnego zamieni się w przyszłości w sceniczny. Mam nadzieję, że tak. Pierwsza płyta to bez dwóch zdań ważne dokonanie i kamień milowy w rozwijającej się karierze duetu Meresin.

Ocena: 8/10 MichałD.

Music Wolves - Odstęp

Asgaard – What If…? – recenzja

Co jeśli…? Często dobrze jest o sobie przypomnieć. Szczególnie jeśli jest się zespołem z naprawdę sporym stażem i bogatą dyskografią, który pomimo pewnej pozycji potrafi…

Więcej ==>