Echa czasów dawnych folk niosący wprost do uszu i serc Waszych wtargnie i na dłużej zagości...Jeśliś wrażliwość posiadł ponadprzeciętną, a w sercu słowiański płonie ogień, co porywa Cię ku temu, co minione, te dźwięki poruszą duszy wspomnienia i ukojenie zapewnią roztrzęsionej codziennymi trudami głowie… Ulegniesz im? Zaiste...

 

            Wrażliwa ze mnie osoba i pielęgnuję w sobie miłość do naszych korzeni, folkloru, słowiańskich wierzeń, zatem ciekawi mnie każda pojawiająca się propozycja, zawierająca rzeczone elementy, a że i w muzyce się lubuję, tym chętniej sięgam po płyty łączące w sobie to, co kocham.

Zespół Merkfolk popularny jest wśród fanów folkmetalu. Drzemiący w nim potencjał uwalniany był do tej pory dość powściągliwie, zdaje się po to, by wraz z akustycznym projektem pozwolić na erupcję talentu, artyzmu, wrażliwości i energii zarazem. Doświadczycie piętnastu rożnych historyj, inspirowanych wierzeniami i obrzędowością naszych Dziadów. Wprawne ucho rozpozna także muzyczne inspiracje, zaczerpnięte z twórczości naszych zacnych, rodzimych folkmetalowych kapel, ale o tym później. Usłyszymy proste, swojskie instrumenty – flet, bęben, skrzypce, akordeon, i rzecz jasna – świetną gitarę (która, wyznam w sekrecie, ujmuje mnie niebywale). Jakże prosto, a tak profesjonalnie! Na kolana powalają damskie wokale. Ich współbrzmienie ujmuje, urzeka, rozkochuje w sobie. Czyste, głębokie dźwięki, na skrzydłach których unieść się można niczym na wietrze ku odprężeniu i problemów wszelakich opuszczeniu…

      

Utwory jaki i historyje przez samo życie pisane, są różnorodne, radość i energia zestawione z melancholią, energetyczny bęben wraz ze zdecydowanym uderzeniem w struny w towarzystwie podkręcającego atmosferę tamburynu, zachęca do przytupywania, ba! Do pląsów i skoków, rzekłabym. Sugeruję zaopatrzyć się w ,,Dwa wina”, najlepiej takie domowe, z gąsiora, sami się przekonacie, jak wysoko możecie skakać. Ewentualnie rzucić się można w ,,Pogoń”, w czasie której z pewnością percivalowe tchnienie zauważycie, bardzo zgrabne zresztą, nie powiem, i nie jedyne… Warto zatrzymać się przy ,,Wiatraku Bałtaragisa” i wraz z jego ramionami wirować w rytmie uderzeń tamburynu. Zapewne wielu z Was zgodzi się ze mną, że ,,Wiosna” to osobliwa pora roku. Skoczna, frywolna, melodyjna, aż Dziwoludy wychylają się ze swych chat. Nóżka sama przytupuje do rytmu. Kiedy ,,Paliły się dęby”, zrobiło się tak energetycznie i żywiołowo, że zdawało mi się, że wraz z żywiołakami jakimi na Łysej tańcuję Górze. Nie ukrywam, że zmęczyłam się tymi podskokami, lecz satysfakcjonujące jest to zmęczenie.

 

            Sięgnęłam wówczas po coś, co niesie wyciszenie i do wspomnień, albo przemyśleń zachęca, szczególnie, jak się jest wiekową już Wiedźmą. Choć zdecydowanie preferuję zmrok, ,,Słoneczko moje” przemówiło do mnie pięknem melodii, brzmieniem głosu oraz wzruszającym tekstem. Szczerość i autentyczność w głosach skryta skruszyć może nawet najbardziej zatwardziałe serce. Ech… nie ma co kryć, wzruszyłam się… Podobnież czuję się spacerując po ,,Polach i łąkach”, kontemplując tajemnice przeszłości. Poruszający refren chwyta za gardło dłonią wzruszenia. Tyle emocji na jednej płycie! Już wydawać by się mogło, że ciśnienie wróciło do normy, ale ,,Topielica” wywołała kolejną falę wzruszenia. Może to poruszający mariaż akordeonu, fletu i skrzypiec tak na wrażliwą duszę oddziałuje?

 

Prostota, skromność, ludowość zwykłego fletu w towarzystwie czystego, białego, urzekającego śpiewu sprawi, że poczujesz potrzebę zatrzymania się i wsłuchania w ,,Kompałecke”. Czasem mniej znaczy lepiej, za to na ,,Uroczysku” dzieje się zdecydowanie za dużo… Muzyczna przygoda kończy się na rodzimej ,,Mojej Ziemi”, z którą zapewne wielu z nas się utożsami. Z utęsknieniem, umiłowaniem, rozrzewnieniem. Echo pulsu słowiańskiej krwi unosić się będzie jeszcze długo, nigdy nie pokryją nas ,,Popioły”!

 

            Podczas pierwszego spotkania z płytą, uderzyła mnie prostota utworów, a jednocześnie ich różnorodność. Mimo wielu elementów wspólnych, każdy utwór jest odrębną historią, doskonale skomponowaną zarówno muzycznie, jak i wokalnie. Nie potrafię jednak oprzeć się wrażeniu, że mimo tego, iż czerpię przyjemność z uczestnictwa w tej muzycznej przygodzie, czas nieco mi się dłuży. Muzyczna uczta, wartościowa, intensywna, bogata, otwiera przed nami wszystko… Jedni skorzystają, inni przesyt odczują…

 

            A Ty? Do której należysz grupy? Ja satysfakcję z biesiadowania odczuwam niemałą, w nogi nie pójdzie, wyskakałam i wypłakałam swoje… Teraz Wasza kolej…

 

 

9/10

 

Wiedźma

Music Wolves - Odstęp

Fatigue/Kontagion – recenzja

Kolaboracja wagi ciężkiej Z kolaboracji artystów mogą wyjść dwie rzeczy. Albo coś naprawdę zajebistego albo coś czego nie da się słuchać (patrz Metallica i Lou…

Więcej ==>