Kolorowa okładka, melodyjnie i słodko na pierwszy rzut oka i ucha....
Krisu: Kri: Wasza pierwsza płyta jest świetnym przykładem, że debiut może być z rozmachem, ale muszę zacząć od pytania, jak pracuje się z Rolfem Pilve?
Cześć, dzięki bardzo za miłe słowa! A co do pytania – z Rolfem pracuje się bezproblemowo i z największą przyjemnością. Jest nie tylko świetnym muzykiem i stuprocentowym profesjonalistą, ale również fajnym człowiekiem, można wręcz powiedzieć, że mordeczką. To zresztą tyczy się wszystkich zaangażowanych w produkcję naszego debiutu.
Kri: W Polsce chwilowo króluje Behemoth, Mgła i Batushka. Wasza muzyka odstaje od tego nurtu, jednak można o Was usłyszeć poza naszym krajem, choćby u A&P-REACTS, które sam subskrybuję, czy też na światowych festiwalach. Czy Polska nie jest gotowa na Waszą muzykę?
Polska scena metalowa jest całkowicie przesiąknięta “Behemothowym” blackiem i “Vaderowym” deathem, a jak się zejdzie w underground, to na każdym kroku słychać skrzypce, flety i inne folkowe piszczałki. My do jednych i drugich pasujemy jak pięść do nosa, więc to nie Polska nie jest gotowa na naszą muzykę, lecz raczej my nie jesteśmy gotowi na Polskę. A jako ciekawostkę możemy dodać, że kilkukrotnie w recenzjach zostaliśmy nazwani melodic blackiem (choć do tej pory nie wiemy czemu).
Kri: Scena melodic death metalowa w Polsce to właściwie cmentarz i ruiny, jestem ciekaw waszej opinii skąd taka sytuacja w naszym kraju.
Żeby był cmentarz, to znaczy, że coś kiedyś musiałoby tu żyć… Wydaje nam się, że to wszystko jest związane z tym, jaki Polska ma muzyczny towar eksportowy. Ciężko nam powiedzieć, jak to wyglądało wcześniej, ale od kiedy Behemoth i Vader stały się światowym fenomenem, większość aspirujących polskich metali zaczęła ich naśladować i tworzyć podobną muzykę.
Kri: Na polskiej scenie nie ma wzoru do naśladowania w naszym gatunku… jeszcze 😉 A może jakiś talent show jako skok dla kariery… Mam talent?
Zdecydowanie nie. Nasza muzyka może być wprawdzie łatwiejsza w odbiorze niż większość polskiego undergroundu, ale z pewnością nie wystarczająco dla publicznej telewizji (i przeciętnego Kowalskiego). Zresztą znamy takie zespoły, które uznały, że to będzie świetny start dla ich świetlanej kariery, ale strzelili sobie tylko tym w kolano (i to przy znacznie lżejszej muzyce). Pomimo że sama idea takich talent show jest bardzo kusząca, to szczególnie nie wypala w przypadku zespołów muzycznych. Takie programy promocyjne głównie nastawione są na produkt popularny, który będzie łatwo sprzedać i zdecydowanie lepiej w takim przypadku wypadają muzycy indywidualni.
Kri: Wasza płyta ma wyznaczony jasny kierunek, jednak można się na niej dopatrzeć natchnień z różnych stron sceny muzycznej. Które zespoły inspirowały Waszą grupę najbardziej w drodze do pierwszego albumu?
Każdy z nas wychodzi z trochę innych klimatów, więc jest sporo różnych czynników wpływających na nasz materiał (od elektroniki przez funk po techniczny death i djent), ale zespoły na których się najbardziej wzorujemy i co do których wszyscy się zgadzamy to z pewnością Wintersun, Wolfheart i Blind Guardian. Pomimo inspiracji powyższymi zespołami próbujemy tworzyć materiał jak najbardziej unikatowy, żeby nie zapełniać sceny tym, co już dawno na niej istnieje. Naszym celem jest wprowadzenie trochę świeżości w całkiem już dobrze rozwiniętym gatunku.
Kri: Zdajecie się zespołem cover friendly, poza Wiedźminem i Last Christmas chwalicie się też koncertowymi coverami Korpiklaani, czy nawet rumuńskiego Akcentu – gdybyście teraz nagrali swoje Garage Inc, jakie najmniej spodziewane utwory by się tam znalazły?
Zacznijmy od tego, że szanse na to by nasze Garage Inc powstało są równe zeru. Ale jeśli w równoległej rzeczywistości nagralibyśmy płytę z coverami, to nie mogłoby na niej zabraknąć popowych hitów z lat 80 i zespołów z poprzedniego pytania.
Kri: Moja mama twierdziła, że metal dzieli się na pogromców smoków i podpalaczy kościołów. Odnaleźlibyście się w takim podziale?
Bezproblemowo – obiema stopami w pierwszej kategorii. Choć bardziej od zakładania na siebie kilku ton ćwieków i łańcuchów, wolimy skupić się na muzyce.
Kri: Mamy już płytę w wersji pełnej i instrumentalnej, a kiedy dostaniemy nowy materiał? Jaki kierunek dla Waszej muzyki szykuje się na najbliższe lata?
Jesteśmy w trakcie pisania nowego materiału. Jest to proces powolny i do pełnej płyty brakuje nam jeszcze bardzo wiele (tak naprawdę dopiero zaczynamy), ale naszym skromnym zdaniem to, co mamy do tej pory, bez problemu przebija “In Embers”. A co do kierunku, to możemy zdradzić, że “Insomnia” jest naszym ulubionym kawałkiem z płyty i pewnie w tę stronę będziemy się kierować w przyszłości (ale nie tylko!).
Kri: Z jednej strony koronawirus to zamknięte kluby, a z drugiej koncerty w sieci, które może zobaczyć cały świat, tak jak “Rockowanie w sieci”, w którym braliście udział. Czy może jednak takie inicjatywy mogą wypromować zespoły bardziej od lokalnych klubów?
Koncerty online takie jak “Rockowanie w sieci” są świetne, wielu naszych fanów z zagranicy po raz pierwszy mogło widzieć nas na żywo, ale jest to produkt czasów pandemii, taki bandaż na złamanie. Nie wyobrażamy sobie przyszłości, w której byłaby to norma. Poza tym granie dla tak naprawdę pustej sali jest nikczemnie niesatysfakcjonujące. Co prawda świadomość tego, że ludzie oglądają transmisję w tym czasie cieszy, to jednak widok bawiącej się pod sceną publiczności jest głównym źródłem endorfin dla muzyków.
Po Waszych mediach można zauważyć, że aktywnie koncertujecie i to nie tylko w Polsce — jak daleko sięgają plany? Jakieś festiwale tym razem?
Sytuacja epidemiologiczna z powodzeniem sparaliżowała między innymi cały rynek muzyczny, więc poza koncertem online, i u nas dawno nic się nie działo. Wszystkie zaplanowane koncerty i festiwale z miejsca zostały odwołane i do tej pory nikt nie stoi na stabilnym gruncie. Tak się jednak składa, że właśnie rozpoczynamy powolny proces przebudzenia koncertowego (mimo ostrych ograniczeń klubowych). Część wspomnianych festiwali została przeniesiona na przyszły rok i w tej chwili możemy z całą pewnością powiedzieć, że pojawimy się na scenach Festiwalu Uwolnić Muzykę i Gugulan Rock w Rumunii (u boku Wolfheart). Jednak to nie wszystko, ponieważ mamy jeszcze inne wydarzenia, do tej pory nieogłoszone, w zanadrzu, a z kilkoma następnymi (większymi i mniejszymi) jesteśmy w trakcie rozmów. Więc jeśli dobrze pójdzie, to będziemy mieli pracowite wakacje.