Duchy pradawnych ziem zaklęte w magiczny trans

To było dla mnie niezwykle odkrywcze, że klasyczny metalowy kwartet może stworzyć tak potężne, tak niezwykle przestrzenne i wielowarstwowe brzmienie. Ukraińska ziemia wydała z siebie sporo dobrego, jeśli chodzi o muzyczny świat cięższych brzmień. Mam tu na myśli chociażby Jinger, Stoned Jesus, czy jeden z najlepszych Iron Maiden tribute bandów czyli Blood Brothers, przy których to udało mi się nawet skręcić kostkę w pogo 😀 Niemniej jednak ubiegłoroczny debiut czwórki z Łucka był dla mnie odkryciem roku.

 

            Nazwa zespołu pochodzi od słowiańskich amuletów na pomyślność, spełnianie życzeń i ochronę przed złem, wyrabianych ręcznie przez kobiety i dzieci. Określa ona też kierunek, do jakiego Motanka nawiązuje w swojej muzyce, którą sami określają jako „mystic metal”. Oprócz dojrzałych, dobrze zaplanowanych gitarowych riffów i pejzaży, przejmujących, chóralnych wokali, mamy tu do czynienia z elektronicznymi ambientami, śpiewem gardłowym i tradycyjnymi instrumentami ludowymi, jak cymbały, okaryna czy bębny ramowe oraz unoszącym się ponad powyższym słowiańskim duchem. Wszystko to tworzy absolutnie unikalną mieszankę, coś co ciężko sklasyfikować, z czym wcześniej się nie spotkałem. Wrażenie jest niesamowite, muzyczny trans, niosący nas przez mgły dziejów, gdzie przewijają się duchy i nimfy, przywoływane w starożytnych rytuałach komunikacji człowieka z naturą. Debiutancki album Motanki został wydany w roku 2019, jednak założony 4 lata wcześniej zespół dał się poznać szerszej widowni po zajęciu drugiego miejsca na Wacken Open Air Festival’s Metal Battle 2018, gdzie zaczarowali publiczność swoim żywiołowym, pełnym transu i klimatu występem.

Słowa na płycie są proste, tak, jak prosty był przekaz ludzi zamieszkujących ziemię ukraińską wieki temu, jak prosty a jednocześnie mocny jest przekaz słów intonowanych przez szamana, wprowadzającego słuchacza w niezwykły trans. Słowa płyną w muzycznych przestrzeniach tworzonych przez niespotykaną fuzję instrumentów. W tą niezwykłą podróż wprowadza nas delikatnie „Alatyr”, ciało i umysł zamierają w oczekiwaniu i płynnie przychodzi w „Fire Burns”, zaznaczając swoją obecność brzmieniem bębna i dźwięcznym cymbałem, by za chwilę rozsadzić umysł potężnym riffem i przejmującym śpiewem, a następnie rozejść się ciarkami po całym ciele. Kolejny „Air” fantastycznie balansuje pomiędzy lekką, jasną zwrotką a potężnym, gitarowym uderzeniem w refrenie, by następnie wysłać nas w przelot nad wtulonymi w objęcia obłoków szczytami górskimi w klimatycznym, niespiesznym „Des’ U Horakh”. Z górskich szczytów gardłowy zaśpiew sprowadza nas dosłownie na ziemię, poprzedzając potężne uderzenie gitar w „Oy Ty Moya Zemle” i tutaj kończy mi się skala „volume”, a sprzęty zaczynają rytmicznie podrygiwać na półkach. Absolutny majstersztyk, utwór wielowarstwowy, dojrzały, niezwykle klimatyczny, wyróżniający się obłędnym baletem, szalonym dialogiem pomiędzy cymbałami a bębnem, którym nieśmiało próbuje dorównać gitara, by za chwilę zagarnąć całą przestrzeń dla siebie. NIESAMOWITY!

Mógłbym się tak rozpływać w zachwycie nad każdym kolejnym kawałkiem. Z każdego płynie niesamowity klimat dający pierwotną, głęboką radość obcowania z muzyką. Każda kompozycja jest piekielnie dobrze zaplanowana, wciąga słuchacza w swoją opowieść, zmusza do refleksji, uważności, odwdzięczając się całą gamą muzycznych smaków i doznań. Całość została zmiksowana na najwyższym poziomie przez Hauke Albrechta a wyprodukowana w berlińskim Blackstone Studios przez Gerrita Haaslera. Dodatkowego kolorytu, piękna i złożoności tej niezwykłej produkcji dodaje obecność na back-vocalu Marii Peters w utworach Bosymy Nizhkamy” i “Voroh”.

Jak na album debiutancki „Motanka” jest zaskakująco pełna i dojrzała, innowacyjna i absolutnie unikalna. Zespół postawił sobie wysoko poprzeczkę, ale z drugiej strony bijący z tej muzyki kunszt i świadomość jej twórców pozwalają mi być spokojnym o kolejne produkcje. Sprawiają też, że z niecierpliwością czekam, zarówno na następny album, jak i na zbliżający się MYSTIC Festival, który gościć będzie w tym roku pośród wielce szacownego grona także Motankę. No dobra, ale żeby nie było za słodko to na koniec troszkę ponarzekam. Niektórym to pewnie nie będzie przeszkadzać, ale jak rozumiem nagranie kilku utworów po angielsku zostało podyktowane warunkami kontraktowymi (Napalm Records). Burzy to według mnie nieco ten niesamowity, słowiański klimat płyty. Czy tak faktycznie jest, oceńcie sami. Ja Motankę bardzo polecam i zapraszam na Mystica.

 

Slava!

Tomek S.

Music Wolves - Odstęp

Crowbar – Zero And Below (2022)

Powrót ,,geniuszy” z Nowego Orleanu. Wracam do Stanów Zjednoczonych, wizytując wreszcie Nowy Orean. Dlaczego wreszcie? Bo już od dawna planowałem tam zawitać, dobrą okazją natomiast,…

Więcej ==>

Diatom – Sól – recenzja

„ Słodko, gorzko, mocno i z mrocznym tłem – taki metal kocham” SÓL” to kolejna płyta zespołu DIATOM z trójmiasta. Kocham wczasy nad Bałtykiem, jeśli…

Więcej ==>