Smacznie i z pomysłem
Gdzieś kiedyś przeczytałem, że muzyka i sztuka kulinarna to pokrewne sobie dziedziny. I faktycznie coś w tym jest. Po co jeść monotematycznie jak można wykazać inicjatywę i kiedy jest okazja przygotować coś samemu lub spróbować czegoś czego wcześniej nie znaliśmy? Świat muzyki jak i kulinariów ma tyle do zaoferowania, że warto próbować nowych rzeczy. Najwyżej nam nie posmakują, ale jak nie spróbujemy to się nie dowiemy. Ja niedawno spróbowałem czegoś nowego, bo uwielbiam odkrywać nowe, muzyczne smaki. Spróbowałem debiutanckiej EP-ki krakowskiego tria Narbo Dacal.
Od pierwszych dźwięków w utworze „Ice Pick” słyszę, że nie ma tu zgrzytów ani dysonansów. Każdy instrument ma swoją przestrzeń, daje innym oddychać i razem niczym trzy źródła tworzą rzekę pełną wolnych, zimnych i posępnych dźwięków. W utworze „Voices” klimat staje się dynamiczny i klaustrofobiczny jednocześnie i nie opuszcza nas do końca płyty. Wokal Eli zmienia się również jak w kalejdoskopie i przyznam szczerze, że obok Wielebnej z Obscure Sphinx i Ani z Domu Złego to w tym momencie mój ulubiony damski głos na polskiej scenie ciężkiego grania. Dodatkowo dziewczyna gra na basie, który swoim brzmieniem brudzi tak pięknie, że klękajcie narody.
Pierwsza EP-ka Narbo Dacal to płyta obok której nie można przejść obojętnie. To kawał solidnie zagranego i wyprodukowanego materiału (za produkcję odpowiada tutaj M. z Mgły, także wiedz słuchaczu, że coś się dzieje) który zostawia trwały ślad w umyśle. Nie chcę tu wyróżniać żadnego z czterech utworów i nad nimi deliberować, ponieważ tworzą one nierozerwalną całość i trzeba ich wysłuchać od początku do końca. I uwierzcie mi, naprawdę warto. Jeśli lubicie poczucie dźwiękowego niepokoju i ciężkie, nieoszlifowane do końca brzmienia to debiut Narbo Dacal jest dla Was.
Mam nadzieję, na „upichcenie” dużej płyty nie trzeba będzie długo czekać 😉
8/10 Michał D.