Garść coverów przepita łychą
Ostatnio Mara Prod. zabrała mnie na wschód Europy. To była bardzo udana podróż. Ulvdalir i The Initiation zaprezentowały na swoich wydawnictwach własne wersje, podejście do grania black metalu. Dodam tylko dla przypomnienia, że bardzo dobre wersje. Tym razem przenosimy się do Norwegii. Kraj ten wypluł i pewnie nadal wypluwa mnóstwo metalowych hord.
Nocturnal Breed istnieje już wiele lat i jakoś do tej pory nie zostaliśmy z sobą na dłużej. Owszem, przewijały się płyty, coś tam słyszałem, jednak nigdy nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, żeby zostać w pamięci, czy żebym chciał do nich wrócić. Jak jest z „The whiskey tapes Poland”? Po kilkukrotnym wysłuchaniu już wiem, że będzie podobnie. Niestety znowu ani mnie grzeje, ani chłodzi ich muza. Tym razem dostajemy kompilację składającą się z coverów oraz z innymi wersjami ich własnych utworów, a także tymi nigdzie nieopublikowanymi. Dla mnie to coś dla fanów Nocturnal Breed. Na listę przerabianych utworów wzięli panowie takie tuzy metalu, jak W.A.S.P., Metal Church, Death czy Anthrax i Nazareth. W utworach przeróbkach nic nie brakuje. Wiadomo, dobrze skomponowany utwór jest ciężko spieprzyć. Słucha się tego naprawdę przyjemnie. Norwedzy dodali do tych utworów swój styl, tę dzikość, nieokiełznanie, chamstwo, wściekłość. Są moc i energia. To pierwsza część CD. Druga to ich własne utwory w innych lub nieopublikowanych wersjach. Nie jest źle, jednak różnice w komponowaniu da się usłyszeć już od pierwszych taktów i riffów. Te utwory są po prostu nijakie. Tak jak poprzednie ich dokonania, tak i te nie zostają zupełnie w głowie. Dochodzi do tego długość płyty. Ponad godzina obcowania z „The whiskey tapes Poland” sprawia, że pod koniec zaczynam się najnormalniej w świecie nudzić. Muzyka przechodzi w jakiś dziwny hałas, w którym doszukuję się jakiegoś sensu. Po co to zostało wydane, nie wiem. Wydaje mi się, że to tylko dla zagorzałych fanów, by nie powiedzieć fanatyków. Oprócz wersji Poland powstały z tego co wiem wersje Germany i Mexico. Różnią się jednym czy dwoma utworami. Już nie pamiętam i nie zamierzam zaprzątać sobie tym głowy.
Gdyby się ta płyta nie ukazała, świat by nie zbiedniał. Plusem jest część z przeróbkami. Tylko czy dla samych coverów warto posiadać to CD w kolekcji? Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami. Mnie jednak na dłuższy czas ta płyta najzwyczajniej nuży.
Ocena
5/10 (za covery)
Arkadio Hose Morales