Gdzie grindcore grają, tam świnie kwiczą.

Im jestem starszy, tym więcej rzeczy w muzyce przestaje mnie dziwić. Ludzie zdolni są ubrać w dźwięki dosłownie wszystko z lepszym lub gorszym skutkiem. Tym razem nie zdziwiła mnie najnowsza propozycja śląskiej formacji Nuclear Vomit specjalizującej się w gatunku death/grindcore. Oto parę słów o wydawnictwie „Bitches, Drugs and Broken Dreams”.

Obok takich formacji jak Porky Vagina, Łeb Prosiaka czy Zachlapany Szczypior, Nuclear Vomit to załoga świetnie znana fanom ciężkich i groteskowych brzmień. Po wydaniu tryptyku płytowego o jakże sugestywnych tytułach („Obora”, „Koryto”, „Chlew”) przyszedł czas na udobruchanie słuchaczy epką. Znajduje się na niej siedem numerów trwających w sumie niewiele ponad siedemnaście minut. Zespół nie rezygnuje z charakterystycznych dla gatunku pigscreamów oraz ciężkiego akompaniamentu gitarowo-perkusyjnego. Utwory, jak to w przypadku tego rodzaju muzyki bywa, brzmią tak, że nie da się do nich podejść bez uśmiechu i dystansu. Mnie osobiście konwencja tego typu „świńskich” albumów niesamowicie poprawia humor. Ułańska fantazja ponosi muzyków na każdym kroku i można tu tylko wymienić przykładowo „Bukkake Blitzkrieg”, „Analbusstop” czy wymowne „4 piwa i wagon kurew”. Epka jako całość brzmi naprawdę dobrze, chociaż wydaje mi się, że była nagrywana na „setkę” o czym świadczyć mogą dźwięki w stylu: „Spadła mi pałka, kurwa”. Zdaję sobie sprawę, że spora część słuchaczy może tego totalnie nie kumać, jednak zachęcam do spróbowania, ponieważ dobrze działa na „odmóżdżenie”, jeśli tylko przetrawimy serwowany nam absurd oraz groteskę.

Najnowsza epka Nuclear Vomit to muzyczne torsje (w dobrym tego słowa znaczeniu) bardzo wysokiej próby. Miałem okazję oglądać zespół podczas Siekiera Fest we Wrocławiu i było to nad wyraz ciekawe doświadczenie. Muzycznie nie jest lekko, ale w tej manierze nigdy nie będzie. Jest grubo, tłusto i potężnie. Ciekaw jestem, co ta ekipa wymyśli następnym razem.

Kwik!

7,5/10 Michał Drab

Music Wolves - Odstęp