W objęciach wikińskiego szamana...
Wyobraźcie sobie, że muzyka delikatnie muska Wasze uszy, niczym pnącze w rozległej, ciemnej tajdze/tundrze, przenosząc Wasze oczy wyobraźni, w sam środek nordyckiego obrzędu, przy słowach Eddy, spowite blaskiem ofiarnego ogniska. Czujecie aromat parzonych ziół nad ofiarnym ogniskiem i jego świętego dymu, a dookoła niego [ogniska] obserwujecie grupę kapłanów popijających z rogu święty miód…Wszystko ku chwale Odyna, Thora, Frei, Lokiego…oraz innych nordyckich bóstw, zapisanych przy użyciu run, wyrytych w wielkim bazaltowym kamieniu…Takich sensoryczno-fantastycznych doznań można szukać na wiele sposobów, jednak w tym miejscu, będę próbować przekonać Was do tego, aby wejść na kanał YT lub Spotify i odnaleźć zespół o nazwie Nytt Land, a następnie spróbować zaprzyjaźnić się z ich najnowszym albumem zatytułowanym „Ritual”.
Składa się on z 8 utworów, utrzymanych w klimacie ambient folku czy folk ambientu…Whatever. Niemniej jednak, nie kwalifikacja do gatunku odgrywa najważniejszą rolę, a treść wikińskich pieśni, zasłyszanych przez drzewa, w zakątkach najzimniejszych lasów Północy…I to za sprawą tekstów zapisanych w języku angielskim i staronorweskim…
I żeby było zabawniej, grupę tworzy małżeństwo… uwaga-z Rosji (Kałaczyńsk)! Nie właśnie z kraju, kojarzącego się z typowo skandynawskim…
Płytę otwiera mantrowy kawałek pod tytułem „Ritual”. Utwór przypomina właśnie rytualną pieśń mantryczną, męskim wokalem i podkładem muzycznym…Całość urozmaica subtelny, kobiecy głos… Natomiast album zamyka, zaczynajacy się od skrzypiec „Blood Of The North”, z prostą i jak na mój gust melancholijną melodią… Oczywiście dopełnia, jak w przypadku wszystkich pozostałych kompozycji, obrzędowy bęben…
Mam wrażenie, że zamierzeniem kompozytorów było utrzymanie aranżacji w oparciu o metrum, charakterystyczne dla starożytnych, północnoeuropejskich kultur germańskich. Odmiennym wydawać się może „Gròttasöngr”, raczej zagrzewający do walki dzielnych berserkrerów, aniżeli zachęcający do składania ofiary…
Nie ma za bardzo do czego przyczepić się. Jest spójność grafiki z okładki albumu, z zaprezentowaną muzyką, jednocześnie utrzymaną w klimacie folkowym. Na ogromny szacun zasługuje również fakt, że piosenki są śpiewane w języku staronorweskim, co może stanowić nielada gratkę dla fascynatów kultury Wikingów…
10/10
Łukasz Polak