Pogański trans

O mieszaniu metalu z folkiem ludzkość napisała już chyba wszystko. Flirt obydwu gatunków trwa w najlepsze i co chwila powstają nowe zespoły/projekty w tym klimacie. W Europie środkowo-wschodniej czy w rejonach Skandynawii silnie dominuje nawiązywanie do kultury słowiańskiej bądź nordyckiej i tradycji sprzed przyjęcia chrześcijaństwa. Z zespołów orbitujących wokół tej tematyki jednym tchem możemy wymienić chociażby: fińskie Korpiklaani i Finntroll, szwajcarskie Eluveitie oraz rosyjską Arkonę – będące niekwestionowanymi liderami tego peletonu, w Norwegii mamy święcącą sukcesy Wardrunę, która z metalowym brzmieniem nie ma jednak nic wspólnego, ale ma w swoich kręgach zasłużonych muzyków związanych z ciężkim graniem. W Polsce mamy takie grupy jak Radogost, Żywiołak czy Percival, a z niemetalowych kultywujących słowiańską tradycję mamy chociażby zespół Jar. Z początkiem roku do grona najjaśniejszych punktów (bądź co bądź po wielu latach) dołącza zespół Pagan Forest z albumem o dumnie brzmiącym tytule „Bogu”.

Album „Bogu” jest pierwszym oficjalnym albumem Pagan Forest, który na polskiej scenie działa już od połowy lat dziewięćdziesiątych. Niesamowite, prawda? Tyle lat i dopiero pierwszy album. Jednak ta nazwa, według mojej oceny, jest tylko opisowa i nie jest niczym innym, jak etykietką, ponieważ Pagan Forest ma na swoim koncie już sześć wcześniejszych wydawnictw. W większości opisywane są jako dema, jednak każde zawiera przynajmniej kilka utworów i długość każdego z nich odpowiada przynajmniej epce. Dyskografię domyka kompilacja dem „Pure Harmony of the Night / Pośród złowieszczej ciszy”, split z Pure Pagan Craft oraz wspomniany wyżej album. Najnowszy materiał zawiera osiem utworów o łącznej długości czterdziestu dwóch minut i jest bardzo interesującą fuzją black metalu i folku. Oczywiście ten folk to nie żadne pitu, pitu na skrzypkach, tylko mroczne i transowe wstawki dotyczące mitologii i magii czasów słowiańskich (rozpoczynająca album „Zorza” i zawodzące zaśpiewy przyprawiają o ciary). Ciężar aranżacyjny spoczywa na dobrze współgrających bębnach i gitarach, a wokalista całkiem przyzwoicie radzi sobie z operowaniem językiem polskim, wyrzucając z siebie kolejne wersy, niczym złowieszczo brzmiące zaklęcia. Moją szczególną uwagę przykuł utwór tytułowy, w którym w pewnym momencie doszukuję się silnych inspiracji Wardruną. Kolejne utwory jak „Czarny Bóg” czy „Hymn do Swaroga” są przykładami na to, że pomimo wyeksploatowania już terenów mitologii słowiańskiej, można zaskoczyć słuchacza z delikatnie innej mańki. Muzyka jest żywa i emanuje swoją pierwotną energią do percepcji słuchacza. Myślę, że jeśli ktoś dotrze do końca płyty i spinającej całość kompozycji „Tęsknota Swaroga”, zrozumie o czym mówię.

W omawianiu warstwy muzycznej nie można również pominąć okładki, która jest tu bardzo silnym punktem świadczącym o wartości tegoż albumu. Przebogata, symboliczna, w kolorach ciemnego złota i czerni jest w mojej opinii wystarczającą wizytówką, aby już dla niej samej zagłębić się w zawartość dźwiękową. Absolutny top okładek, jakie widziałem ostatnio.

Sympatyczną ciekawostką albumu Pagan Forest jest dla mnie skład, w jakim owa płyta została nagrana. Poza głównodowodzącymi osobistościami, jakimi są Sonoath (gitary, klawisze) oraz Bakis (wokal, drumla), za bębnami zasiadł niejaki Młody, czyli Michał Łysejko, znany z grania m.in. w Decapitated, Morowe czy Night of The World. Zapewnił on bardzo dobry serwis perkusyjny, dzięki czemu muzyka ma doskonały puls.

Podsumowując, nowy (pierwszy oficjalny) krążek Pagan Forest jest kawałem dobrego, podziemnego black metalu z domieszką folku, który wpleciony w odpowiednich proporcjach dodaje tylko i wyłącznie mocy ekstremalnej muzyce. No i jeszcze idzie w parze z naszą słowiańską mitologią, którą naprawdę warto poznać.

Sława!

8/10 Michał Drab

Music Wolves - Odstęp