Gotycki powiew w upalny dzień.
Są zespoły, które cieszą się ogromną popularnością w Polsce od początku swojej działalności i mają u nas rzeszę wiernych fanów. Ci tłumnie przybywają na koncerty a wspomniane zespoły odwdzięczają się sporą ich liczbą. Do grona zespołów cieszących się ogromnym szacunkiem w naszym kraju należą bez wątpienia Anglicy z Paradise Lost, którzy postanowili w lipcu zagrać aż trzy wyjątkowe koncerty przypominając fanom w całości jedno ze swoich najwybitniejszych osiągnięć – album „Draconian Times”. Na pierwszym z polskich koncertów w krakowskim Hype Parku miałem okazję być i przeżywać ten wyjątkowy, czwartkowy wieczór.
Krakowski koncert wyprzedał się z wyprzedzeniem i już na długo przed otwarciem bramek w okolicy Hype Parku zgromadziła się grupa ubrana w koszulki Paradise Lost. To była moja pierwsza wizyta w tym miejscu, pomimo że miejscówki koncertowe w Krakowie znam dość dobrze. Pogoda dopisywała aż za mocno, żar lał się z nieba ale na szczęście na całym terenie imprezy można było odpocząć przy food truckach i stoiskach z napojami, które były solidnie oblegane na kilka godzin przed rozpoczęciem koncertu. Bardzo dobrze zaopatrzone było również stoisko z merchem którego oferta również cieszyła się dużą popularnością.
Sam koncert zaczął się punktualnie a gość specjalny na całej polskiej trasie koncertowej bardzo nieoczywisty – warszawska Sunnata. Godzinna dawka rytualno/transowej muzyki doom/sludge/stoner zahipnotyzowała fanów w tym również mnie bo wstyd się przyznać, ale śledzę karierę Sunnaty od pierwszej płyty i dopiero pierwszy raz oglądałem ich na żywo (wstyd!). Grupa promuje obecnie swój czwarty album zatytułowany „Burning in Heaven, Melting on Earth” z którego zagrała moje dwa ulubione utwory: God Emperor of Dune i Black Serpent. Cały koncert warszawskiej grupy to wręcz mistyczne doświadczenie gdzie spontanicznie reagowałem jedynie między utworami ponieważ w trakcie muzyka przeszywała mnie w każdym calu i wyśpiewywałem jak w transie kolejne wersy tekstów. Wykonawczo i kompozycyjnie to absolutna czołówka w Polsce. Jeśli jesteście spragnieni wielowymiarowej i nieoczywistej muzyki to koniecznie wybierzcie się na koncert Sunnaty!
Gwiazda wieczoru ze swoją chłodną i mroczną muzyką miała nie lada wyzwanie. Szczelnie wypełniona sala kilkanaście minut przed koncertem przypominała saunę a temperatura przekraczała trzydzieści stopni. Nawet dwa kręcące się pod sufitem wiatraczki nie pomagały za wiele. Paradise Lost wyszli na scenę punktualnie wzbogaceni o klawiszowca towarzyszącego im na tej trasie i od początku przyładowali utworem „Enchantment” i zagrali całe „Draconian Times” od „deski do deski”. W trakcie koncertu publiczność reagowała bardzo żywiołowo a wokalista zespołu, Nick Holmes między utworami przeuroczo zwracał się do fanów. Ciekawym elementem koncertu była obserwacja poszczególnych członków zespołu. Z jednej strony Holmes i gitarzysta Greg Mackintosh maksymalnie skupieni na swojej robocie z poważnymi minami a z drugiej Aaron Aedy (gitara rytmiczna) i uwijający się za perkusją Fin Waltteri Vayrynen uśmiechnięci od ucha do ucha. Szczególnie Aedy w swoim stylu bujał się podczas grania i flirtował z pierwszymi rzędami. Gdzieś pomiędzy był trzymający wszystko w ryzach basista Steve Edmondson.
Po zakończonym secie „Draconian Times” zespół zszedł na chwilę ze sceny aby rozpocząć drugi akt złożony z „The Best of Sets”. Pojawiły się utwory z najnowszego albumu „Obsidian” z „Faith Divides Us….” oraz absolutny szlagier, czyli utwór „Say Just Words”. Nie ukrywam, że brakowało mi mojego ulubionego „The Enemy”, ale w końcu nie można mieć wszystkiego. Półtorej godziny muzyki sprawiło, że jeszcze długo stałem jak wryty i nie mogłem uwierzyć w to czego byłem właśnie świadkiem. Paradise Lost to klasa sama w sobie co udowodnili polskim fanom po raz kolejny, Sunnata to zespół zasługujący na największe, międzynarodowe sceny a krakowski Hype Park pomimo skwaru i duchoty jest świetną miejscówką koncertową. Akustycznie i organizacyjnie było jak najbardziej na światowym poziomie.
Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem brać udział w tym wydarzeniu.
Na koniec sparafrazuję klasyka: „Wspaniały był to koncert, nie zapomnę go nigdy”.
Michał D.