,,W każdym momencie, w każdej chwili, w każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitaniem, każdy powrót rozstaniem. Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem.” (Sapkowski ,,Pani Jeziora”)
Formacja Percival Schuttenbach, jakże ubóstwiana przez fanów folkmetalu oraz miłośników ,,Wiedźmina”, na swoim koncie ma sporo sukcesów, będących następstwem jakże udanych projektów. Pamiętam te czasy, gdy zespół występował jeszcze w starym składzie… Tak, z pełną odpowiedzialnością mogę rzec, że szczęśliwi Ci, co pamiętają jakże energetyczne gigi z udziałem Asi, Kris, Froncka i Mamonia. W sobotni wieczór postanowiłam trochę powspominać i oddać się ,,Mniejszemu Złu” i nie mam tu na myśli męża…
Tak, w rzeczy samej, płyta ma już pięć lat. Dlaczego więc akurat o niej piszę? Bo kręci tak samo, jak wtedy, gdy odpaliłam ją po raz pierwszy, choć tym razem zatapiam się w dobiegających z głośników dźwiękach z sentymentem większym niż kiedykolwiek.
Inspirowany ,,Oberkiem” Grażyny Bacewicz pierwszy na płycie utwór porywa do tańca. Skoczny, wyrazisty, każdy dźwięk ma tu swoje miejsce i swoją rolę. Szybko, krótko i na temat. ,,Oj tam na mori”, zaczerpnięty z ludowej pieśni ukraińskiej, hipnotyzuje idealnie współgrającymi ze sobą głosami dziewczyn wraz z rewelacyjnym growlem Kris. Brzmienie nie do podrobienia. Muzycznie – rewelacja, świetne riffy, idealnie brzmiące bębny, przemyślane przejścia, zmienne tempo. Utwór szybko stał się hitem wśród fanów, co na niejednym koncercie można było zaobserwować i doświadczyć. Jeśliś do tej pory nie podsłuchiwał rozmowy kochanków, masz świetną okazję, gdyż będziesz świadkiem dialogu prowadzonego między ,,Żmijem i dziewczyną”. Dość gwałtowna to rozmowa. Imponujące możliwości wokalne Kris oraz jakże równy śpiew dziewcząt w towarzystwie genialnie skomponowanej muzyki, zróżnicowanej, nietuzinkowej, zmiennej i zaskakującej. Gitary pędzą, za nimi uderzenia w bębny i talerze z lekką nutką melodii ludowych w tle czynią ów utwór interesującym, bogatym. W skrócie – majstersztyk. Mariaż tradycji, zamiłowania do folkloru z ostrym, momentami agresywnym brzmieniem, przełamany tajemniczością wiolonczeli. Tyleż dobra w jednym utworze! Heavymetalowe momentami brzmienie gitary i spokojne skrzypce na zakończenie mają widać za zadanie wyciszenie pobudzonego krwiobiegu, przygotowując go na spotkanie z ,,Dzierzbą”. Jak ów ptaszek niepozorny, utwór się zaczyna równie niewinnie. Melancholijna, cudna, rozmarzona wiolonczela, miarowe bębny, wtórująca powściągliwie gitara – choć zmienne momentami tempo zapowiada, że zaraz coś się wydarzy… Jeden z najlepszych utworów ever! Doświadczysz tu wszystkiego, za co fani kochają Percivala. Zwodniczy głosik ptaszyny krążącej nad ofiarą przemieniający się w krzyki wręcz z trzewi płynące przyprawiają o ciary, a w duecie z wokalem Asi tworzą kompozycję idealną. Niski ukłon w stronę pana Kolberga, warto zeń czerpać. Świetną propozycją jest także utwór ,,I nie wrócił…” Gitary tną niczym błyskawice ciskane przez Peruna, piekielny growl niejednego zawstydziłby słowiańskiego demona. Kasia tnie wiolonczelę z taką energią, że tylko patrzeć, jak ją kiedyś przepiłuje. Niesamowicie utalentowana jest ta dziewczyna. A może jednak, cytując klasyka, ,,talent nie istnieje?” Może to jej ciężka praca? Myślę, że i jedno, i drugie. Interesującym jest także kawałek ,,Miodunka”. Z mgły i mroku szept się wyłania szuszczący, a tekst mógłby być spokojnie wykorzystany jako ćwiczenie logopedyczne. Kocham tę jazdę po strunach i konkretne w bębny uderzenia. Jedyny mankament tego utworu to konieczność odwiedzenia fizjoterapeuty po jego przesłuchaniu, jako że główka sama wiruje, i tylko ostrożność zachować trzeba, coby łepek nikomu nie odpadł, ale za namową Kris, warto posmakować bólu…
Choć jaram się płytą jak norweskie kościoły, to zapał mój studzi ,,Martwe zło”. Muzycznie świetny, urozmaicony, dający wyraz imponującym umiejętnościom muzycznym naszych artystów. Niestety, rapcorowe wstawki nijak mi pasują zarówno do tego kawałka, jak i do całości kompozycji. Mimo iż jebnięci sąsiedzi też mi się zdarzali, to akurat tym kawałkiem nigdy ich nie raczyłam. Choć nie ukrywam, że momenty z pędem gitar są świetne. Porządne, oryginalne riffy i idealnie wpasowane przejścia są zdecydowanie mocną stroną całej płyty. ,,Zmora” także nie należy do moich faworytów. Choć jestem fanką głosu Kasi, ten utwór oceniam jako najsłabszy na całym krążku. Być może z powodu tempa, które w zestawieniu z tym, co dzieje się na płycie sprawia wrażenie monotonnego i usypiającego? Ciekawym utworem jest i ,,Tridam”, którego tekst wypłynął spod pióra siostry Joasi – Emilii. Widać, że utalentowana rodzina! Pewnie zostanie mi zarzucone powtarzanie się, ale nie sposób nie pochylić się nad brzmieniem gitar. Spójność z drumerem wręcz wzorowa! O głosie Aśki nawet nie wspomnę, bo obawiam się, że mój słownik jest zbyt ubogi, by móc opisać jej głos. Dziewczyna ma z czego korzystać! Zaskakującym, choć na wysokim poziomie jest zdecydowanie ,,Nilfgaard”. Koniecznym jest posiłkowanie się tekstem, jako że wysiłek nadludzki włożyć trzeba, by móc zrozumieć słowa. Kompozycja utworu, instrumentarium, growl Kris w zestawieniu z łagodnością Kasi robi wrażenie. Warto zagłębić się także w warstwę liryczną. Daje do myślenia. Płytę zamyka cover Dead can Dance ,,Cantara”. Skomentuję go stwierdzeniem, że nie słyszałam jeszcze covera w wykonaniu Percivala, który byłby kiepski…
Płyta jest spójna, choć każdy utwór jest inny, oryginalny, nietuzinkowy. Inspiracja ,,Wiedźminem”, ludowymi motywami czyni płytę wartościową nie tylko muzycznie. Autorskie teksty z wplecionymi weń fragmentami oryginalnych tekstów ludowych stanowią mariaż idealny. Zapewne odkrywczym nie będzie stwierdzenie, że płyta koniecznie powinna gościć na półce każdego szanującego się fana folkmetalu. Starzy wyjadacze już ją mają, a tym, którzy dopiero dołączyli do grona Percivalian polecam, by choć po trosze doświadczyli energii, jaką emanował Percival w dawnym składzie. I choć chylę czoło przed Mikołajem i Kasią, że mimo różnych nawałnic profesjonalnie prowadzą okręt ku kolejnym sukcesom, to gdzieś w głębi serca odczuwam żal… Bo, cytując samego Sapkowskiego, który to otworzył dziś niniejszy tekst, ,,(…) potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej”.
9/10
Wiedźma