ECHA Z PRZESZŁOŚCI

Sonata I

W cyklu felietonów „Echa z Przeszłości” pragnę przedstawiać kapele, które niegdyś istniały na polskim (i nie tylko) rynku metalowym, ale z jakichś względów zniknęły z powierzchni dźwięku. Będę przypominać formacje mniej lub bardziej znane, które zasługują na to, aby zostać ocalone od zapomnienia, ponieważ ich twórczość oraz niebanalność mogły zmienić oblicze metalu.

Pierwszy zespół, któremu pragnę poświęcić kilka akapitów to bielska formacja Victorians – Aristocrats’ Symphony. Symfoniczno-metalowy skład powstał w 2010 roku, natomiast oficjalnie swoją działalność zakończył we wrześniu ubiegłego – 2019 roku, chociaż słuch całkiem o nich zaginął jakieś 2 lata temu. Zespół pozostawił po sobie znakomity debiutancki album „Revival” (2012), na którym znalazło się dziesięć naprawdę świetnych kompozycji. Krążek powstał w częstochowskim MP Studio, a czuwał nad nim Mariusz Piętka, znany ze współpracy z takimi metalowymi składami jak Sabaton, Cristal Viper czy Pathfinder. Płyta ta została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków muzycznych i fanów metalu symfonicznego nie tylko w Polsce.

Victorians postawili na coś więcej niż tylko na ciekawy odwołujący się do muzyki dawnej koncept opakowany sprawdzonymi patentami metalu symfonicznego, zainwestowali również sporo w stworzenie własnej koncepcji wizualnej – w stroje z dziewiętnastowiecznej epoki wiktoriańskiej, nawiązujące do klasyki opery i musicalu, jak również pseudonimy artystyczne czy tajemniczą poetycką warstwę tekstową utworów. Zespół tworzyli Eydis (wokal), Vi (bas), Utis (gitara) oraz Mr Nice (perkusja).

victorians_cover_1600

Całego albumu bardzo dobrze się słucha, nie jest przesycony ani wokalnie ani instrumentalnie. Specyficzna barwa pięknego operowego głosu Eydis jest niestety nie do podrobienia. Stąd pewnie, mimo długotrwałych poszukiwań, zespół po odejściu wokalistki nie potrafił znaleźć godnego zastępstwa. Kompozycje na płycie mają w sobie coś z klasycznego symfonicznego metalu, są barwne brzmieniowo, interesujące i zgrabnie skomponowane. Jest wiele fragmentów nieoczywistych kompozycyjne, przyjemne dla ucha solówki gitarowe, zróżnicowane partie wokalne oraz wokalizy o wpadających w ucho liniach melodycznych. Na płycie znajdziemy zarówno fragmenty liryczne jak i mocne „sieczki” i „galopady” gitarowe ładnie przystrojone instrumentami klasycznymi. Nie sposób odeprzeć wrażenia, że poza operą, zespół inspirował się musicalem oraz muzyką filmową. Kompozycje zaskakują wieloma muzycznymi niuansami. Spotkałam się z opiniami, że album jest mało odkrywczy, a image zespołu cukierkowy. Moim skromnym zdaniem to właśnie była siła Victorians, dzięki której zespół miał szansę na wielką międzynarodową karierę. Dobrze znane szablonowe motywy zaczerpnięte od mistrzów symfonicznego metalu, pomieszane z iście filmowymi instrumentalnymi fragmentami i orkiestracjami, do tego urocze, chociaż bardzo sensualne i nieco upiorne jak Upiór w Operze melodie, sprawiają, że w wizualnym opakowaniu, jakie pokazało Victorians, odbiorca zanurza się w nieziemsko kuszącą baśń pełną barw, niedopowiedzeń i miłosnych tajemnic. Oczywiście pewne patenty w utworach powtarzają się, co jednak uznaję za plus, ponieważ album jest spójny oraz takie właśnie elementy stają się z czasem znakiem rozpoznawczym formacji.

Poza wieloma koncertami klubowymi w Polsce, Victorians pojawili się na Castel Party w Bolkowie, na Metal Female Voices Fest 2013 w Belgii u boku takich gwiazd jak Tarja Turunen oraz na Międzynarodowym Festiwalu Filmów im. Brama Stokera w brytyjskim Whitby. Skład miał szansę, śledząc ich popularność poza granicami Polski, stać się naszą polską wersją Nightwish. Jedynym zespołem dziś, który dorównuje Victorians, grającym metal symfoniczny w Polsce, jest katowicki In Night Falls.

Victorians wypuścił jeszcze na swoim oficjalnym kanale trzy utwory z nieukończonego drugiego albumu XIX: SteamHeart, The Raven oraz Leave The Darkness Behind. Nowe utwory są cięższe, emanują jeszcze mocniejszą energią i sprawiają, że można poczuć dreszcz przebiegający po plecach. Zespół zaczął eksperymentować wokalnie oraz bawić się dodatkowo elektronicznym brzmieniem. Wniosek płynie jeden… gdyby płyta została nagrana do końca, zapewne pobiłaby debiutancki „Revival”. Ostatni utwór, który pojawił się 2 lata temu na kanale Victorians – Leave The Darkness Behind, różni się nieco od pozostałych (nie tylko wokalnie), ale jest wyjątkowy w gruncie rzeczy przez pryzmat tekstu, który można potraktować jako piękne pożegnanie muzyków z fanami.

Nie przypadkowo więc poświęciłam pierwszą Sonatę mojego cyklu właśnie tej bielskiej formacji. Dla mnie są przykładem tego, że można znaleźć świeżość w gatunku, w którym wydaje się to niemożliwe. W mojej opinii, warto sięgnąć po album „Revival” oraz obejrzeć materiały z koncertów kapeli dostępne wciąż w sieci.

Victorians – Aristocrats’ Symphony, pomimo że już nie istnieje, wciąż zasługuje na miano polskiego Nightwish.

Orlina Martinov

Music Wolves - Odstęp

Apolityczność to też polityka – Sodom rezygnuje z udziału w Steelfest

Jest to ten moment, w którym dźwięk przejmuje kontrolę, a człowiek ją traci – w obszernym wywiadzie dla Music Wolves o nowej płycie „Radiance of a Thousand Suns” industrial-metalowego Whalesong, pasji, inspiracjach twórczych, koncertach oraz swojej pracy opowiada multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor – Michał Neithan Kiełbasa.

Więcej ==>

Czasami zaraza bywa pozytywna – wywiad z zespołem Halucynogen

Jest to ten moment, w którym dźwięk przejmuje kontrolę, a człowiek ją traci – w obszernym wywiadzie dla Music Wolves o nowej płycie „Radiance of a Thousand Suns” industrial-metalowego Whalesong, pasji, inspiracjach twórczych, koncertach oraz swojej pracy opowiada multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor – Michał Neithan Kiełbasa.

Więcej ==>