Odkryj w sobie duszę wojownika...

Bywają takie dni, gdy wibracje zjeżdżają drastycznie w dół, w głowie tli się milion myśli, kłębowisko niezałatwionych spraw spędza sen z powiek, a wszystkie siły zdają się być w zmowie przeciwko Tobie. Negatywne emocje narastają w ciele niczym śnieżna kula i toczą się w dół, ku żołądkowi paląc trzewia ogniem rozpalonym złością, a podsycanym lękiem i niemocą, pozostawiając po sobie pożogę emocjonalną… Ucieczka… Jedna z reakcji obronnych organizmu. Zaszyj się zatem gdzieś w lesie, ale koniecznie zabierz ze sobą Scapnir, pomoże Ci odnaleźć w sobie duszę wojownika, którego chwilowo zatraciłeś…

Danheim, a tak prywatnie Mike Schaefer Olsen to duński muzyk, inspirujący się mitologią nordycką, odnoszący się w swej twórczości do wierzeń i dawnych kultur. Wszystko to zatapia w muzyce nietuzinkowej, oryginalnej, eksperymentalnej. Styl, w jakim się porusza to coś na pograniczu nordic folk metalu i ambientu. Cóż to oznacza dla laika? Otóż… muzyk serwuje nam niezapomniane doświadczenie akustyczne za pomocą elektroniki z domieszką instrumentów folkowych, co tworzy niebywale oryginalny w swej barwie dźwięk, którym operuje lekko i zgrabnie. Usłyszymy instrumenty ludowe, niekiedy wybijające się na pierwszy plan, bywa, że stanowiące jedynie tło. Owszem, dźwięk jest momentami wyostrzony, czasem stanowi plamę, na tle której przewodzi wokal, który także typowy nie jest, jako, że najczęściej usłyszymy nawoływania, inkantowanie, podszepty, okrzyki niesione przez wiatr hen, ku szczytom gór.  Do naszych uszu dochodzą przeróżne dźwięki, szemranie wody w potoku, chrzęst łańcuchów w podziemnym lochu. Wszystkiemu zazwyczaj towarzyszy bęben, wyraźny, nadający rytm, raczej prosty, bo to właśnie do niego dolepione są pozostałe dźwięki. Tak, to on tutaj dowodzi, choć różne operacje zostały tu zastosowane. Nie zapominajmy, że elektronika robi swoją robotę. Dobrą. Owszem, czasem można odnieść wrażenie kakofonii, wiele różnych dźwięków splata się ze sobą, niektóre zespolone płyną dalej, inne się odrywają. Jeśli głębiej się nad tym zastanowić i kolejny raz, z większym skupieniem przesłuchać płytę, dochodzi się do wniosku, że to wszystko jednak ze sobą doskonale współgra! Facet jest bardzo utalentowanym artystą!

 

            Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Danheim momentami wyraźnie i dość zgrabnie czerpie z Vardruny, ale tworzy swój własny klimat. Ot, weźmy na przykład utwór ,,Kala” . Kiedy usłyszałam go po raz pierwszy, zagłuszyły mnie bębny, choć nie powiem, miarowe uderzenia stanowiące szkielet utworu świetnie komponowały się z nawoływaniem. Początkowo zastanawiałam się, czy dochodzący do mych uszu głos jest przywoływaniem baranków na hali, czy prośbą o złagodzenie nasilającego się refluksu, ale nie ukrywam, że z czasem doceniłam. Brzmi to całkiem nieźle. ,,Blotjarl” bombarduje nas różnorakimi efektami, wszystko w deszczu skąpane, gdzieś w tle jakiś kruk przefrunął, a wszystko to grzechotką miarową okraszone. Rzecz jasna jest i bęben, jako ów element powtarzający się w każdym utworze. Efekty niesamowite. Wszystko po sobie zgrabnie i przemyślanie następuje. Tekstu raczej nie zrozumiecie i nie chodzi mi tu o brak znajomości języka. Zresztą nieistotne. Oczyma wyobraźni widzę zakapturzone postaci powtarzające jak mantrę zaklęcia, a echo niesie ich głos po ścianach jaskini. Muzycznie bardzo ciekawy, elektronika robi tutaj naprawdę dobrą robotę. Efekt piorunujący. Niesamowicie obrazowy kawałek. Zastanawiam się tylko, czy to mnisi? Wikingowie? Czy dementorzy? Właściwie co tu kryć? Każdy utwór oddziałuje na wyobraźnię. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie Danheim współtworzył ścieżkę dźwiękową do ,,Vikingów”. Ideał!

,,Hefna”, zdaje się najszybszy utwór, niczym galopujące rumaki, jest tak bogaty w dźwięki, że trzeba go przesłuchać kilka razy, by moc wyłuskać, jakie instrumenty zostały użyte do jego stworzenia oraz jakie operacje zostały tutaj zastosowane. Rety! Ale to jest dobre!

 

            Dziś nie będę Wam opisywać kolejno utworów. Każdy z nich, choć odrębny, utrzymany jest w podobnym kimacie mroku, tajemnicy, magii. Przesłuchajcie ,,Reidę”, zrozumiecie, co mam na myśli, mówiąc o magii i zaklęciach. Zdradzę Wam sekret… Z mych obserwacji wynika, że słuchanie ,,Scapanir” pobudza proces twórczy oraz działa halucynogennie. Może za bardzo nie pośpiewacie, ale zostaniecie z pewnością wprowadzeni w pewien trans… Nie opierajcie się temu… To wasza wewnętrzna siła wojownika…

 

9/10

 

Wiolka/Wiedźma

Music Wolves - Odstęp
8 lat w Tybecie

Recenzje – 8 lat w Tybecie

8 Lat w Tybecie 8 lat w Tybecie to cieszyński zespół założony w 2005 roku. Zespół przekłada treść ponad formę, stawia na naturalność i wiarygodność.…

Więcej ==>