Devaner
Zespół Devaner powstał na początku marca 2016 roku. Po ustabilizowaniu czteroosobowego składu tj. Artur Jakonczuk – bas i wokal, Marek Bowtruczuk i Piotr Sopek – gitara i Paweł Olszewski – perka rozpoczęły się regularne próby. Muzycznie wzroruje się na thrash metalowych zespołach z lat dziewięćdziesiątych a głównie na Sepulturze z czasów płyty „Arise”. Po roku wspólnego grania z zespołu odeszli Paweł i Marek. Nie mając drugiego gitarzysty i perkusisty, rozpoczęły się poszukiwania poprzez ogłoszenia w internecie. Facebooka pomógł im w znalezieniu Bartłomieja Gałaj, który zajął stanowisko drugiego gitarzysty i wokalisty jednocześnie. Nie mając perkusisty, a chcąc tworzyć nadal muzykę musieli wykorzystać automat perkusyjny. W grudniu 2017 wydali płytę pt. „Fear of Being Born”, w skład której weszło dziewięć utworów. Przyznam się szczerze, że dopiero na dniach poznałem twórczość kapeli, więc postaram się wam przybliżyć czy watro sięgać po ten krążek.
Krążek otwiera utwór- Rising Fear – opowiadający o strachu przed smiercią i mrocznymi myślami w ludzkiej głowie. Muzyka jest surowa, prosta i wkomponowuje się idealnie w nurt Thrash Metalu. Słuchać tutaj inspirację początkowymi płytami Sepultury. Wrażenie na mnie zrobiła bardzo dobrze zagrana solówka gitarowa. Kolejne na płycie jest Decree of Death – zespół nie zwalnia tempa i kontynuuje metalową rzez. Technicznie jest bardzo dobrze – jedyny zarzut, jaki mogę mieć to, że nie słyszę różnicy pomiędzy utworami. Właściwie jakby to nadal był pierwszy kawałek. Sick World ma intro wyrwane żywcem ze starych płyt braci Cavaliera. Tekst mówi o wojnach religijnych i demonach wojny. Co ciekawe zespół nie zwalnia nadal muzycznie, dając nam solidną dawkę gitarowego pierdolnięcia. To właśnie gitary zasługują na całym albumie na największe uznanie. Są solidnymi filarami brzmienia zespołu – ciężkie, szybkie i brudne brzmienie sprawia, że słucha się tego wyśmienicie. Co do wokalu nie mam nic do zarzucenia, może poza tym, że za bardzo się przebija na tle muzyki. Gdyby całość była nagrywana w profesjonalnym studiu mógłbym uznać, że to kandydat do jednej z lepszych płyt thrash metalowych na rynku.
Cała płyta to nieco ponad 40 minut ciężkiego brzmienia. Słychać, że zespół stawia na tym krążku swoje pierwsze kroki i nagrane jest to dość amatorsko. Czy jednak przeszkadza mi to w odbiorze płyty- nie do końca. Tak uważam, że gdyby chłopaki weszli do studia z prawdziwego zdarzenia, byłoby o wiele lepiej. Jednak jak na debiutancką płytę amatorskiego zespołu jest bardzo dobrze. Liczę, że kolejne płyty będą zrobione bardziej profesjonalnie, aby można było dostrzec, jak ogromny potencjał ma kapela. Więc jeżeli szukacie porządnego thrash metalowego brzmienia sięgnijcie po ten krążek.
Łukasz (Ulwar) Szczygło