Dziewanna - Widziadło
Andrzej Sapkowski słowami trubadura Jaskra powiedział kiedyś, że ballad nie pisze się po to, by w nie wierzono, ale po to, by się nimi wzruszano. Pierwsza płyta Dziewanny jest właśnie taką balladą, kryjącą głęboko w sobie jakąś smutną tajemnicę.
Parę faktów – Dziewanna, czyli Agnieszka Suchy, na rynku muzycznym aktywnie działa od dłuższego czasu, najpierw jako liderka nieistniejącego już zespołu Othalan (ich ostatni album, „Po krańce gór”, ukazał się w 2017 roku). Teraz zaś, zebrawszy hordę zapaleńców, nagrała „Widziadło” i pokazała je światu.
Sama Agnieszka opisała muzykę z albumu jako mystic metal i myślę, że ta nazwa bardzo dobrze oddaje to, co słyszymy. Płyta zaczyna się tak, jak powinien się zaczynać dobry folk, czyli od dźwięków natury. Można zamknąć oczy, odchylić się w fotelu, nabić fajkę, co kto lubi. Jako że fajki akurat nie miałem pod ręką, a butelka rumu stała niebezpiecznie daleko, położyłem się i dałem ukołysać dźwiękom.
To stosunkowo spokojna muzyka, którą trzeba poczuć, zamiast słuchać jednym uchem podczas robienia sobie obiadu. Rewelacyjne partie wiolonczeli, bardzo dobre skrzypce, flet i gitara akustyczna, reszta instrumentów na dobrym poziomie. Choć myślę, że gdyby zrezygnować z domieszki metalu i zrobić całą płytę w melancholijnych klimatach mistycznych, Dziewanna raczej by zyskała niż straciła.
Historie, które na płycie usłyszymy, klasyfikuję jako coś z pogranicza góralszczyzny, mitologii i poezji śpiewanej. Ludziom z alergią na to pierwsze płytę odradzam – po pierwsze, dlatego że w części utworów usłyszymy charakterystyczną wymowę, po drugie ze względu na wokal – trudno o coś bardziej góralskiego niż głos Dziewanny. Powinni zamykać go w słoikach i sprzedawać jako produkt regionalny. Kupowałbym chętniej niż oscypki.
Zaznajomieni z twórczością zespołu Othalan z pewnością pamiętają „Żeglarzy Pieśń” – sztandar, wykrzykiwany na koncertach przez publiczność. Mam wrażenie, że godnym następcą tego utworu zostanie „Pieśń Wojowniczki”. Jest energia, jest refren dla publiki, jest bardzo przyjemna gitarowa solówka, aż chce się skakać i drzeć japę.
Mamy akcent zagraniczny (z Serbii), mamy utwór inspirowany Wiedźminem (ale niezbyt nachalnie, co zaliczam na duży plus), wreszcie jest pozbawiony słów twór z, niestety, momentami przegiętymi wokalizami. Ten ostatni jednak nie rzutuje w żaden sposób na płytę.
Dziewanna stworzyła muzykę, do której chętnie będę wracał. Album dostępny jest na Spotify, więc nie wahajcie się spróbować, jeśli lubicie takie klimaty.
Warto.
Piotr Edgar Garbacz