Horyzont Zdarzeń – Dolina Cieni Recenzja
Dolina Cieni to kapela z Myślenic, ich pierwsza płyta o nazwie „Wzgórze Tysiąca Dusz” ukazała światło dzienne w 2015 roku. Osobiście zespołem zetknąłem się pierwszy na festiwalu Niech Cisza Milczy w tym roku. Grupa zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, więc postanowiłem sięgnąć bo ich krążek z 2017 zatytułowany „Horyzont Zdarzeń”. Czy warto przejść muzyczną Dolinę Cieni – postaram się odpowiedzieć w poniższej recenzji.
Album rozpoczyna bardzo ciekawe instrumentalne intro, powoli budujące napięcie. Pierwszym pełnoprawnym utworem jest jeden z moich ulubionych kawałków na płycie – „Zmierzch Królów”. Już po pierwszych taktach miałem skojarzenie z Amon Amarth – ciężkie energiczne i bardzo melodyczne riffy walą nas w pysk od samego początku. Krzyk miesza się tu z czystym wokalem Marka Węgrzyna. Proporcje w pierwszym utworze były dla mnie idealnie zachowane- to znaczy więcej energicznego ghrowlu, mniej sentymentalnego zawodzenia. Drugi utwór o nazwie „Furia” jest dla mnie idealnym kawałkiem aby puszczać go w anty radiu. Taki nie za ciężki, nie za lekki, w sam dla promocji albumu. „W Nieznane” dotyczy bliżej nieokreślonych wojowników. Ten kawałek to przykład wolniejszych kompozycji, ocierających się o klimaty doom z naleciałościami gothic.dotyczy bliżej nieokreślonych wojowników. Ten kawałek to przykład wolniejszych kompozycji, ocierających się o klimaty doom z naleciałościami gotyckiego grania. W zależności od utworu raz dominują ciężkie partie wokalne, a raz jak w „Polowaniu” łagodne i czyste przyśpiewy.
To jedna z tych płyt które na prawdę ciężko mi zrecenzować, chyba ze względu na to że chłopaki z „Doliny Cieni nie do końca potrafią się zdecydować co chcą grać. To jakby do kotła czarownicy wrzucić gotycki metal, pogański metal, melodyczny death metal i dolać lukrecji w postaci czystego wokalu. Na krążku znajdują się utwory bardzo dobre jak „Zmierzch królów”, i takie których nie byłem w stanie przesłuchać do końca przez jak „Polowanie”.
Gdyby zostawić linię melodyczną, która dorównuje takim utworom jak „Fate Of Norns” z repertuaru Amon Amarth, dorzucić więcej tekstów w klimacie pogaństwa i wyrzucić te sentymentalne kawałki- moglibyśmy mieć naprawdę zespół naprawdę zespół, który mógłby konkurować z Radogostem. A tak mamy mieszanka fantastyczną porównywalną nieco do Huntera, idealną na festyny i urodziny miasta- bo takie nie za ciężkie, proboszcz krzyczeć nie będzie. Szczerze Dolina Cieni ma ogromny potencjał i liczę że na nowym albumie chłopaki pójdą bardziej w kierunku melodycznego pagan metalu, aniżeli festynowych ballad.
Łukasz (Ulwar) Szczygło