Mindfak – Leszy w krainie Thrash Metalu.
Na pierwszy rzut oka chciałbym pochwalić kapelę za szatę graficzną, która ozdabia cały album. Całość utrzymana jest w mocno słowiańskim klimacie w żółto – czarnych barwach. Powiem szczerze, miałem okazje recenzować w najbliższym czasie kilka płyt, ale tylko z tego albumu chciałbym mieć koszulkę. Jedynym mankamentem tego wydania jest brak książeczki z tekstami – ale to szczegół, więc na wstępie za oprawę albumu zespół dostaje ode mnie solidne 10.
Na albumie znajdziemy dziewięć utworów w klimacie Thrash/Groove metalu. Co od razu można zauważyć, już od pierwszych minut – kapela postawiła przede wszystkim na techniczne brzmienie. Pierwszy utwór rozpoczyna solidna dawka riffów. Utwór jest utrzymany mocno w klimacie rodzimej wiary – jak sama nazwa wskazuje „Kroczy Leszy”. Muszę przyznać, że ta kompozycja jako fanowi pogańskich klimatów, przypadła bardzo do serca. „Prominentne wieczne światło zgasło A demonów sztorm nam maszty gnie” – tak zaczyna się „Latrnik”. Bez zbędnego pierdolenia, dostajemy kawałek solidnej dawki old schoolowego Thrash metalu. „Łowca czarownic” – mógłby być spokojnie soundtrackiem do filmu z Vin Dislem – mamy tu patos, mamy tu stosy, i ciężkie jak topór brzmienie. „Świt ciemności” utrzymany jest bardzo mocno melodycznie w klimatach wcześniejszych utworów – jednak to dla mnie najmniej ciekawy tekstowo kawałek na płycie. ” Scheda” rusza z kopy jakby chcąc prześcignąć brzmieniowo poprzednie utwory. Cały kawałek jest bardzo mocno antyklerykalny – i chyba po prostu nie pasuje mi do tego, co wcześniej usłyszałem. I tu nie chodzi o to, że mam coś przeciwko takim tekstom, jednak poprzednie utwory były mocno utrzymane w klimacie pogaństwa, fantasy czy jak to wolicie nazwać, za to „Scheda” to czysty manifest poglądowy. Ku mojemu zadowoleniu, zespół wraca do poprzedniej stylistyki tekstowej już w kolejnym utworze o nazwie „Będziemy straszyć”. Ot idealny utwór na zbliżające się halloween – krew cycki i thrash metal! Ostatni utwór na płycie „Bagno” -zdecydowanie zwalnia i gniecie nas potężnymi brzmieniami. Gitary walą nas w mordę jakbyśmy, wyszli do ringu z Gołotą. Na albumie znajdziemy jeszcze dwa intrumentale, jednak nie były na tyle wybitne, abym je zapamiętał.
Czy poleciłbym wam Mindfak?
Zdecydowanie tak – jak na pierwszy studyjny album to kawał dobrej technicznej roboty. Mnie do serca przypadła stylistyka utworów oraz naprawdę dobre techniczne brzmienie. Mindfak zaraz obok Skov uznaje za muzyczne objawienie roku, jeżeli chodzi o młode debiutujące kapele. To jeden z albumów, których nie można przegapić!
Łukasz (Ulwar) Szczygło