Radogost ,,Przeklęty”
Znana i lubiana formacja Radogost dość długo trzyma swoich fanów w napięciu, w oczekiwaniu na kolejne krążki. Na płytę, którą właśnie dzierżę w dłoni, czekaliśmy pięć lat… Wydana w 2018 r. płyta o intrygującym tytule ,,Przeklęty” już na wstępie, okładką sugeruje, że będzie mrocznie, tajemniczo, ze słowiańskim, rzecz jasna akcentem, bo jakżeby inaczej?
Osiem utworów, wszystkie utrzymane w klimacie dość enigmatycznym, wręcz fatalistycznym. Porządne riffy, wyraźna perkusja, choć nie ukrywam, że momentami talerze zbytnio się wybijają, co powoduje, że moja uwaga momentami koncentruje się wyłącznie na ich brzmieniu, ale być może mam jakąś nadwrażliwość słuchową, więc ocenę pozostawiam Wam… Co ciekawe, skrzypce, tak charakterystyczne dla Radogosta, brzmią chwilami na tyle nietypowo, że niewprawne ucho może nie wychwycić obecności tego instrumentu. Wokalu Mussiego komentować zapewne nie trzeba, ale nie odmówię sobie tej przyjemności… Głęboki, mocny, tajemniczy i mroczny, a jednocześnie świadomy i dojrzały, idealnie komponuje się z klimatem utworów, które po trosze śpiewane, po trosze recytowane, wraz z elementami growlu stanowią idealną całość.
Płytę otwiera utwór o dość fatalistycznym tytule, gwarantując, że ,,Ten świat dziś spłonie”. Ciekawe przejścia, riffy donośne niczym perunowy grom oraz zmienne tempo czynią ów kawałek naprawdę interesującym. Oto Radogost, jakiego oczekiwałam! Nie po raz pierwszy Radogost zaczerpnął inspirację z twórczości Tadeusza Micińskiego. Osobiście chylę czoło. Interpretacja muzyczna ,,Widm” powaliła mnie na kolana. Utwór trzyma w napięciu, chłopaki realistycznie oddali klimat wiersza, gitara dosłownie oddaje strzały. Wielki szacun! Interpretacja w połowie recytowanej ,,Meduzy” z pewnością przypadnie do gustu zwolennikom młodopolskiej poezji i ostrego brzmienia. Tytułowy ,,Przeklęty” to utwór dynamiczny, mroczny, odziany w porządne riffy, przeplatany wyraźnymi bębnami i melodyjnymi skrzypcami. Kawałek dobry, ale, jak już wcześniej wspomniałam, zbyt wyraziste talerze nieco mnie rozpraszają… W kolejnym utworze zostaniecie opleceni nie tylko snami, ale i cudownymi skrzypcami, nie zabraknie także wyrazistych bębnów oraz… głośnych talerzy… Tekst ,,ExMary” bardzo mnie ujął. Wtajemniczeni również dostrzegą tutaj wpływ młodopolskiego poety… i… czy tylko ja tutaj słyszę riffy zainspirowane ,,Dance of Death” pewnej Żelaznej Dziewicy? Przydługie zakończenie utworu pozostawia nam moment na kontemplację, można skorzystać bądź nie… Intrygującym zdaje się być także utwór zatytułowany ,,Wśród ruin tej wieży”, bardzo urozmaicony, bardzo ,,radogostowy”, z wyraźnymi talerzami… ale nie będę się czepiać bo jest naprawdę ciekawy, choć zakończony dość osobliwie…
Album wieńczy utwór nieco pesymistyczny, mocny, raczej szybki, aczkolwiek zwalniający momentami tempo, zapowiadający koniec drogi… Miejmy nadzieję, że to jednak nie proroctwo muzycznej kariery zespołu, bo płyta pobudziła apetyt na ciąg dalszy… Cieszę się, że mamy kapelę, która inspirację czerpie z tekstów ambitnych i głębokich i potrafi ubrać je w tak dobrą muzykę. Myślę, że poprzeczka została postawiona tak wysoko, że niełatwo będzie do niej doskoczyć, a co dopiero podnieść… Płyta rozpoczyna się i kończy akustyczną gitarą, co tworzy swego rodzaju kompozycję zamkniętą. Album przemyślany i dojrzały, choć spotkałam się z dość skrajnymi opiniami na jego temat. Osobiście podsumować go mogę odwołując się do słów zaprzyjaźnionego poety ,,Bo Cię tak wielbię, żeś mnie bardzo zmęczył…” Tak… odczuwam spełnienie.
Wiolka/ Wiedźma