Wszyscy jesteśmy skażeni – recenzja InfectedRain „86”
InfectedRain to mołdawski zespół z pogranicza numetalu i metal core’u z charyzmatyczną Leną Scissorshands na wokalu. Numetal jest dość daleko od moich upodobań muzycznych. Szczerze mówiąc, zazwyczaj wolę tzw. leśne granie, czyli zespoły z pogranicza folk czy black metalu. Tak właściwie po raz pierwszy z tym zespołem zetknąłem się na tegorocznym festiwalu Niech Cisza Milczy. Kapela dała tak energiczny występ, że moje czarne serce zabiło mocniej. Niewiele myśląc, sięgnąłem po ich ostatnią płytę pt. „86”, żeby sprawdzić, czy ich muzyka brzmi równie dobrze na płytach.
Utwór „Mold” rozpoczyna się, nawiązując do nazwy zespołu, od dźwięków licznika Geigera. Już na wstępie album wita nas potężnymi riffami, agresywnymi blastami i wściekłym growlem wokalistki. Od czasu do czasu mamy też przyjemność usłyszeć czysty wokal Leny. Całość przypomina mi Arch Enemy – tam też mamy piękną kobietę z potężnym głosem. Całość to ogromna dawka energii niesiona jak na demonicznych skrzydłach przez charyzmę wokalistki. O ile Lena jest naprawdę atrakcyjną dziewczyną, to nie jest to, co najbardziej zachwyca na płycie, wrażenie robi jej zdolność do przechodzenia w milisekundzie z łagodnego śpiewu do potężnego wrzasku.
Bądźmy szczerzy, dla fanów gatunku jest to pozycja obowiązkowa. Jednak i wytrawny fan łupanki rodem ze Slayera znajdzie tu coś dla siebie. Energia, którą zespół porwał ludzi na NCM nie znika wraz z włożeniem krążka do odtwarzacza. Wręcz odwrotnie, album podsyca ciekawość przed tym, co ekipa pokaże na występie. Poza dawką ciężkich brzmień, na albumie usłyszymy syntezatory niczym w industrialach, znajdzie się nawet nieco rapu. Jeżeli więc przekonuje was ten gatunek muzyczny, sięgnijcie po ten album, a jeżeli nie do końca to i tak warto posłuchać chociaż kilku utworów dla samego świetnego wokalu Leny.
Łukasz (Ulwar) Szczygło