Niech Cisza Milczy – Relacja i zdjęcia z VIII edycji festiwalu.
Są takie dni i takie imprezy, na które czeka się cały rok. Dla fanów muzyki dark independent jest to Castle Party, dla fanów fantastyki – Pyrkon, a dla śląskich fanów ciężkich brzmień jest to zdecydowanie festiwal Niech Cisza Milczy. O tym pyskowickim festiwalu od dawna słyszałem dużo dobrego, jednak za każdym razem, gdy próbowałem się tam wybrać los podkładał mi kłody pod nogi. Dlatego kiedy się dowiedziałem, że na VIII edycję uzyskałem akredytację prasową nie mogłem się doczekać.
Jak stwierdził Wojciech „Bocian” Muchowicz, główny organizator, to jedyny festiwal w okolicy, który posiada tak rodzinną atmosferę na backstage’u oraz nie ma ciśnienia na ramy czasowe. Właściwie zespoły same często decydują ile chcą grać i ile mogą zrobić bisów. Organizacyjnie prawie wszystko bez zarzutu: scena, miejscówka, nagłośnienie – to zdecydowane atuty imprezy. Na zapleczu panowała mega przyjazna atmosfera, artyści zawsze znaleźli czas, by zrobić sobie zdjęcie z prasą albo po prostu wypalić papierosa na chwilę przed występem. Jedyne zarzuty, które mogę mieć do organizacji, to jedno stanowisko z jedzeniem oraz 2 krany z piwem co powodowało gigantyczne kolejki – czasem żeby zdobyć kufel piwa i kiełbasę w kolejkach stało się równo godzinę przez co można było przegapić występ jakiegoś artysty.
Co do występów – tegoroczną edycję otworzył koncert chłopaków z SickNest. Zespół zaprezentował swoją najmocniejszą setlistę, sięgając głównie po utwory z drugiej płyty „Chaos Defined”. Niestety w związku z problemami w zespole na kilka dni przed koncertem odszedł z zespołu jeden z głównych założycieli Dawid Broniszewski – perkusista. Podczas występu były puszczone automatycznie nagrane sample co niestety dało się odczuć. Do końca nie wiadomo jak potoczą się losy kapeli, chwilowo jednak zawieszają działalność na kilka miesięcy. Zdecydowanie jest czego żałować, bo ich druga płyta to naprawdę kawał dobrego metalu. Następie na scenie pojawiła się Dolina Cieni- myślenicka formacja grająca na pograniczu gothic/melodic metalu. Jednym z lepszych utworów jakie zaprezentowali na scenie był utwór „Wojna” z płyty „ Horyzont Zdarzeń”. Energiczny i melodyjny, łączył idealnie delikatne partie wokalne na przemian z growlem i ciężkim brzmieniem gitar. Cały występ był wart obejrzenia oraz wysłuchania. Po krótkiej przerwie, miałem okazję zobaczyć występ grupy Killsorrow. Zespół ten ma przede wszystkim genialny wizerunek sceniczny, utrzymany w klimacie Post- apo. Na szczególną uwagę zasługuję miedzy innymi utwór „ Warriors of the Storm”, bardzo dobra partia gitar z potężną dawką perkusji i mocnego wokalu komponują się tu wprost idealnie. To zespół, którego fani porządnego metalu nie mogą zdecydowanie ominąć. Po Killsorrow nadeszła chwila na którą czekało wiele lokalnych fanów – swój występ zaprezentowała grupa Spatial, w której skład wchodzi Wojciech Muchowicz – będący głównym organizatorem festiwalu oraz perkusistą. Koncert zaczął się od utworu „Supernova” – potężnego metalowego grania, które wręcz wgniata w siedzenia. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik – solidne riffy, ciężkie blasty „Bociana” i mistrzowski growl Marka „Strzygi” Szuberta. Polecam zapoznać się z twórczością zespołu – na pewno się nie zawiedziecie. Gościem zza granicy był mołdawski Infected Rain. Największym atutem kapeli jest zdecydowanie charyzmatyczna wokalistka. Poza fantastycznym wokalem należy zwrócić uwagę na jej energie, którą pociągnęła za sobą tłumy. Właściwie nie stała nigdy w miejscu, ciągle skakała i biegała zachęcając publikę do wspólnej zabawy. Był to jeden z najbardziej energicznych występów na tym festiwalu. Po koncercie zespół zszedł do fanów, aby robić sobie z nimi Selfie czy po prostu uścisnąć dłoń –co jest zdecydowanie ogromnym plusem. Czas na trzy ostatnie występy, a wśród nich legendy polskiego Black Metalu – Besatta i Arkony. Mógłbym opisywać każdy kawałek po kolei ale to w zupełności bez sensu. Każdy utwór tych dwóch zespołów to kwintesencja tego czym jest Black Metal. Scenę dosłownie spowiły płomienie i zagościł na niej mrok! Ostatnim występem na festiwalu był Moloch, ale ten występ był zdecydowaną pomyłką. Rozumiem że zamysłem festiwalu było zaproszenie różnych gatunków muzycznych – ale szczerze żal mi było tego wykonawcy. Ot na scenie zagościł Synthwave rodem z Prlu – wiele ludzi nagle zaczęło się rozchodzić , w dodatku co chwilę szwankował wykonawcy sprzęt. Szczerze to dobra muzyka ale do wieczornego rajdu po autostradzie – jednak zbyt mało sceniczna na taki festiwal.
Słowo końca
Niech cisza milczy zapisuję się na polskiej scenie festiwalowej coraz większymi literami. Można by wręcz rzec ze to taki nasz mały Brutal Assault. Organizacyjnie festiwal stoi na najwyższym poziomie. Dawno na żadnej imprezie nie słyszałem tak dobrze zrobionego nagłośnienia – ot, choćby porównując je do tegorocznego Castle Party – to mistrzostwo. Luźna, wręcz rodzinna atmosfera festiwalu to coś, czego może pozazdrościć wiele festiwali. Całej ekipie tworzącej imprezę trzeba pogratulować i życzyć powodzenia w kolejnych edycjach.
Łukasz (Ulwar) Szczygło