Przystanek Żory – czyli relacja z Śląskiej wersji Woodstocku.
O Przystanku Żory dowiedziałem się od Moniki Żurek która bezpośrednio pomagała w jego organizacji. Patrząc po line upie imprezy nie byłem przekonany czy warto jechać, jednak naczelny uznał że trzeba zrobić relację. Co wyszło z tej przygody opowiem wam nieco niżej.
Po pierwsze muzyka.
Na festiwalu mogłem pojawić się dopiero w niedzielę, ale byłem od samego początku gdy na scenie zaczęła grać pierwsza kapela. Zespół nazywał się Dream Atlas, a jak sami piszą grają progresywno-alternatywny rock. Ten rodzaj muzyki , jest bardzo odległy od moich gustów więc udałem się odpocząć w cieniu parasoli. Kolejni na scenę wyszli SickNest – moc i energia tego koncertu wyrwała mnie spod parasoli. Chłopaki zagrali porządny kawałek metalu, z duża dawką melodyjności i potężnych riffów. Pierwsze skojarzenie, które mi się nasunęło na myśl – to polskie Dimmu Brogir. Jednak po ich koncercie dowiedziałem się że prawdopodobnie zawieszają działalność, co zdecydowanie zasmuciło moją czarną duszę. Na scenie zaraz po chłopakach z SickNest pojawiła się Alcohollica – przez trzynaście lat grali jako cover band Metalliki, aż w 2017 wydali płytę o nazwie Sub Zero ze swoim autorskim materiałem. Zespół dał bardzo dobry koncert, z potężną dawką energii .Zdecydowanie jednym z moich ulubionych utworów jest Beer’em All. Następnie na scenie pojawiła się Transgresja –zespół z Dąbrowy Górniczej. Powiem szczerze mimo że nie do końca to moja muza, to był to jeden z najlepszych niedzielnych koncertów. Pierwsze skojarzenia które mi się nasunęło to połączenie Rammsteina z Comą. Chłopaki dają świetny show, i mają genialny kontakt z publicznością. Zaraz po koncercie znaleźli czas dla fanów i robili sobie z nimi zdjęcia. Zresztą Paweł Gładysz- wokalista był chyba jedynym, który chwilę po koncercie podszedł i zapytał się mnie – „ Jak się podobał koncert , ale tak szczerze ?” Jeżeli będę miał okazję na pewno pojawię się jeszcze nie raz na ich koncercie. Po Transgresji na scenę wyszła jedna z głównych gwiazd niedzielnego koncertu –Jelonek. W przypadku Jelonka zawsze mamy gwarantowane widowisko na najżywszym poziomie. Zespół przyciągnął tłumy ludzi pod scenę, którzy wręcz oszaleli od pierwszych taktów muzyki. Ostatnim zespołem było Acid Drinkers- jednak nie mogę wam opisać jak się zaprezentowali, ponieważ musiałem wracać do domu.
Po drugie Atmosfera.
Festiwal to nie tylko muzyka. Zawsze staram się opisać, poza samymi doznaniami muzycznymi atmosferę oraz wszystko co związane z imprezą. Przede wszystkim dużym plusem jest dobra lokalizacja imprezy – który znajduje się niedaleko zjazdu z autostrady. Miejsc parkingowych dla przyjezdnych też jest na tyle dużo, że nie było problemu z postawieniem auta. Organizatorzy zadbali też o żołądki członków imprezy. Na miejscu było dużo foodtracków oraz odpowiedni wybór trunków alkoholowych – od Lecha po Kozla. Dla fanów biwakowania jest także darmowe pole namiotowe. Poza koncertami odbywają się też warsztaty tańca w ZPT, a dla dzieci zaraz obok stanęły karuzele. Cała obsługa czy to panie z ochrony – czy ludzie zza sceny mega pozytywni i przyjaźni. Jedynym mankamentem imprezy były brudne toiki bez papieru toaletowego. Ale jak mówią nie można mieć wszystkiego.
Podsumowanie.
Przystanek Żory – to taki zdecydowanie mniejszy Woodstock. Miejsce przyjazne dla wszystkich, które przyciąga ludzi nie tylko z pobliskich miast. Cała impreza jest darmowa i przyjazna wszystkim. Zdecydowanie zaprzeczam pomówieniom aby była to impreza promująca narkomanię oraz Satanizm. Od dziś jest miejscem obowiązkowym na mojej mapie imprez.
Łukasz (Ulwar) Szczygło
