Rozpacz na dwa głosy
ROSK to warszawska formacja, która powstała w 2014 roku. Jej muzycy zamiast imion czy pseudonimów używają inicjałów, zakładam, że dla podkreślenia wagi muzyki, jaką tworzą. A tą potrafią naprawdę zaskoczyć. Swoim debiutem, wydaną w 2017 roku płytą „Miasma”, zdobyli ogromne uznanie zarówno publiczności, jak i dziennikarzy muzycznych. Zaprezentowany na albumie materiał to mieszanka sludge, black i post metalu. Całość bardzo przesycona gniewem, smutkiem, mrokiem, rewelacyjnymi gitarami i wściekłym growlem.
Ci, którzy po drugim longplayu – wydanym w 2019 roku „remnants” – spodziewali się stylistycznej kontynuacji, musieli się bardzo zdziwić, bowiem ten krążek totalnie odstaje klimatem od debiutanckiej „Miasmy”. Gitary elektryczne zostały wyparte przez akustyczne, perkusja kompletnie ścichła, wybijając jedynie miarowo i minimalistycznie niespieszny rytm snujących się muzycznych opowieści. Growle i wrzaski zastąpił czysty, piękny śpiew Krzyśka i Grzegorza. Spójnym elementem łączącym oba wydawnictwa jest za to atmosfera mroku, smutku, rozpaczy. Tutaj w nieco innym wymiarze, gdyż cały album traktuje o wyobrażeniu twórców co do starzenia się w samotności i cierpieniu po utracie najbliższej osoby.
„remnants”, pomimo swojego mroku i prostoty, urzeka. Piękne teksty wciągają w smutną opowieść, muzyka zaś stanowi doskonałą ich ilustrację. Wszystko jest tutaj spójne, włączając w to zaprojektowaną z przemyśleniem i dbałością o detale okładkę, i nie boję się stwierdzenia, iż stoi na absolutnie światowym poziomie. Elektronika w ambientowych klimatach dodaje przestrzeni, partie skrzypcowe w gościnnym wykonaniu Julianny Grzeszek zdobią muśnięciem folkowego charakteru. Ciężko wskazać mi na tej płycie faworyta, gdyż każdy utwór jest po prostu piękny, każdy hipnotyzuje, snując się powolnie, każdy wciąga, porusza, urzeka i pozostaje głęboko i na długo. Pokuszę się jednak o takie wskazanie i po długim namyśle za faworyta uznałem „One Minute, A Lifetime” z ambientowym wprowadzeniem, piękną melodią intonowaną przez gitarę, tekstem przepełnionym tęsknotą, miłością i smutkiem po stracie ukochanej osoby, zaśpiewanym jasnym, czystym, emocjonującym wokalem, zabarwionym rozdzierającymi serce chórami, zwieńczony magicznym duetem gitary i perkusji. Czysta emocja od pierwszej do ostatniej sekundy.
„remnants” urzekł mnie głębią przekazu, swoją autentycznością i tym, jakie dzięki temu emocje rodzą się podczas kolejnych odsłuchań. Na pewno nie jest to płyta do słuchania w tle np. do porannej kawy czy wieczornego joggingu. Wymaga ona skupienia, gotowości od słuchacza na przyjęcie ogromnego ładunku autentycznych emocji. I na pewno jest to materiał zaskakujący, kompletnie odmienny od wcześniejszych dokonań ROSK, świadczący o dojrzałości i klasie twórców. Aż nie mogę się doczekać, czym panowie przywalą na swoim kolejnym longplayu.
9/10
Tomek S.