Jak dziki gon, wataha rusza, czując świeżą krew, nadstawia uszu, wytęża swój węch… w odmętach cieni, głosu z czeluści woła ich zew, by szukać, by łowić aż braknie im tchu, dźwięków gniewu, wichury i wyklętych strun…
Rtęć Szum Ściętych Drzew – recenzja
Blackmetalowe sumienie ludzkości
Punk is dead. Jeśli nawet nie „dead”, to nikogo już nie oburza, a może nawet nie obchodzi. W globalnej wiosce, która na co dzień żyje nowinami z frontu walki rozwodowej hollywoodzkich gwiazd, punk ze swoją symboliką i przesłaniem jest jak powietrze. Nikogo nie oburza już również nagość, przemoc ani narkotyki. Rapowe utwory stanowią podkład muzyczny do filmów z granicą wieku 12+. Na kontrowersje silą się jeszcze niektórzy muzycy metalowi organizując koncerty w kościołach, ale i to przechodzi bez większego echa. Bluźnierstwo jest jak chleb powszedni. Nic już nie jest w stanie oburzyć człowieka Zachodu. Są jednak rzeczy, których ten człowiek unika i których się boi. Głosem tych jest black metal.
„Biały pokój, z którego nie wolno Ci wyjść. Cztery ściany i Ty. Wszystko na nic. (…) Żyjesz wspomnieniami, a kiedy wyciągasz do nich rękę, natrafiasz na pustkę. I znów jesteś sam.” Black metal w tym naszym nowym wspaniałym świecie kolorowych czasopism jest jak żul leżący przy ulicy. Nie mówię jednak o black metalu spod znaku Dimmu Borgir, Behemoth czy nawet Mayhem. Zespoły takie jak Odraza czy Sznur są jak menel pod osiedlowym sklepem, patrzący przez nas, nie na nas. Nie patrzy na nas, a nam nie wolno spojrzeć na niego. A nuż podejdzie i poprosi o pięć złotych. Trzeba odwrócić wzrok, bo to nie przystoi tak się na niego gapić. Jeszcze ktoś nas z nim skojarzy, a przecież to wstyd. Jego tam tak naprawdę nie ma. Gdyby jednak tam był, stał i patrzył, to miałby swoją historię do opowiedzenia. Tę historię przekazuje nam nasz undergroundowy black metal i w ten nurt wpisuje się nowe EP wrocławskiego zespołu Rtęć. Muzyka Ślązaków jest dosadna i surowa i w tym tkwi jej piękno. Pusto brzmiące uderzenia perkusji wybijają hipnotyzujący rytm już od pierwszych minut, które słyszymy. Wprowadzeniem do nich jest jednak klimatyczne intro, w którym zespół wykorzystał krakanie ptaków, co ponuro koresponduje z okładką płyty. Kapela udowadnia również, że brudna produkcja stanowi atut black metalu. Teksty są w dużej mierze trudne do wyłapania, ale najważniejsze fragmenty słyszymy bez trudu. EP rozpoczyna się tytułowym utworem Szum Ściętych Drzew, by następnie przejść w Ludzie milkną i bardziej dynamiczny Bezcelowa pogarda. Dopiero po 14 minutach, przy czwartym utworze Ranna Noc zespół pozwala sobie na martwą melorecytację, która kończy ten utwór. Przy całej swojej prostocie i surowości, płyta powala melodyjnością i aranżacjami gitarowymi. Kiedy po 17 minutach bezwzględności i samotności przelanej w dźwięki ostatnią ich minutę w utworze Nagrobki ust rozpoczyna przejmujący głos, będący niczym innym jak uosobieniem rozpaczy, wręcz czujemy na sobie wzrok człowieka który mówi zacytowane powyżej słowa.
Muzyką sprzeciwu i głosem sumienia był kiedyś rap. Być może nadal jest, nie wiem. Wiem natomiast, że rap stracił wiele ze swojej „prawdziwości”. Nie jest już muzyką blokowisk i marginesu i sumieniem naszego świata. Tematy takie jak śmierć, choroba i nędza porusza polski undergroundowy black metal. Chociaż szklany sufit wyznacza tutaj Mgła, to dla wielu jest to tylko przepustka do ogromnego świata wybitnych, a względnie nieznanych zespołów takich jak Rtęć. Wydane 31 maja bieżącego roku EP to wydawnictwo zdecydowanie warte uwagi. Brak jest niestety informacji na temat twórców tego projektu. Mam jednak nadzieję, że nie poprzestaną na albumie krótkogrającym i do wyprodukowanych już pięciu utworów dodadzą nowe, na pełnowymiarowej płycie.
Muzyka spod znaku włoskiego kina grozy Kiedy członkowie zespołu Setheist, którego najnowsze wydawnictwo wpada w moje ręce deklarują, iż ich twórczość inspirowana jest kinem grozy…
Stare… ale ciągle jara! Well, well, więc tym razem do recenzji dostałem krążek zapomnianej przez Bo…, tfu! Szatana i ludzi kapeli Asylum z Zakopanego. Trashmetalowi…
Metal naszych czasów Wszyscy jesteśmy świadomi tego, co dzieje się ostatnio na świecie. Poczynając od znamiennego roku 2020 do teraz jesteśmy „bombardowani” informacjami na kolejne…
Chaos okiełznany – o wychodzeniu poza schematy słów kilka Z twórczością Tides From Nebula romansuję mniej więcej od wydania ich drugiej płyty, czyli Eathshine w…