Debiut prosto z najczarniejszych otchłani
Liczba wydawnictw, które się ukazują, jest tak duża, że ciężko to ogarnąć. Nikt nie jest w stanie przez to przebrnąć. Omija mnie pewnie całą masa słabych, średnich i, niestety, też bardzo dobrych płyt. Jak jest z debiutem Sepulchar Cult? Wydawcą jest Putrid Cult, czyli spodziewałem się tzw. gruzu, ohydnego brzmienia rodem z najgłębszych otchłani podziemia.
Death metal w wykonaniu Sepulchar Cult z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom szwedzkiego grania. Dismember, Nihilist to pierwsze z brzegu skojarzenia, jakie miałem po odpaleniu cedeka. Całość trwa około 30 minut. Surowa, obskurna produkcja doskonale pasuje do tego, co słyszymy. Zaczyna się od „Embodiment of Fear” – szybkiego i agresywnego kawałka. Wokal wydaje się schowany nieco w tle. Utwór w sam raz na start, na otwarcie apokalipsy. Uwielbiam takie granie. Nie jest on monotonny, to nie napierdalanie w stylu „byle szybciej”. Następujący po nim „Different Paths” to deathmetalowy rock’n’roll. Kojarzy mi się z mistrzem tego gatunku, czyli Venomem. W tym utworze też mamy szybkie, ostre granie przerywane tylko zwolnieniami. To chyba najkrótszy utwór na CD. „Rotting” – tutaj panowie położyli nacisk na ciężar. Jest wolniej i mocno. Można powiedzieć, że czasami wręcz doommetalowo, stary Paradise Lost się kłania. „Contamination of the Soul” – pozostaje w średnich tempach i jest to chyba najsłabszy utwór na tej płycie, jakby zabrakło pomysłu na niego – jest po prostu do bólu nijaki. Przy którymś z kolei odsłuchu przyłapałem się na tym, że czekam, aż się skończy. Nie potrafi przykuć mojej uwagi. „Suffering” to szybki, agresywny numer. „Apparition of a Dream” – rozpoczynający się wolno, ciężki numer, najdłuższy i będący kwintesencją tej płyty. Ciężar, zmiany tempa i duszna atmosfera. Płytę kończy „…to Dissappear” – szybki i agresywny.
Podsumowując, debiut Sepulchar Cult to dobry materiał. Zwolennicy podziemnego, brutalnego death metalu na pewno nie będą zawiedzeni, a ja będę wracał do tego CD.
8/10
Arkadiusz Gęsicki