Złe czasy dla świata, dobre dla metalu
Podtytuł tego tekstu, to słowa wokalisty grupy Lamb of God, Randy’ego Blythe’a, który podczas jednego z wywiadu powiedział, że bez zła dziejącego się na świecie nie byłoby szczerej twórczości w muzyce metalowej. Chyba coś w tym jest, ponieważ moim zdaniem muzycy uprawiający ten gatunek muzyczny nie tylko mówią otwarcie co mają do powiedzenia na ogólnoświatowe sprawy, ale też swoją sztuką walczą o jakąś sprawiedliwość i głębszą refleksję nad problemami współczesności wykrzykując kolejne wersy do mikrofonów czy układając riffy. Metal jest przekaźnikiem emocji i mocnym punktem widzenia na otaczający nas świat, a dobrym dowodem na jego moc jest nowa płyta wrocławskiej grupy Shodan zatytułowana „None Shall Prevail”.
Żeby nagrać dobrą/bardzo dobrą płytę potrzebne są siły i skondensowanie się wielu bodźców w artyście. Trzy lata po bardzo udanej płycie „Death, rule over us” Shodan zawiesił sobie poprzeczkę naprawdę wysoko i muszę otwarcie przyznać, że zrobił krok do przodu a jednocześnie trochę w bok. Już od pierwszej kompozycji, „Tamed in Unison” słychać, że trio mocno okrzepło w swojej twórczości i znalazło balans między ekstremalnym metalem a dużą dawką oddechu w utworach. Nie brakuje tu również kilku mrugnięć okiem do klasyków gatunku jak i nowoczesnego podejścia do tworzonej muzyki. Wokalista i gitarzysta grupy, Szczepan Inglot, sypie riffami i solówkami jak z rękawa, a sekcja rytmiczna kiedy trzeba idzie w ekstremalne rejony aby za chwilę przejść w wyśmienity groove. W tym też tkwi cała metoda, że Shodan to trio z prawdziwego zdarzenia. Owszem, cały czas grany jest metal, jednak żaden z instrumentów nie przejmuje palmy pierwszeństwa i wszyscy muzycy znakomicie dogadują się aby wszystko miało swoje miejsce w utworach. Czy będzie to klimatyczna sinusoida w „Demorality” czy wymiana ciosów i dźwiganie ciężaru w „Ethos” – wszystko jest tworzone na wzór klocków Lego tak aby elementy pasowały do siebie jak należy. Nawet niektóre patenty są tu wręcz rockowe i kojarzą mi się z takimi „dinozaurami” jak Pink Floyd czy Led Zeppelin. Ale to świadczy o szerokich horyzontach i dużym wachlarzu możliwości muzyków Shodan. Bardzo dobrym zabiegiem jest umieszczenie między utwory mantrycznego „Lords” gdzie z głośników wylewa się pierwotny i złowrogi klimat a także polskojęzycznego „rodzynka” jakim jest „Nicość Wiekuista”. W tym drugim wychwytuję nawet przyprawy rodem z rdzenia black metalu, co również oceniam na plus. Całość zamyka się w niespełna czterdziestu minutach, czyli wystarczająco aby nacieszyć zmysły poszczególnymi numerami na płycie. Pod względem tekstów i wokali słychać, że obserwacje świata i tego, ile zła wydarza się na nim w ciągu ostatnich lat dominują i warto mieć nad tym wszystkim jakąkolwiek refleksję. Całość, pomimo mrocznej aury daje nam dużo dobrego w tych dziwnych i ciężkich czasach.
Shodan to dla polskiego metalu zastrzyk naprawdę przemyślanego i konsekwentnego metalu, którego nie mamy prawa się wstydzić. Jest to również grupa, która zasługuje na dużo więcej uznania w branżowych mediach ze względu na swoją szczerość przekazu i jakość dostarczanego materiału. Nowy album być może nie wejdzie wam gładko i za pierwszym razem, ale warto dać mu przynajmniej kilka podejść. Gratuluję zespołowi udanej płyty i czekam na więcej!
9/10 Michał D.